czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 14.

http://www.youtube.com/watch?v=bKdXhBYq9wc


Nigdy chyba jeszcze 10 miesięcy nie minęło mi tak szybko, nigdy chyba nie były one tak produktywne. Nie żałuję ani  minuty, od początku do końca wiedziałam, czego chcę. Postawiłam wszystko na jedną kartę – życie z Jordim już na zawsze. Poświęciłam temu marzeniu wszystko, moje życie towarzyskie, czas, nieprzespane noce. Już od pierwszego września moje życie toczyło się według ściśle określonego schematu. Szkoła, zakuwanie do matury,
rozmowy z Albą na skajpie, ponowne powtórki materiału, kolejna krótka rozmowa z moim chłopakiem, sen. I to wszystko, nic więcej. I tak codziennie. Zero spotkań towarzyskich, całkowicie odcięłam się od życia klasy i moich znajomych. Kiedyś byłam w miarę popularna, często gdzieś wychodziłam. Teraz nie mogłam sobie na to pozwolić. Moim priorytetem było zdanie matury na tak wysokim poziomie, by przyjęli mnie na studia w Barcelonie. Rodzice nic nie wiedzieli o moich planach, myśleli, że uczę się tyle, by bez problemu pójść na UJ. Moje kontakty towarzyskie ograniczyły się do rozmów przez telefon z Julią, Shaki bądź którymś z chłopaków tak raz na tydzień. Na więcej nie miałam czasu. Tymbardziej, że oglądałam każdy mecz. Nie tylko dlatego, że bym nie przeżyła, gdybym nie obejrzała. Musiałam. Przed każdym meczem rozmawiałam z całą drużyną przez telefon, motywowałam ich do gry, a w czasie przerwy dawałam im wskazówki. Na początku bardzo się dziwiłam, że trener im pozwala na te telefony do mnie, ale później się okazało, że to było jego zalecenie. Tak bardzo ufał mojej ocenie i wierzył w moje zdolności. Powoli uzależniałam się od tego, podobała mi się ta funkcja „trenera”. Ponadto jeździłam do Barcelony na każdy ważniejszy mecz Primera Division oraz na każdy mecz Ligii Mistrzów rozgrywany na Camp Nou. Byłam tam potrzebna, żeby wspierać Jordiego i innych. Kochałam patrzeć na to jak grają, jak cieszą się z każdej zdobytej bramki. Ich uśmiechy skierowane w moją stronę w tamtych chwilach były dla mnie potwierdzeniem, że moje wyrzeczenia nie idą na marne. Najlepszą nagrodą jednak była dla mnie każda zadedykowana mi bramka strzelona przez Jordiego, kiedy byłam w Polsce i każdy pocałunek, jaki dostawałam od niego stojąc obok Tito na skraju murawy. To było to wspomnienie, które sprawiało, że za każdym razem gdy mówiłam sobie, że mam dość i że nie dam rady,  odnajdywałam w sobie nowe pokłady energii. Niby to było niewiele, a jednak dla mnie to było wszystko. Ta świadomość, że gdzieś tam jest ON, że na mnie czeka, że jeśli mi się powiedzie będziemy razem już na zawsze.
            Taki związek na odległość był ciężki. Ale jakoś dawałam radę. Wiedziałam, że bez niego byłoby jeszcze gorzej. Codzienne rozmowy nie wystarczały, bardzo za nim tęskniłam. Dlatego wykorzystywaliśmy każdą minutę razem jak najmocniej. Cieszyliśmy się sobą na zapas. Czasem nachodziła mnie myśl, że przecież to bez sensu, że on pewnie mnie tam zdradza. Ale zaraz przypominałam sobię tę szczerość w jego oczach, kiedy mówił mi, że mnie kocha, czułość jego dotyku. I moje obawy automatycznie znikały. Wiedziałam, że on tęskni za mną tak mocno jak ja za nim, że cierpi tak samo.  Początkowo rodzice nie traktowali mojego związku na poważnie. Myśleli, że wytrzymamy miesiąc, maksymalnie dwa. Nie dawali nam żadnych szans, według nich ta odległość zniszczy wszystko. Dlatego widząc, że  wytrzymaliśmy do Bożego Narodzenia pozwolili mu spędzić z nami święta.  Czas, jaki mogliśmy spędzić razem był najlepszym prezentem, jaki mogłam otrzymać. Dla Jordiego było to pierwsze białe Boże Narodzenie.  Obiecał mi, że następne spędzimy razem z jego rodziną w L’Hospitatet de Llobregat. Rozczulał mnie fakt, że w swych planach na przyszłość uwzględniał również mnie.
            Im bardziej zbliżał się termin mojej matury, tym mniej czasu miałam dla niego i tym bardziej byłam zestresowana. Tak bardzo bałam się, że wszystko zawalę i będę mogła zapomnieć o studiach w Barcelonie, co sprawi, że mój związek się rozpadnie. W duszy wiedziałam, że nie przetrwa kolejnego roku rozłąki. Moje urodziny wypadały w Święto Pracy, czyli tuż przed maturą. W przededniu ich chodziłam cała wściekła po domu, ponieważ po przerobieniu całego materiału z matematyki doszłam do wniosku, że nic nie umiem. Całkowicie sfrustrowana położyłam się do łóżka. Rok ciężkiej pracy i wyrzeczeń dawał mi się powoli we znaki.  Obudziłam się z przeświadczeniem, że nie jestem sama w pokoju.  Pierwszym, co zauważyłam, było ogromne pudełko z czerwoną kokardą. Uniosłam głowę wyżej i zamarłam. To musiał być sen. Na krześle przy biurku siedział Jordi.

- Jak .. jak … to nie możliwe – wyjąkałam.
- Niespodzianka. Wszystkiego najlepszego kochanie -  wstał i złożył na moich ustach czuły pocałunek.
- Co ty tutaj robisz ?
- Świętuję z tobą twoje dziewiętnaste urodziny.
- Ale przecież mecz …
- Tym się nie martw, dostałem pozwolenie od trenera na przyjazd tutaj. Ale pod jednym warunkiem …
- Jakim ?
- Że złożę ci życzenia od całej drużyny i ucałuję od każdego z osobna.
Zaczął całować mnie po całym ciele, co wywołało u mnie ogromne łaskotki.
- Już, przestań no ! Kocham cię !
- Też cię kocham. Odpakuj prezent !
Z ogromną ciekawością sięgnęłam po pudełko. Starannie zaczęłam odwijać kokardę.
- No Magda, jeszcze wolniej, bo mama na pewno nie czeka na ciebie ze śniadaniem.
Pokazałam mu język i otworzyłam pudełko. Wewnątrz znajdowało się jeszcze jedno, mniejsze oraz przewiązana wstążką koszulka. Odłożyłam małe pudełko na bok i wyjęłam ją. Moim oczom ukazała się koszulka domowa Barcelony z numerem „18” i „Jordi Alba” na plecach. Pisnęłam z radości i zarzuciłam mu ręce na szyję.
- Teraz już każdy będzie wiedział, że jesteś moja.
- Jakby ktoś jeszcze tego nie wiedział.
- Na pewno znajdą się tacy, dlatego wolę ich uprzedzić.
- Dziękuję, mój ty zazdrośniku.
Sięgnęłam po mniejsze pudełeczko i otworzyłam je. W środku leżał pęk kluczy.
- A to co ?
- Klucze do mojego mieszkania. Chcę żebyś ze mną zamieszkała.
- Przecież i tak zawsze jak przyjeżdżam, to mieszkam u ciebie.
- Wiem, ale chcę żebyś przyjechała i została w nim na zawsze.
Pocałowałam go czule.
- Masz to jak w banku.
Jordi został ze mną jeszcze 5 dni. Chciał dotrzymać mi towarzystwa przed maturą. Dzięki jego obecności nie bałam się aż tak bardzo czekających mnie egzaminów.  5 maja odprowadził mnie do szkoły, ucałował na pożegnanie i ruszył na lotnisko. Ten pocałunek dodał mi odwagi, dał siłę na całe trzy tygodnie matur. Wiedziałam, że jeśli sobie poradzę, będę go miała już na co dzień, bez obawy, że niedługo muszę wracać do siebie.

***
            Samolot powoli podchodził do lądowania.  Znowu byłam w domu, w Barcelonie, wśród mojej cudownej rodziny. Zaszło w niej kilka mniej lub bardziej znaczących zmian.
Cesc po ciężkich zmaganiach w sądzie uwolnił się od swej byłej już partnerki Danielli i zdobył wyłączną opiekę nad ich córką, Lią. Teraz nieco przerażony, ale również szczęśliwy rozpoczynał nowy etap w swoim życiu. Nowy etap w życiu rozpoczynała też Julia i Thiago, którzy od świąt Wielkanocnych byli zaręczeni.
Antonella, partnerka Leo Messiego, spodziewała się dziecka. Tym razem miała to być córeczka, a termin porodu wyznaczony był na koniec sierpnia. Również Xavi w końcu miał doczekać się swojego pierwszego potomka. Związek Cristiana Tello z Victorią, dziewczyną poznaną podczas joggingu, nabierał tempa. Widać było, że jest stworzona na dla niego. Smutnych wiadomości było o wiele mniej, a mianowicie tylko jedna – Marc nadal nie dowiedział się o zdradach Sandry. W piłkarskim życiu chłopaków również zaszło kilka zmian. Jedną z wiodących ról w klubie zaczął odgrywać Neymar, sprowadzony do Barcelony rok temu i ogromna nadzieja wszystkich na zwyciężenie w Lidze Mistrzów. Nie spodobało się to Pedro, który postanowił odejść w letnim okienku transferowym. Tak samo jak Victor Valdes, któremu kończyła się umowa. Przez te smutne wieści przebijała się jedna, która przyprawiała wszystkich o uśmiechy. Do reprezentacji Hiszpanii, która wybierała się na Mundial do Brazylii, wraz z jej stałymi bywalcami, takimi jak np. Iniesta czy Busquets, jako nowi kadrowicze dołączyli też Tello i Thiago. Była to dla nich ogromna szansa.
            Zobaczyłam czekającego na mnie przy wyjściu z lotniska Albę i rzuciłam mu się w ramiona, co oczywiście nie umknęło uwadze fotoreporterów. Powoli zaczynałam się do nich przyzwyczajać.
- Tak bardzo tęskniłam !
- Wszystko zdane ?
- Na 100%. Barcelono przybywam !
Zaśmiał się i pojechaliśmy do domu. Rzuciłam swoje bagaże w holu, zabrałam rzeczy na plażę i wyciągnęłam tam  Jordiego.  Tam spotkaliśmy się z resztą, tam dawno ich nie widziałam. Za dwa dni miał się odbyć finał Ligii Mistrzów, w którym Barcelona miała zmierzyć się z PSG, a po chłopakach w ogóle nie było widać strachu czy napięcia. Byli pewni wygranej. Takiego zachowania udało mi się ich nauczyć podczas tych naszych przedmeczowych rozmów telefonicznych.
- Gdzie wybierasz się na studia ? – zapytała Julia.
- Nie mam zielonego pojęcia. Wiem na pewno tylko jedno, tutaj.
- Nie masz jeszcze żadnego wybranego kierunku ?
- Nie – powiedziałam ze smutkiem.
- Ty głupia jesteś – nagle powiedział Bartra – przecież powinnaś zostać psychologiem.
- Psychologiem ? Jak to ? – zaśmiałam się.
- Ty się jeszcze pytasz ? – zawtórował mu Fabregas – Przypomnij sobie te wszystkie rozmowy z nami przed meczami. Nawet nie wiesz, ile nam dałaś. Jesteś do tego stworzona.
- A i pracę będziesz miała potem – u nas ! – dodał Alves.
- No może i coś w tym jest.
- Nie coś w tym jest, tylko wstajesz, jedziesz do domu, wypełniasz papiery i je zawozisz ! Jordi zabieraj ją stąd ! – wykrzyknął Iniesta.
Nie mogłam się z nimi kłócić. W drodze do domu przemyślałam sobie wszystko, co od nich usłyszałam i przyznałam im rację. Nadawałam się na psychologa. Kochałam pracę z ludźmi, a już w szczególności z chłopakami z Blaugrany. Rozmowy z nimi dodawały mi skrzydeł, sprawiały, że czułam się potrzebna. Chyba dzięki nim odkryłam swoje życiowe powołanie.  Następnego dnia wypełniłam papiery i zawiozłam je na uczelnie. Jako miejsce zamieszkania podałam adres Jordiego. W końcu od niedawna był to też mój dom.

***
Nadszedł dzień finałów Ligii Mistrzów. Barca miała zmierzyć się z PSG w Monachium. Pojechaliśmy już tam poprzedniego dnia. Wszędzie czuło się atmosferę podekscytowania zbliżającym się meczem. Przeprowadziłam z chłopakami długą rozmowę, w której zawarłam jasny przekaz – mają nie wątpić w swoją siłę, zagrać swoje i po prostu zwyciężyć. Są zwycięzcami, wygrali Superpuchar i La Ligę, to trofeum miało być zwięczeniem ich ciężkiej, całorocznej pracy. A później, natchnieni zwycięstwem mieli jechać i wygrać Mundial. Proste założenie do wykonania. I tak też było. Chłopcy wzięli sobie do serca moje słowa i po 90 minutach walki dumnie schodzili do szatni jako zwycięzcy. Miałam łzy w oczach, które stały się jeszcze większe, kiedy podszedł do mnie Xavi.
- Dziękujemy ci, ta wygrana to twoja zasługa. Bez ciebie już dawno byśmy się załamali. Mamy dla ciebie nagrodę, chodź, podniesiesz z nami puchar.
Nie mogę nawet powiedzieć, co wtedy czułam. Nie pamiętam. Ale wiem jedno, był to dla mnie jeden z najpiękniejszych dni mojego życia. Dzień, w którym uwierzyłam w siebie i w to, że to, co robię ma jakiś sens. Lecz nie była to dla mnie jedyna nagroda. Później, kiedy już zbieraliśmy się z chłopakami do powrotu do hotelu, podszedł do nas bardzo zadowolony z siebie Iniesta, Xavi i Jordi wraz z trenerem reprezentacji Hiszpanii, Vincente del Bosque.
- No i to jest trenerze właśnie nasza kochana Magda – przedstawił mnie Andres.
- Dobry wieczór.
- Dobry wieczór, to dla mnie zaszczyt proszę pana – powiedziałam i spojrzałam zdziwiona na Albę, który odpowiedział mi promiennym uśmiechem.
- Właśnie usłyszałem od moich chłopców, jak wiele przez ten rok pani dla nich zrobiła.
- Ale przecież nie zrobiłam nic.
- Nie bądź taka skromna – fuknął na mnie Xavi – Te zdobyte trofea to również jej zasługa.
- Jestem pod wrażeniem, pani Magdo – usłyszałam od del Bosque – I mam dla pani propozycję nie do odrzucenia.
- Naprawdę ?
- Pojedzie pani z nami do Brazylii, jako członek naszej kadry.
- Ja ? – zapytałam z niedowierzaniem.
- Ależ oczywiście. Pani jedynym zadaniem będzie zmotywowanie naszych cudownych chłopców do zwycięstwa. Generalnie to sami to wiedzą, że trzeba wygrywać, ale przyda się nam ktoś, kto im to ładnie ułoży w głowach. A pani nadaje się do tego idealnie. Oczywiście, nie będzie to posada psychologa, gdyż do tego nie ma pani niestety żadnych uprawnień. Uznajmy, że będzie pani naszym dobrym duchem kadry.
- Ale tak można ?
- Jestem trenerem, mogę sobie dobierać ludzi jak chcę. A ja chcę panią. I mam nadzieję, że pani chce z nami pojechać.
- Proszę cię, Madzia, zgódź się – przekonywał mnie Jordi.
- Z największą przyjemnością – odpowiedziałam Vincente del Bosque.
Jego propozycja początkowo bardzo mnie zaskoczyła. To było coś, o czym nigdy, nawet w najśmielszych snach, nie śmiałam marzyć.  Poczułam się tak doceniona, jak jeszcze nigdy. Praca z nimi da mi tak wiele doświadczenia, cennego później, na studiach.
- Zgadzam się -  powiedziałam z uśmiechem.
Chłopcy krzyknęli radośnie, del Bosque uśmiechnął się do siebie, a Jordi objął mnie w pasie i wyszeptał mi do ucha :
- No kochanie, jedziemy razem do Brazylii …





~~~~
Tym razem dedykuję ten rozdział Paulinie , która wczoraj miała uro ! Wszystkiego  najlepszego kochana ! <3

Cóż, Dominika nie umie liczyć ;cc Będą 23 rozdziały i epilog, także już dużymi krokami zbliżamy się do końca :)


12 komentarzy:

  1. cudowne! idealne! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Asqrwradaradaradatt *-* Tyle miłości jeeeeeeejć. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział *-* świetna propozycja del Bosque ;d

    OdpowiedzUsuń
  4. Awwwww *o* Jak ty to napisałaś skarbie bez internetu co ? Rozdział wspaniały ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Magda jedzie do Brazyli jeeeeee! BOSZKO <3

    OdpowiedzUsuń
  6. jak idealnie <3 uwielbiam to czytac :*/ jg

    OdpowiedzUsuń
  7. rozdział jest cudoooowny !!! <333 świetna niespodzianka urodzinowa, mieszkanie z Jordim i później ta propozycja od del Bosque ;) CUDO !!!
    UWIELBIAM TWÓJ BLOG :****

    OdpowiedzUsuń
  8. wspaniały rozdział !!!!!!!!!!


    Zapraszam na nowy rozdział http://milosc-i-fcb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurczę, zazdroszczę tej Magdzie :) Też tak chcę :). Pati ;*
    Ps. suuuuuper rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  10. http://kochajtofajne.blogspot.com/ Ósmy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział świetny! Jak Xavi poprosił Magdę o podniesienie z nimi Pucharu, ciarki przeszły mi po plecach...
    P.S. Dziękuję za dedykację rozdziału <3 Paulina

    OdpowiedzUsuń