http://www.youtube.com/watch?v=bKdXhBYq9wc
Nigdy chyba jeszcze 10 miesięcy
nie minęło mi tak szybko, nigdy chyba nie były one tak produktywne. Nie żałuję
ani minuty, od początku do końca
wiedziałam, czego chcę. Postawiłam wszystko na jedną kartę – życie z Jordim już
na zawsze. Poświęciłam temu marzeniu wszystko, moje życie towarzyskie, czas,
nieprzespane noce. Już od pierwszego września moje życie toczyło się według
ściśle określonego schematu. Szkoła, zakuwanie do matury,
rozmowy z Albą na
skajpie, ponowne powtórki materiału, kolejna krótka rozmowa z moim chłopakiem,
sen. I to wszystko, nic więcej. I tak codziennie. Zero spotkań towarzyskich,
całkowicie odcięłam się od życia klasy i moich znajomych. Kiedyś byłam w miarę
popularna, często gdzieś wychodziłam. Teraz nie mogłam sobie na to pozwolić.
Moim priorytetem było zdanie matury na tak wysokim poziomie, by przyjęli mnie
na studia w Barcelonie. Rodzice nic nie wiedzieli o moich planach, myśleli, że
uczę się tyle, by bez problemu pójść na UJ. Moje kontakty towarzyskie ograniczyły
się do rozmów przez telefon z Julią, Shaki bądź którymś z chłopaków tak raz na
tydzień. Na więcej nie miałam czasu. Tymbardziej, że oglądałam każdy mecz. Nie
tylko dlatego, że bym nie przeżyła, gdybym nie obejrzała. Musiałam. Przed
każdym meczem rozmawiałam z całą drużyną przez telefon, motywowałam ich do gry,
a w czasie przerwy dawałam im wskazówki. Na początku bardzo się dziwiłam, że
trener im pozwala na te telefony do mnie, ale później się okazało, że to było
jego zalecenie. Tak bardzo ufał mojej ocenie i wierzył w moje zdolności. Powoli
uzależniałam się od tego, podobała mi się ta funkcja „trenera”. Ponadto
jeździłam do Barcelony na każdy ważniejszy mecz Primera Division oraz na każdy
mecz Ligii Mistrzów rozgrywany na Camp Nou. Byłam tam potrzebna, żeby wspierać
Jordiego i innych. Kochałam patrzeć na to jak grają, jak cieszą się z każdej
zdobytej bramki. Ich uśmiechy skierowane w moją stronę w tamtych chwilach były
dla mnie potwierdzeniem, że moje wyrzeczenia nie idą na marne. Najlepszą nagrodą
jednak była dla mnie każda zadedykowana mi bramka strzelona przez Jordiego,
kiedy byłam w Polsce i każdy pocałunek, jaki dostawałam od niego stojąc obok
Tito na skraju murawy. To było to wspomnienie, które sprawiało, że za każdym
razem gdy mówiłam sobie, że mam dość i że nie dam rady, odnajdywałam w sobie nowe pokłady energii.
Niby to było niewiele, a jednak dla mnie to było wszystko. Ta świadomość, że
gdzieś tam jest ON, że na mnie czeka, że jeśli mi się powiedzie będziemy razem
już na zawsze.
Taki
związek na odległość był ciężki. Ale jakoś dawałam radę. Wiedziałam, że bez
niego byłoby jeszcze gorzej. Codzienne rozmowy nie wystarczały, bardzo za nim
tęskniłam. Dlatego wykorzystywaliśmy każdą minutę razem jak najmocniej.
Cieszyliśmy się sobą na zapas. Czasem nachodziła mnie myśl, że przecież to bez
sensu, że on pewnie mnie tam zdradza. Ale zaraz przypominałam sobię tę
szczerość w jego oczach, kiedy mówił mi, że mnie kocha, czułość jego dotyku. I
moje obawy automatycznie znikały. Wiedziałam, że on tęskni za mną tak mocno jak
ja za nim, że cierpi tak samo.
Początkowo rodzice nie traktowali mojego związku na poważnie. Myśleli,
że wytrzymamy miesiąc, maksymalnie dwa. Nie dawali nam żadnych szans, według
nich ta odległość zniszczy wszystko. Dlatego widząc, że wytrzymaliśmy do Bożego Narodzenia pozwolili
mu spędzić z nami święta. Czas, jaki
mogliśmy spędzić razem był najlepszym prezentem, jaki mogłam otrzymać. Dla
Jordiego było to pierwsze białe Boże Narodzenie. Obiecał mi, że następne spędzimy razem z jego
rodziną w L’Hospitatet de Llobregat. Rozczulał mnie fakt, że w swych planach na
przyszłość uwzględniał również mnie.
Im
bardziej zbliżał się termin mojej matury, tym mniej czasu miałam dla niego i
tym bardziej byłam zestresowana. Tak bardzo bałam się, że wszystko zawalę i
będę mogła zapomnieć o studiach w Barcelonie, co sprawi, że mój związek się
rozpadnie. W duszy wiedziałam, że nie przetrwa kolejnego roku rozłąki. Moje
urodziny wypadały w Święto Pracy, czyli tuż przed maturą. W przededniu ich
chodziłam cała wściekła po domu, ponieważ po przerobieniu całego materiału z
matematyki doszłam do wniosku, że nic nie umiem. Całkowicie sfrustrowana
położyłam się do łóżka. Rok ciężkiej pracy i wyrzeczeń dawał mi się powoli we
znaki. Obudziłam się z przeświadczeniem,
że nie jestem sama w pokoju. Pierwszym,
co zauważyłam, było ogromne pudełko z czerwoną kokardą. Uniosłam głowę wyżej i
zamarłam. To musiał być sen. Na krześle przy biurku siedział Jordi.
- Jak .. jak … to nie możliwe –
wyjąkałam.
- Niespodzianka. Wszystkiego
najlepszego kochanie - wstał i złożył na
moich ustach czuły pocałunek.
- Co ty tutaj robisz ?
- Świętuję z tobą twoje
dziewiętnaste urodziny.
- Ale przecież mecz …
- Tym się nie martw, dostałem
pozwolenie od trenera na przyjazd tutaj. Ale pod jednym warunkiem …
- Jakim ?
- Że złożę ci życzenia od całej
drużyny i ucałuję od każdego z osobna.
Zaczął całować mnie po całym
ciele, co wywołało u mnie ogromne łaskotki.
- Już, przestań no ! Kocham cię !
- Też cię kocham. Odpakuj prezent
!
Z ogromną ciekawością sięgnęłam
po pudełko. Starannie zaczęłam odwijać kokardę.
- No Magda, jeszcze wolniej, bo
mama na pewno nie czeka na ciebie ze śniadaniem.
Pokazałam mu język i otworzyłam
pudełko. Wewnątrz znajdowało się jeszcze jedno, mniejsze oraz przewiązana
wstążką koszulka. Odłożyłam małe pudełko na bok i wyjęłam ją. Moim oczom
ukazała się koszulka domowa Barcelony z numerem „18” i „Jordi Alba” na plecach.
Pisnęłam z radości i zarzuciłam mu ręce na szyję.
- Teraz już każdy będzie
wiedział, że jesteś moja.
- Jakby ktoś jeszcze tego nie
wiedział.
- Na pewno znajdą się tacy,
dlatego wolę ich uprzedzić.
- Dziękuję, mój ty zazdrośniku.
Sięgnęłam po mniejsze pudełeczko
i otworzyłam je. W środku leżał pęk kluczy.
- A to co ?
- Klucze do mojego mieszkania.
Chcę żebyś ze mną zamieszkała.
- Przecież i tak zawsze jak
przyjeżdżam, to mieszkam u ciebie.
- Wiem, ale chcę żebyś
przyjechała i została w nim na zawsze.
Pocałowałam go czule.
- Masz to jak w banku.
Jordi został ze mną jeszcze 5
dni. Chciał dotrzymać mi towarzystwa przed maturą. Dzięki jego obecności nie
bałam się aż tak bardzo czekających mnie egzaminów. 5 maja odprowadził mnie do szkoły, ucałował
na pożegnanie i ruszył na lotnisko. Ten pocałunek dodał mi odwagi, dał siłę na
całe trzy tygodnie matur. Wiedziałam, że jeśli sobie poradzę, będę go miała już
na co dzień, bez obawy, że niedługo muszę wracać do siebie.
***
Samolot
powoli podchodził do lądowania. Znowu
byłam w domu, w Barcelonie, wśród mojej cudownej rodziny. Zaszło w niej kilka
mniej lub bardziej znaczących zmian.
Cesc po ciężkich zmaganiach w sądzie
uwolnił się od swej byłej już partnerki Danielli i zdobył wyłączną opiekę nad
ich córką, Lią. Teraz nieco przerażony, ale również szczęśliwy rozpoczynał nowy
etap w swoim życiu. Nowy etap w życiu rozpoczynała też Julia i Thiago, którzy
od świąt Wielkanocnych byli zaręczeni. Antonella, partnerka Leo Messiego, spodziewała się dziecka. Tym razem miała to być córeczka, a termin porodu wyznaczony był na koniec sierpnia. Również Xavi w końcu miał doczekać się swojego pierwszego potomka. Związek Cristiana Tello z Victorią, dziewczyną poznaną podczas joggingu, nabierał tempa. Widać było, że jest stworzona na dla niego. Smutnych wiadomości było o wiele mniej, a mianowicie tylko jedna – Marc nadal nie dowiedział się o zdradach Sandry. W piłkarskim życiu chłopaków również zaszło kilka zmian. Jedną z wiodących ról w klubie zaczął odgrywać Neymar, sprowadzony do Barcelony rok temu i ogromna nadzieja wszystkich na zwyciężenie w Lidze Mistrzów. Nie spodobało się to Pedro, który postanowił odejść w letnim okienku transferowym. Tak samo jak Victor Valdes, któremu kończyła się umowa. Przez te smutne wieści przebijała się jedna, która przyprawiała wszystkich o uśmiechy. Do reprezentacji Hiszpanii, która wybierała się na Mundial do Brazylii, wraz z jej stałymi bywalcami, takimi jak np. Iniesta czy Busquets, jako nowi kadrowicze dołączyli też Tello i Thiago. Była to dla nich ogromna szansa.
Zobaczyłam
czekającego na mnie przy wyjściu z lotniska Albę i rzuciłam mu się w ramiona,
co oczywiście nie umknęło uwadze fotoreporterów. Powoli zaczynałam się do nich
przyzwyczajać.
- Tak bardzo tęskniłam !
- Wszystko zdane ?
- Na 100%. Barcelono przybywam !
Zaśmiał się i pojechaliśmy do
domu. Rzuciłam swoje bagaże w holu, zabrałam rzeczy na plażę i wyciągnęłam
tam Jordiego. Tam spotkaliśmy się z resztą, tam dawno ich
nie widziałam. Za dwa dni miał się odbyć finał Ligii Mistrzów, w którym
Barcelona miała zmierzyć się z PSG, a po chłopakach w ogóle nie było widać
strachu czy napięcia. Byli pewni wygranej. Takiego zachowania udało mi się ich
nauczyć podczas tych naszych przedmeczowych rozmów telefonicznych.
- Gdzie wybierasz się na studia ?
– zapytała Julia.
- Nie mam zielonego pojęcia. Wiem
na pewno tylko jedno, tutaj.
- Nie masz jeszcze żadnego
wybranego kierunku ?
- Nie – powiedziałam ze smutkiem.
- Ty głupia jesteś – nagle
powiedział Bartra – przecież powinnaś zostać psychologiem.
- Psychologiem ? Jak to ? –
zaśmiałam się.
- Ty się jeszcze pytasz ? –
zawtórował mu Fabregas – Przypomnij sobie te wszystkie rozmowy z nami przed
meczami. Nawet nie wiesz, ile nam dałaś. Jesteś do tego stworzona.
- A i pracę będziesz miała potem
– u nas ! – dodał Alves.
- No może i coś w tym jest.
- Nie coś w tym jest, tylko
wstajesz, jedziesz do domu, wypełniasz papiery i je zawozisz ! Jordi zabieraj
ją stąd ! – wykrzyknął Iniesta.
Nie mogłam się z nimi kłócić. W
drodze do domu przemyślałam sobie wszystko, co od nich usłyszałam i przyznałam
im rację. Nadawałam się na psychologa. Kochałam pracę z ludźmi, a już w szczególności
z chłopakami z Blaugrany. Rozmowy z nimi dodawały mi skrzydeł, sprawiały, że
czułam się potrzebna. Chyba dzięki nim odkryłam swoje życiowe powołanie. Następnego dnia wypełniłam papiery i zawiozłam
je na uczelnie. Jako miejsce zamieszkania podałam adres Jordiego. W końcu od
niedawna był to też mój dom.
***
Nadszedł dzień finałów Ligii
Mistrzów. Barca miała zmierzyć się z PSG w Monachium. Pojechaliśmy już tam
poprzedniego dnia. Wszędzie czuło się atmosferę podekscytowania zbliżającym się
meczem. Przeprowadziłam z chłopakami długą rozmowę, w której zawarłam jasny
przekaz – mają nie wątpić w swoją siłę, zagrać swoje i po prostu zwyciężyć. Są
zwycięzcami, wygrali Superpuchar i La
Ligę , to trofeum miało być zwięczeniem ich ciężkiej,
całorocznej pracy. A później, natchnieni zwycięstwem mieli jechać i wygrać
Mundial. Proste założenie do wykonania. I tak też było. Chłopcy wzięli sobie do
serca moje słowa i po 90 minutach walki dumnie schodzili do szatni jako
zwycięzcy. Miałam łzy w oczach, które stały się jeszcze większe, kiedy podszedł
do mnie Xavi.
- Dziękujemy ci, ta wygrana to
twoja zasługa. Bez ciebie już dawno byśmy się załamali. Mamy dla ciebie
nagrodę, chodź, podniesiesz z nami puchar.
Nie mogę nawet powiedzieć, co
wtedy czułam. Nie pamiętam. Ale wiem jedno, był to dla mnie jeden z
najpiękniejszych dni mojego życia. Dzień, w którym uwierzyłam w siebie i w to,
że to, co robię ma jakiś sens. Lecz nie była to dla mnie jedyna nagroda.
Później, kiedy już zbieraliśmy się z chłopakami do powrotu do hotelu, podszedł
do nas bardzo zadowolony z siebie Iniesta, Xavi i Jordi wraz z trenerem
reprezentacji Hiszpanii, Vincente del Bosque.
- No i to jest trenerze właśnie
nasza kochana Magda – przedstawił mnie Andres.
- Dobry wieczór.
- Dobry wieczór, to dla mnie zaszczyt
proszę pana – powiedziałam i spojrzałam zdziwiona na Albę, który odpowiedział
mi promiennym uśmiechem.
- Właśnie usłyszałem od moich
chłopców, jak wiele przez ten rok pani dla nich zrobiła.
- Ale przecież nie zrobiłam nic.
- Nie bądź taka skromna – fuknął
na mnie Xavi – Te zdobyte trofea to również jej zasługa.
- Jestem pod wrażeniem, pani
Magdo – usłyszałam od del Bosque – I mam dla pani propozycję nie do odrzucenia.
- Naprawdę ?
- Pojedzie pani z nami do
Brazylii, jako członek naszej kadry.
- Ja ? – zapytałam z
niedowierzaniem.
- Ależ oczywiście. Pani jedynym
zadaniem będzie zmotywowanie naszych cudownych chłopców do zwycięstwa.
Generalnie to sami to wiedzą, że trzeba wygrywać, ale przyda się nam ktoś, kto
im to ładnie ułoży w głowach. A pani nadaje się do tego idealnie. Oczywiście,
nie będzie to posada psychologa, gdyż do tego nie ma pani niestety żadnych
uprawnień. Uznajmy, że będzie pani naszym dobrym duchem kadry.
- Ale tak można ?
- Jestem trenerem, mogę sobie
dobierać ludzi jak chcę. A ja chcę panią. I mam nadzieję, że pani chce z nami
pojechać.
- Proszę cię, Madzia, zgódź się –
przekonywał mnie Jordi.
- Z największą przyjemnością –
odpowiedziałam Vincente del Bosque.
Jego propozycja początkowo bardzo
mnie zaskoczyła. To było coś, o czym nigdy, nawet w najśmielszych snach, nie
śmiałam marzyć. Poczułam się tak
doceniona, jak jeszcze nigdy. Praca z nimi da mi tak wiele doświadczenia,
cennego później, na studiach.
- Zgadzam się - powiedziałam z uśmiechem.
Chłopcy krzyknęli radośnie, del
Bosque uśmiechnął się do siebie, a Jordi objął mnie w pasie i wyszeptał mi do
ucha :
- No kochanie, jedziemy razem do
Brazylii …
~~~~
Tym razem dedykuję ten rozdział Paulinie , która wczoraj miała uro ! Wszystkiego najlepszego kochana ! <3
Cóż, Dominika nie umie liczyć ;cc Będą 23 rozdziały i epilog, także już dużymi krokami zbliżamy się do końca :)
cudowne! idealne! <3
OdpowiedzUsuńAsqrwradaradaradatt *-* Tyle miłości jeeeeeeejć. <3
OdpowiedzUsuńświetny rozdział *-* świetna propozycja del Bosque ;d
OdpowiedzUsuńAwwwww *o* Jak ty to napisałaś skarbie bez internetu co ? Rozdział wspaniały ♥
OdpowiedzUsuńCudowny <3
OdpowiedzUsuńMagda jedzie do Brazyli jeeeeee! BOSZKO <3
OdpowiedzUsuńjak idealnie <3 uwielbiam to czytac :*/ jg
OdpowiedzUsuńrozdział jest cudoooowny !!! <333 świetna niespodzianka urodzinowa, mieszkanie z Jordim i później ta propozycja od del Bosque ;) CUDO !!!
OdpowiedzUsuńUWIELBIAM TWÓJ BLOG :****
wspaniały rozdział !!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział http://milosc-i-fcb.blogspot.com/
Kurczę, zazdroszczę tej Magdzie :) Też tak chcę :). Pati ;*
OdpowiedzUsuńPs. suuuuuper rozdział!
http://kochajtofajne.blogspot.com/ Ósmy.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! Jak Xavi poprosił Magdę o podniesienie z nimi Pucharu, ciarki przeszły mi po plecach...
OdpowiedzUsuńP.S. Dziękuję za dedykację rozdziału <3 Paulina