poniedziałek, 16 września 2013

Epilog.

Nadszedł ten dzień, kiedy po czterech miesiącach żegnamy się z tym blogiem. Muszę przyznać, że będę za nim tęsknić. Był moim pierwszym, który uświadomił mi, że zawsze kochałam pisać. Mam nadzieję, że wam się podobał i mieliście taką samą przyjemność z czytania go, jak ja z pisania. Kiedy zaczynałam, wtedy w czerwcu, leżąc chora w łóżku, miałam tylko zarys tej historii, pomysł na początkowe kilka rozdziałów i fakt, że Magda na końcu będzie z Marciem. Później, zmieniałam pomysł na tego bloga wiele razy, ale myślę, że efekt końcowy nie był zły. Serdecznie zapraszam was na mojego bloga numer dwa oraz  bloga numer trzy.
Dziękuję bardzo każdemu, kto czytał, komentował i pisał mi miłe słowa na asku bądź fejsie. Nigdy sobie nie wyobrażałam, że moje pisanie komuś się tak bardzo spodoba.Jeszcze raz bardzo dziękuję :)

http://www.youtube.com/watch?v=NpCjsbsdTx4


Dziś były moje dwudzieste szóste urodziny. Tak wiele się zmieniło przez te ostatnie pięć lat. Mimo że opierałam się temu, jak tylko mogłam. Stało się to wszystko wtedy, kiedy otworzyłam drzwi tego styczniowego wieczoru tuż po rozstaniu z Jordim Marcowi. Nie mogłam się później od niego odpędzić. Postawił sobie za cel sprawienie, bym znowu się uśmiechała. Początkowo miałam go dość, ale z czasem zauważyłam, że z utęsknieniem czekałam na jego wizyty. Powróciły do mnie wspomnienia naszych rozmów z Brazylii, tej naszej więzi, która się miedzy nami wytworzyła już wtedy w Polsce. Nie chciałam się przyznać do tego, że coś miedzy nami jest. Ale w końcu musiałam, bo Marc uparcie do tego dążył. I w końcu to dla niego wyszłam z mieszkania i powróciłam do dawnego życia. Powróciłam do studii, stażu, powoli zaczynałam na nowo spotykać się ze znajomymi.A w tym wszystkim obecny był on. Był moją podporą i powodem, dla którego wstawałam z łóżka. Z czasem zrozumiałam, że jest on dla mnie bardzo ważny. W mojej duszy dziurę po stracie Leo i rozstaniu z Jordim załatał właśnie on.  Nie potrafiłam już bez niego żyć. Dzień, w którym mu o tym powiedziałam, był jednym z jego najszczęśliwszych, jak się potem dowiedziałam. Powiedział mi też, że marzył od dawna o tym, by móc powiedzieć mi, że mnie kocha. Początkowo ukrywaliśmy nasz związek. Bałam się reakcji naszych znajomych, tego, że nas znienawidzą. Lecz z czasem nabraliśmy odwagi. Dwa lata temu zamieszkaliśmy razem i ujawniliśmy się naszym najbliższym. Wbrew moim obawom zaakceptowali nasz związek i cieszyli się naszym szczęściem. Dodało mi to odwagi, by dalej żyć i by trwać w tym, co jest. Z czasem wspomnienia smutku, jaki mnie spotkał po stracie dziecka i rozstaniu z Jordim zostały przykryte przez szczęśliwe momenty życia z Marciem. Nigdy nie zapomnę o tym, co przeżyłam, ale teraz myślę o tym z pewną nostalgią, rozrzewnieniem. Są one częścią mnie i na zawsze we we we mnie pozostaną. Sprawiły, że teraz jestem taka, jaka jestem. Jak to mówi Marc, odważna i uśmiechnięta, ale ze smutkiem, który zawsze czai się gdzieś w moich oczach.
- O czym myślisz ? - Marc patrzył na mnie siedząc na przeciwko przy stoliku.
Byliśmy w restauracji i czekaliśmy właśnie na deser. Chłopcy z drużyny chcieli mi wyprawić ogromną imprezę, ale nie zgodziłam się. Chciałam ten dzień spędzić z Marciem. Jutro wygrają dla mnie, swojego psychologa, mecz i wtedy będziemy świętować podwójnie. 
- A tak mnie naszło na wspomnienia. Tak wiele się zmieniło. 
- I może jeszcze więcej.
Wstał i skinął ręką na kelnera. Światło przygasło, muzyka ucichła, a Marc klęknął przede mną trzymając pudełeczko z pierścionkiem w ręku.
- Magda, tak bardzo cię kocham. Wyjdziesz za mnie ? 
Moje serce wywinęło koziołka. Uśmiechnęłam się do niego promiennie.
- Tak.
Założył mi pierścionek na palce i porwał w ramiona. W tej chwili chyba oboje byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Zaczynałam nowe życie. Z kimś, kto był moim przeznaczeniem. Komu zawdzięczałam to, że teraz się uśmiecham. Z kimś, kogo kochałam od dawna...

KONIEC