... i pocałował mnie delikatnie. Później coraz mocniej. Nagle usłyszeliśmy gwizdy dochodzące z willi. No tak, piłkarze zaczęli zbierać się do domów. Byli tak wstawieni, że większość musiała zamawiać taksówki. Ich dziewczyny, przyzwyczajone już do tego, patrzyły tylko z dezaprobatą. Jordi wziął mnie za rękę i dołączyliśmy do nich. Ciężko było mi się pożegnać ze wszystkimi. Czułam, że jesteśmy sobie bliscy, że mimo tak krótkiej znajomości jesteśmy prawdziwymi przyjaciółmi. Nie obyło się bez łez i mocnych uścisków. Pocieszające było, że wymieniliśmy się numerami, nazwami kont na skajpie i fejsie, powiedzieliśmy sobie, że będziemy utrzymywać kontakt. Alba nie wiedział, czemu tak mocno żegnam się ze wszystkimi.
- Chodź, odwiozę cię do hotelu - powiedział Jordi.
Jechaliśmy ulicami Barcelony, która powoli budziła się do życia.
- Nie myślałam, że jesteś takim dobrym tancerzem - zaśmiałam się.
- To taka moja tajemnica. Mam ich jeszcze wiele, zdradzę ci je dzisiaj wieczorem. Co ty na to, kolacja ?
- Ale Jordi, ja dzisiaj o 18 mam samolot.
- Ale jak to ?
- Wracam do domu, ten mecz był moim prezentem urodzinowym.
- A nie mogłabyś ze mną zostać ? - spytał nieśmiało. W tamtym momencie niczego innego nie pragnęłam, jak tego, żeby się zgodzić. Ale to nie było takie łatwe.
- Nawet jakbym chciała, to nie mogę. Moi rodzice ledwie się zgodzili na mój przyjazd tutaj. Poza tym mam szkołę... - jego twarz posmutniała. Chwilę jechaliśmy w milczeniu.
- Mam pomysł - nagle powiedział - odwiedzę cię po zakończeniu sezonu.
Odpowiedziałam uśmiechem.
- Skoro dzisiaj wyjeżdżasz, to chodź jeszcze gdzieś dzisiaj z nami. Na jakiś obiad albo coś. Zwołam chłopaków, wyskoczymy gdzieś razem. Taka impreza pożegnalna.
- Hmmm no nie wiem - zastanawiałam się - Jest przecież Mateusz...
- No to weź go ze sobą, chętnie go poznamy.
- Pogadam z nim.- podjechaliśmy pod hotel. Popatrzyłam na niego spod rzęs.
- Wracając do wczorajszego meczu.... - zaczął.
- Był niesamowity - powiedziałam podekscytowana- A ta twoja bramka, która dała zwycięstwo? Mistrzowska !
- Wiesz, ona była dla ciebie... - wyszeptał.
- Dla mnie ?
- Tak, chciałem, żebyś mnie zauważyła...
- Zauważyłam cię od razu, kiedy tylko się na mnie spojrzałeś - zamknął moje usta pocałunkiem.
Jordi otworzył mi drzwi samochodu i odprowadził do wejścia. Dał mi buziaka na pożegnanie, co niestety nie uszło fotoreporterom, którzy zrobili nam chyba z tysiąc zdjęć.
- Jutro będziesz sławna - zaśmiał się Alba. cmoknął jeszcze raz w policzek i wracając do samochodu krzyknął - Przyjadę po ciebie o 12 !
Weszłam do pokoju hotelowego z uśmiechem na ustach.
- Gdzie tak długo byłaś ? Już 7 rano ! - przywitały mnie ostre słowa Mateusza.
- No jak to gdzie ? Z chłopakami z Barcelony.
- Tak długo ?
- Tak. Jakiś problem ?
- Gdzie spędziłaś noc ?
- A ty co, dochodzenie prowadzisz ? Może jeszcze mam ci opowiedzieć co jadłam, z kim i o czym rozmawiałam ? - wykrzyknęłam ze złością i poszłam do łazienki.
- Magda, ja cię przepraszam. Nie wiem, co we mnie wstąpiło - usłyszałam jego głos.
Po chwili zastanowienia otworzyłam drzwi.
- Zostaliśmy zaproszeni na pożegnalny lunch.
- Przez kogo ?
- Przez chłopaków z drużyny - wolałam nie wspominać, że to Alba wyszedł z inicjatywą. Coś czułam, że wtedy znowu miałaby miejsce kłótnia. A tak istniała mała szansa, że się zgodzi.
- Nie mam ochoty iść, chyba źle się czuję.
- Teraz to wymyślasz. Nie chcesz poznać swoich idoli ?
- To już nie są moi idole...
- Ale co ty mówisz ? - spytałam przerażona.
- Wybacz, ale źle się czuję, idę się położyć.
- O 12 wychodzę z chłopakami, jak chcesz, możesz iść ze mną.
- Raczej podziękuję, tylko pamiętaj, że o 16 jedziemy na lotnisko.
- Nie martw się, nie zapomnę.
- Świetnie - poczułam tę niechęć w jego głosie. Obrócił się na pięcie i poszedł do łóżka.
Nie wiedziałam, co w niego wstąpiło. Tak cieszył się na tę wizytę w Barcelonie. Teraz, jak ma okazję poznać tych, których razem ze mną podziwiał oglądając każdy mecz, on odmawia. Nie rozumiałam jego zachowania. Może i był na mnie trochę zły, za to, że zniknęłam, mimo iż mieliśmy spędzić ten weekend razem, ale nie zniknęłam tak sobie. Powód był całkowicie uzasadniony. Myślę, że każdy na moim miejscu podjąłby taką samą decyzję. Żeby mu to wynagrodzić, zaprosiłam go dzisiaj, a on ? Odmówił. Boli mnie trochę jego decyzja, ale nie miałam zamiaru z tego powodu rezygnować ze spotkania z chłopakami. Wezmę od nich kilka autografów, może to udobrucha. Wzięłam prysznic i położyłam się spać chociaż na te 4 godziny.
Wstałam i zaczęłam się szykować do wyjścia.Ubrałam się, spakowałam i byłam gotowa . Mateusz nadal się do mnie nie odzywał, trudno, miałam zamiar się tym nie przejmować i cieszyć się chwilą.
- Wychodzę. Na pewno nie chcesz iść ze mną ? - wolałam się jeszcze upewnić. Nie usłyszałam nic w odpowiedzi, więc wyszłam. Przed hotelem czekał już na mnie oparty o samochód uśmiechnięty Jordi. Podeszłam do niego, pocałowałam w policzek ( co oczywiście zostało uwiecznione przez "cudownych" fotoreporterów) i zapytałam wsiadając do samochodu :
- No to gdzie jedziemy ?
- Niespodzianka - powiedział z tajemniczym uśmiechem na twarzy.
Ruszyliśmy spod hotelu i jechaliśmy uliczkami Barcelony. Wyglądałam przez okno, to miasto było tak cudowne, nie mogłam się na nie napatrzeć.
- Co się stało ? - spytał nagle.
- Nic.
- No przecież widzę. - nie dał się nabrać Alba.
- Mateusz jest na mnie wściekły za to, że spędziłam noc z wami. Zaproponowałam mu, że może teraz iść z nami. Odmówił.
- Idiota - powiedział zły Jordi.
Zajechaliśmy na parking przy plaży. Powitała nas Shakira z Gerardem trzymającym małego Milana na rękach.
- Cześć ! - wykrzyknęła Shaki i mnie przytuliła. - Jeszcze nie wszyscy są, ale chodźmy już.
- Plaża ? - spytałam zaskoczona.
- Robimy piknik. To mój pomysł - powiedział dumnie Gerard.
- No już się tak nie chwal.
- Hej, nie spóźniliśmy się ? - wysapała nagle Julia. - Jechaliśmy z Thiago i Sergim rowerami.
- I tak jeszcze wszystkich nie ma - powiedziała Shakira - O popatrz, tam idzie Tello i reszta, więc możemy już zajmować jakieś miejsce.
Weszliśmy wszyscy na plażę. Starsi zawodnicy przyszli ze swoimi dziećmi, było naprawdę wesoło. Siedzieliśmy, jedliśmy, śmialiśmy się - niczym prawdziwa ogromna rodzina. Czułam się jakbym znalazła swoje miejsce na ziemi. Nagle moje rozważania zostały przerwane przez winogrono, które uderzyło w moje czoło. Usłyszałam śmiech, spojrzałam w stronę z której nadleciało i zobaczyłam Daniego Alvesa, który wskazywał palcem na swoją córkę.
- To wcale nie ja, to tata - piszczała mała Victoria, którą łaskotał w najlepsze Alexis.
- Przecież wiem - powiedziałam i pokazałam język Daniemu. Po chwili zaczęłam tego żałować, gdyż obrońca gonił mnie po całej plaży z zamiarem wrzucenia do wody. Dołączył do niego też Fabregas. Zauważyłam, że bez Danielli jest kompletnie inny, fajniejszy. Z drugiej strony biegł na mnie Alba. Nie miałam żadnych szans, nawet doping dziewczyn mi nie pomagał.
- Chodź, pomogę - usłyszałam z boku. To Marc postanowił mnie uratować. Podbiegłam do niego, chciałam schować się za jego plecami, kiedy poczułam, że jestem w powietrzu. Nie minęło nawet pół minuty, a ja leżałam w morzu cała mokra. Nade mną stał Bartra cały uśmiechnięty i przybijał sobie piątkę z resztą.
- No z czego się tak cieszysz ? Może byś mi pomógł wstać teraz ? - spytałam ze słodkim uśmiechem i wyciągnęłam rękę w jego stronę licząc na jego naiwność.
- Już już, oczywiście - chwycił moją dłoń i leżał w wodzie razem ze mną. Chłopacy zaczęli mi bić brawo. Mi albo łatwowierności Bartry. Choć w sumie mojej też, w końcu to ja pierwsza uwierzyłam, że chce mi pomóc.
- Oboje jesteście siebie warci - zaśmiał się Cesc.
- Może i coś w tym jest - powiedział Bartra i spojrzał mi w oczy. Zarumieniłam się. Od odpowiedzi uratował mnie Jordi, który pomógł mi wstać. Wszyscy razem wróciliśmy na koce.
- Popatrzcie jak ona teraz wygląda, jest cała mokra - zmartwiła się Antonella - Co za idioci z was.
- Masz, ubierz moją bluzę - powiedział Tello.
- Dziękuję.
Siedziałam chwilę w milczeniu, kiedy podeszła do mnie Julia.
- Musisz dzisiaj wyjeżdżać ? - zadała mi to samo pytanie, co Jordi rano.
- Niestety tak, mam szkołę - powiedziałam ze smutkiem.
- Strasznie szkoda, polubiłam cię. I myślę, że nie tylko ja - uśmiechnęła się do mnie.
- Co masz na myśli ?
- No popatrz - wskazała ręką na miejsce, gdzie siedzieli wszyscy - Znam ich tak długo, a jeszcze nigdy nie widziałam, żeby zachowywali się tak jak teraz. Oni nie są tacy otwarci.
- Nie są ? - spytałam zdziwiona.
- Nie. Traktują się jak rodzina, ale nie wpuszczają nikogo z zewnątrz, są zamknięci jak hermetyczne pudełko. Widać, że masz coś w sobie.
- Raczej wątpię - zaśmiałam się.
- Nie zaprzeczaj, przecież widzę. I się bardzo cieszę, że dołączyłaś do nas.
- Ale ja wcale do was nie dołączałam.
- Powiedz to im wszystkim.
- Hmm, no może masz rację O nie, to już 15 ! - spojrzałam na zegarek - muszę się już zbierać.
Nastąpiła ta smutna chwila pożegnań, o której starałam się zapomnieć, odkąd tylko przyjechaliśmy na plażę. Po raz kolejny dzisiaj popłynęły mi łzy. Tak ciężko było mi się z nimi rozstawać. Julia miała rację, to była moja rodzina - ogromna, cudowna, jedyna w swoim rodzaju. Uściskom nie było końca. Widziałam, że nie tylko ja płakałam, Julii i Shakirze też zaszkliły się oczy. Rozpłakałam się na dobre, kiedy przyszła do mnie Victoria i Olaya, które powiedziały, że nie chcą żeby "nowa ciocia sobie jechała". Wtedy już ostatecznie poczułam się częścią wielkiej barcelońskiej rodziny. Ze łzami w oczach wsiadłam do samochodu Jordiego i pojechaliśmy do hotelu.
- Nie płacz, to nie jest przecież koniec.
- Mam wrażenie, że to właśnie jest koniec.
- Wcale nie, jeszcze nie raz tu przyjedziesz.
- Chciałabym...
- I to twoje marzenie się spełni - powiedział z pewnością - jeszcze jest wiele miejsc, których nie widziałaś w Barcelonie. A ja mam zamiar ci je pokazać.
Uśmiechnęłam się. Zajechaliśmy pod hotel. Alba pocałował mnie mocno.
- To nie jest pożegnanie, niedługo zobaczymy się znowu. Tym razem w Polsce. Idź, bo się spóźnisz.
Wyszłam z samochodu, dałam mu jeszcze buziaka i pobiegłam do hotelu. W moich oczach znowu pojawiły się łzy, ale musiałam być silna, bo właśnie wchodziłam do pokoju. Zobaczyłam Mateusza, więc dałam mu autografy, które dostałam od chłopaków. Nie powiedział nawet głupiego "dziękuję". Trochę mnie to zdenerwowało. Wzięłam swoje rzeczy i poszłam się przebrać do łazienki, specjalnie trzasnęłam drzwiami. Miałam nadzieję, że coś do niego dotrze.
- Gotowa ? - usłyszałam po wyjściu.
- Tak, możemy już iść.
Wzięliśmy walizki i wymeldowaliśmy się z hotelu. Czekaliśmy przed wejściem na taksówkę, kiedy fotoreporterzy znowu zaczęli mi robić zdjęcia. A miałam nadzieję, że w innych ubraniach mnie nie rozpoznają. Oczami wyobraźni już widziałam ten artykuł, który wysmarują na mój temat.
- Co się dzieje ?
- Nie mam zielonego pojęcia.
- Co za idioci, nie rozumiem, czemu nam robią zdjęcia - Mateusz nawiązał rozmowę, musiałam to wykorzystać.
- Przecież nie jesteśmy sławni - wsiedliśmy do taksówki - Co jutro robisz ?
- Chyba nic.
- Masz ochotę się spotkać ? Iść na plażę ?
- Nie miałaś czasem poprawiać ocen ?
- To jeszcze nie teraz. Ale okej, nie to nie.
Przyjechaliśmy na lotnisko, w ciszy przeszliśmy przez odprawę i zajęliśmy swoje miejsca w samolocie. Po chwili usłyszałam :
- Możemy iść na kawę jak chcesz. Wpadnę po ciebie po lekcjach.
- Jak ja ci zazdroszczę, już po maturze, zero szkoły, same wolne.
- Za rok też tego doświadczysz. Patrz, co dzisiaj znalazłem - powiedział i wyjął książkę z plecaka - Proszę, to dla ciebie. Przepraszam, że zachowywałem się jak dupek przez ten weekend.
- Wybaczam - powiedziałam z uśmiechem i przytuliłam się do niego. Jak dobrze było odzyskać swojego przyjaciela z powrotem.
- Byłem po prostu zazdrosny ...
- Ty zazdrosny ? Ale o co ?
- Myślałem, że znalazłaś sobie nowych przyjaciół, że o mnie już zapomniałaś...
- Hej, zawsze będziesz dla mnie jednym z ważniejszych ludzi - zapewniłam go - po prostu teraz grono moich przyjaciół trochę się powiększyło. Ale nie masz się czego obawiać, zawsze będziesz moim najlepszym przyjacielem.
Uśmiechnął się do mnie, oparłam głowę na jego ramieniu i zabrałam się do czytania. Kupił mi moją ukochaną książkę "Eragona" w wersji hiszpańskojęzycznej. Uwielbiam czytać w innych językach, to bardzo pomaga w nauce. Nie mogłam się jednak skupić na czytaniu. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego nie powiedziałam mu o mnie i o Jordim. Nie chciałam, żeby wiedział. To miało być moją tajemnicą, tym bardziej, że nie wiedziałam co tak naprawdę jest między mną a piłkarzem Barcelony. Mateusz nie miał jak się dowiedzieć, o tym, co wydarzyło się w ten weekend. Czułam się więc bezpiecznie, ale też nie wiem dlaczego męczyło mnie poczucie winy. Przecież go nie zdradziłam, nie byliśmy nawet razem. Byliśmy parą przyjaciół, ale ... na myśl o nim na mojej twarzy zawsze pojawiał się uśmiech. Potrząsnęłam głową, nie miałam siły się zastanawiać nad tym wszystkim. Byłam zbyt zmęczona. Wyjęłam słuchawki i wróciłam do czytania. Ani się nie obejrzałam, a już byliśmy w Polsce.
Rodzice czekali na mnie na lotnisku. Uściskałam ich, pożegnałam się z Mateuszem i samochodem wracałam do domu. Krajobraz mijany za oknem jeszcze nigdy nie wydawał mi się taki nudny i bez wyrazu. Po Barcelonie wszystko było takie szare i nijakie. Pogoda w Polsce również nie zachwycała, było pochmurnie i nie za ciepło. Mimowolnie zatęskniłam za barcelońskim słońcem, które zaraz przywołało mi uśmiech Marca przed oczy. Jakiego Marca ? Uśmiech Jordiego, smak jego ust na moich. Poczułam, że łzy cisną mi się do oczu. Pomyślałam o szkole, nie mogłam rozkleić się przy rodzicach.
- Jak było ? - spytała mama.
- Cudownie !
- Opowiadaj - zachęcił tata.
- Weszliśmy na boisko, zagrali hymn a wtedy wyszli oni .... on strzelił ... a jak obronił ... - mogłam mówić godzinami o weekendzie spędzonym w Hiszpanii, ale moja mama przerwała mi ze śmiechem.
- No już, widzę, że ci się podobało. Ale przestań. I tak nic z tego nie rozumiemy.
Po przyjeździe do domu od razu poszłam do pokoju. Było strasznie późno, czułam ogromne zmęczenie, a jutro na dodatek szkoła. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Na dobranoc obejrzałam sobie wszystkie zdjęcia, jakie zrobiłam w Barcelonie. Nawet nie myślałam, że było ich aż tak dużo. No tak, chłopacy dorwali się do mojego telefonu. Co zdjęcie to głupsze. Mimowolnie wybuchnęłam śmiechem i zatęskniłam za drużyną.
Odgoniłam od siebie smutne myśli i próbowałam zasnąć.Mimo dużego zmęczenia nie chciało mi się spać. A kiedy w końcu udało mi się zasnąć,śniłam tylko o nim.........
~~~~~~~
Trochę długie wyszło ;ooo
Rozdział zadedykowany Darii, która jutro wyjeżdża, będę tęsknić :**
Mam nadzieję, że się podobało. Opinie piszcie w komentarzach :)
PS. DZIĘKUJĘ WAM ZA TE 1000 WYŚWIETLEŃ :*
HISZPANIA U21 MISTRZEM EUROPY !!!!!! ♥
- Ale jak to ?
- Wracam do domu, ten mecz był moim prezentem urodzinowym.
- A nie mogłabyś ze mną zostać ? - spytał nieśmiało. W tamtym momencie niczego innego nie pragnęłam, jak tego, żeby się zgodzić. Ale to nie było takie łatwe.
- Nawet jakbym chciała, to nie mogę. Moi rodzice ledwie się zgodzili na mój przyjazd tutaj. Poza tym mam szkołę... - jego twarz posmutniała. Chwilę jechaliśmy w milczeniu.
- Mam pomysł - nagle powiedział - odwiedzę cię po zakończeniu sezonu.
Odpowiedziałam uśmiechem.
- Skoro dzisiaj wyjeżdżasz, to chodź jeszcze gdzieś dzisiaj z nami. Na jakiś obiad albo coś. Zwołam chłopaków, wyskoczymy gdzieś razem. Taka impreza pożegnalna.
- Hmmm no nie wiem - zastanawiałam się - Jest przecież Mateusz...
- No to weź go ze sobą, chętnie go poznamy.
- Pogadam z nim.- podjechaliśmy pod hotel. Popatrzyłam na niego spod rzęs.
- Wracając do wczorajszego meczu.... - zaczął.
- Był niesamowity - powiedziałam podekscytowana- A ta twoja bramka, która dała zwycięstwo? Mistrzowska !
- Wiesz, ona była dla ciebie... - wyszeptał.
- Dla mnie ?
- Tak, chciałem, żebyś mnie zauważyła...
- Zauważyłam cię od razu, kiedy tylko się na mnie spojrzałeś - zamknął moje usta pocałunkiem.
Jordi otworzył mi drzwi samochodu i odprowadził do wejścia. Dał mi buziaka na pożegnanie, co niestety nie uszło fotoreporterom, którzy zrobili nam chyba z tysiąc zdjęć.
- Jutro będziesz sławna - zaśmiał się Alba. cmoknął jeszcze raz w policzek i wracając do samochodu krzyknął - Przyjadę po ciebie o 12 !
Weszłam do pokoju hotelowego z uśmiechem na ustach.
- Gdzie tak długo byłaś ? Już 7 rano ! - przywitały mnie ostre słowa Mateusza.
- No jak to gdzie ? Z chłopakami z Barcelony.
- Tak długo ?
- Tak. Jakiś problem ?
- Gdzie spędziłaś noc ?
- A ty co, dochodzenie prowadzisz ? Może jeszcze mam ci opowiedzieć co jadłam, z kim i o czym rozmawiałam ? - wykrzyknęłam ze złością i poszłam do łazienki.
- Magda, ja cię przepraszam. Nie wiem, co we mnie wstąpiło - usłyszałam jego głos.
Po chwili zastanowienia otworzyłam drzwi.
- Zostaliśmy zaproszeni na pożegnalny lunch.
- Przez kogo ?
- Przez chłopaków z drużyny - wolałam nie wspominać, że to Alba wyszedł z inicjatywą. Coś czułam, że wtedy znowu miałaby miejsce kłótnia. A tak istniała mała szansa, że się zgodzi.
- Nie mam ochoty iść, chyba źle się czuję.
- Teraz to wymyślasz. Nie chcesz poznać swoich idoli ?
- To już nie są moi idole...
- Ale co ty mówisz ? - spytałam przerażona.
- Wybacz, ale źle się czuję, idę się położyć.
- O 12 wychodzę z chłopakami, jak chcesz, możesz iść ze mną.
- Raczej podziękuję, tylko pamiętaj, że o 16 jedziemy na lotnisko.
- Nie martw się, nie zapomnę.
- Świetnie - poczułam tę niechęć w jego głosie. Obrócił się na pięcie i poszedł do łóżka.
Nie wiedziałam, co w niego wstąpiło. Tak cieszył się na tę wizytę w Barcelonie. Teraz, jak ma okazję poznać tych, których razem ze mną podziwiał oglądając każdy mecz, on odmawia. Nie rozumiałam jego zachowania. Może i był na mnie trochę zły, za to, że zniknęłam, mimo iż mieliśmy spędzić ten weekend razem, ale nie zniknęłam tak sobie. Powód był całkowicie uzasadniony. Myślę, że każdy na moim miejscu podjąłby taką samą decyzję. Żeby mu to wynagrodzić, zaprosiłam go dzisiaj, a on ? Odmówił. Boli mnie trochę jego decyzja, ale nie miałam zamiaru z tego powodu rezygnować ze spotkania z chłopakami. Wezmę od nich kilka autografów, może to udobrucha. Wzięłam prysznic i położyłam się spać chociaż na te 4 godziny.
Wstałam i zaczęłam się szykować do wyjścia.Ubrałam się, spakowałam i byłam gotowa . Mateusz nadal się do mnie nie odzywał, trudno, miałam zamiar się tym nie przejmować i cieszyć się chwilą.
- Wychodzę. Na pewno nie chcesz iść ze mną ? - wolałam się jeszcze upewnić. Nie usłyszałam nic w odpowiedzi, więc wyszłam. Przed hotelem czekał już na mnie oparty o samochód uśmiechnięty Jordi. Podeszłam do niego, pocałowałam w policzek ( co oczywiście zostało uwiecznione przez "cudownych" fotoreporterów) i zapytałam wsiadając do samochodu :
- No to gdzie jedziemy ?
- Niespodzianka - powiedział z tajemniczym uśmiechem na twarzy.
Ruszyliśmy spod hotelu i jechaliśmy uliczkami Barcelony. Wyglądałam przez okno, to miasto było tak cudowne, nie mogłam się na nie napatrzeć.
- Co się stało ? - spytał nagle.
- Nic.
- No przecież widzę. - nie dał się nabrać Alba.
- Mateusz jest na mnie wściekły za to, że spędziłam noc z wami. Zaproponowałam mu, że może teraz iść z nami. Odmówił.
- Idiota - powiedział zły Jordi.
Zajechaliśmy na parking przy plaży. Powitała nas Shakira z Gerardem trzymającym małego Milana na rękach.
- Cześć ! - wykrzyknęła Shaki i mnie przytuliła. - Jeszcze nie wszyscy są, ale chodźmy już.
- Plaża ? - spytałam zaskoczona.
- Robimy piknik. To mój pomysł - powiedział dumnie Gerard.
- No już się tak nie chwal.
- Hej, nie spóźniliśmy się ? - wysapała nagle Julia. - Jechaliśmy z Thiago i Sergim rowerami.
- I tak jeszcze wszystkich nie ma - powiedziała Shakira - O popatrz, tam idzie Tello i reszta, więc możemy już zajmować jakieś miejsce.
Weszliśmy wszyscy na plażę. Starsi zawodnicy przyszli ze swoimi dziećmi, było naprawdę wesoło. Siedzieliśmy, jedliśmy, śmialiśmy się - niczym prawdziwa ogromna rodzina. Czułam się jakbym znalazła swoje miejsce na ziemi. Nagle moje rozważania zostały przerwane przez winogrono, które uderzyło w moje czoło. Usłyszałam śmiech, spojrzałam w stronę z której nadleciało i zobaczyłam Daniego Alvesa, który wskazywał palcem na swoją córkę.
- To wcale nie ja, to tata - piszczała mała Victoria, którą łaskotał w najlepsze Alexis.
- Przecież wiem - powiedziałam i pokazałam język Daniemu. Po chwili zaczęłam tego żałować, gdyż obrońca gonił mnie po całej plaży z zamiarem wrzucenia do wody. Dołączył do niego też Fabregas. Zauważyłam, że bez Danielli jest kompletnie inny, fajniejszy. Z drugiej strony biegł na mnie Alba. Nie miałam żadnych szans, nawet doping dziewczyn mi nie pomagał.
- Chodź, pomogę - usłyszałam z boku. To Marc postanowił mnie uratować. Podbiegłam do niego, chciałam schować się za jego plecami, kiedy poczułam, że jestem w powietrzu. Nie minęło nawet pół minuty, a ja leżałam w morzu cała mokra. Nade mną stał Bartra cały uśmiechnięty i przybijał sobie piątkę z resztą.
- No z czego się tak cieszysz ? Może byś mi pomógł wstać teraz ? - spytałam ze słodkim uśmiechem i wyciągnęłam rękę w jego stronę licząc na jego naiwność.
- Już już, oczywiście - chwycił moją dłoń i leżał w wodzie razem ze mną. Chłopacy zaczęli mi bić brawo. Mi albo łatwowierności Bartry. Choć w sumie mojej też, w końcu to ja pierwsza uwierzyłam, że chce mi pomóc.
- Oboje jesteście siebie warci - zaśmiał się Cesc.
- Może i coś w tym jest - powiedział Bartra i spojrzał mi w oczy. Zarumieniłam się. Od odpowiedzi uratował mnie Jordi, który pomógł mi wstać. Wszyscy razem wróciliśmy na koce.
- Popatrzcie jak ona teraz wygląda, jest cała mokra - zmartwiła się Antonella - Co za idioci z was.
- Masz, ubierz moją bluzę - powiedział Tello.
- Dziękuję.
Siedziałam chwilę w milczeniu, kiedy podeszła do mnie Julia.
- Musisz dzisiaj wyjeżdżać ? - zadała mi to samo pytanie, co Jordi rano.
- Niestety tak, mam szkołę - powiedziałam ze smutkiem.
- Strasznie szkoda, polubiłam cię. I myślę, że nie tylko ja - uśmiechnęła się do mnie.
- Co masz na myśli ?
- No popatrz - wskazała ręką na miejsce, gdzie siedzieli wszyscy - Znam ich tak długo, a jeszcze nigdy nie widziałam, żeby zachowywali się tak jak teraz. Oni nie są tacy otwarci.
- Nie są ? - spytałam zdziwiona.
- Nie. Traktują się jak rodzina, ale nie wpuszczają nikogo z zewnątrz, są zamknięci jak hermetyczne pudełko. Widać, że masz coś w sobie.
- Raczej wątpię - zaśmiałam się.
- Nie zaprzeczaj, przecież widzę. I się bardzo cieszę, że dołączyłaś do nas.
- Ale ja wcale do was nie dołączałam.
- Powiedz to im wszystkim.
- Hmm, no może masz rację O nie, to już 15 ! - spojrzałam na zegarek - muszę się już zbierać.
Nastąpiła ta smutna chwila pożegnań, o której starałam się zapomnieć, odkąd tylko przyjechaliśmy na plażę. Po raz kolejny dzisiaj popłynęły mi łzy. Tak ciężko było mi się z nimi rozstawać. Julia miała rację, to była moja rodzina - ogromna, cudowna, jedyna w swoim rodzaju. Uściskom nie było końca. Widziałam, że nie tylko ja płakałam, Julii i Shakirze też zaszkliły się oczy. Rozpłakałam się na dobre, kiedy przyszła do mnie Victoria i Olaya, które powiedziały, że nie chcą żeby "nowa ciocia sobie jechała". Wtedy już ostatecznie poczułam się częścią wielkiej barcelońskiej rodziny. Ze łzami w oczach wsiadłam do samochodu Jordiego i pojechaliśmy do hotelu.
- Nie płacz, to nie jest przecież koniec.
- Mam wrażenie, że to właśnie jest koniec.
- Wcale nie, jeszcze nie raz tu przyjedziesz.
- Chciałabym...
- I to twoje marzenie się spełni - powiedział z pewnością - jeszcze jest wiele miejsc, których nie widziałaś w Barcelonie. A ja mam zamiar ci je pokazać.
Uśmiechnęłam się. Zajechaliśmy pod hotel. Alba pocałował mnie mocno.
- To nie jest pożegnanie, niedługo zobaczymy się znowu. Tym razem w Polsce. Idź, bo się spóźnisz.
Wyszłam z samochodu, dałam mu jeszcze buziaka i pobiegłam do hotelu. W moich oczach znowu pojawiły się łzy, ale musiałam być silna, bo właśnie wchodziłam do pokoju. Zobaczyłam Mateusza, więc dałam mu autografy, które dostałam od chłopaków. Nie powiedział nawet głupiego "dziękuję". Trochę mnie to zdenerwowało. Wzięłam swoje rzeczy i poszłam się przebrać do łazienki, specjalnie trzasnęłam drzwiami. Miałam nadzieję, że coś do niego dotrze.
- Gotowa ? - usłyszałam po wyjściu.
- Tak, możemy już iść.
Wzięliśmy walizki i wymeldowaliśmy się z hotelu. Czekaliśmy przed wejściem na taksówkę, kiedy fotoreporterzy znowu zaczęli mi robić zdjęcia. A miałam nadzieję, że w innych ubraniach mnie nie rozpoznają. Oczami wyobraźni już widziałam ten artykuł, który wysmarują na mój temat.
- Co się dzieje ?
- Nie mam zielonego pojęcia.
- Co za idioci, nie rozumiem, czemu nam robią zdjęcia - Mateusz nawiązał rozmowę, musiałam to wykorzystać.
- Przecież nie jesteśmy sławni - wsiedliśmy do taksówki - Co jutro robisz ?
- Chyba nic.
- Masz ochotę się spotkać ? Iść na plażę ?
- Nie miałaś czasem poprawiać ocen ?
- To jeszcze nie teraz. Ale okej, nie to nie.
Przyjechaliśmy na lotnisko, w ciszy przeszliśmy przez odprawę i zajęliśmy swoje miejsca w samolocie. Po chwili usłyszałam :
- Możemy iść na kawę jak chcesz. Wpadnę po ciebie po lekcjach.
- Jak ja ci zazdroszczę, już po maturze, zero szkoły, same wolne.
- Za rok też tego doświadczysz. Patrz, co dzisiaj znalazłem - powiedział i wyjął książkę z plecaka - Proszę, to dla ciebie. Przepraszam, że zachowywałem się jak dupek przez ten weekend.
- Wybaczam - powiedziałam z uśmiechem i przytuliłam się do niego. Jak dobrze było odzyskać swojego przyjaciela z powrotem.
- Byłem po prostu zazdrosny ...
- Ty zazdrosny ? Ale o co ?
- Myślałem, że znalazłaś sobie nowych przyjaciół, że o mnie już zapomniałaś...
- Hej, zawsze będziesz dla mnie jednym z ważniejszych ludzi - zapewniłam go - po prostu teraz grono moich przyjaciół trochę się powiększyło. Ale nie masz się czego obawiać, zawsze będziesz moim najlepszym przyjacielem.
Uśmiechnął się do mnie, oparłam głowę na jego ramieniu i zabrałam się do czytania. Kupił mi moją ukochaną książkę "Eragona" w wersji hiszpańskojęzycznej. Uwielbiam czytać w innych językach, to bardzo pomaga w nauce. Nie mogłam się jednak skupić na czytaniu. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego nie powiedziałam mu o mnie i o Jordim. Nie chciałam, żeby wiedział. To miało być moją tajemnicą, tym bardziej, że nie wiedziałam co tak naprawdę jest między mną a piłkarzem Barcelony. Mateusz nie miał jak się dowiedzieć, o tym, co wydarzyło się w ten weekend. Czułam się więc bezpiecznie, ale też nie wiem dlaczego męczyło mnie poczucie winy. Przecież go nie zdradziłam, nie byliśmy nawet razem. Byliśmy parą przyjaciół, ale ... na myśl o nim na mojej twarzy zawsze pojawiał się uśmiech. Potrząsnęłam głową, nie miałam siły się zastanawiać nad tym wszystkim. Byłam zbyt zmęczona. Wyjęłam słuchawki i wróciłam do czytania. Ani się nie obejrzałam, a już byliśmy w Polsce.
Rodzice czekali na mnie na lotnisku. Uściskałam ich, pożegnałam się z Mateuszem i samochodem wracałam do domu. Krajobraz mijany za oknem jeszcze nigdy nie wydawał mi się taki nudny i bez wyrazu. Po Barcelonie wszystko było takie szare i nijakie. Pogoda w Polsce również nie zachwycała, było pochmurnie i nie za ciepło. Mimowolnie zatęskniłam za barcelońskim słońcem, które zaraz przywołało mi uśmiech Marca przed oczy. Jakiego Marca ? Uśmiech Jordiego, smak jego ust na moich. Poczułam, że łzy cisną mi się do oczu. Pomyślałam o szkole, nie mogłam rozkleić się przy rodzicach.
- Jak było ? - spytała mama.
- Cudownie !
- Opowiadaj - zachęcił tata.
- Weszliśmy na boisko, zagrali hymn a wtedy wyszli oni .... on strzelił ... a jak obronił ... - mogłam mówić godzinami o weekendzie spędzonym w Hiszpanii, ale moja mama przerwała mi ze śmiechem.
- No już, widzę, że ci się podobało. Ale przestań. I tak nic z tego nie rozumiemy.
Po przyjeździe do domu od razu poszłam do pokoju. Było strasznie późno, czułam ogromne zmęczenie, a jutro na dodatek szkoła. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Na dobranoc obejrzałam sobie wszystkie zdjęcia, jakie zrobiłam w Barcelonie. Nawet nie myślałam, że było ich aż tak dużo. No tak, chłopacy dorwali się do mojego telefonu. Co zdjęcie to głupsze. Mimowolnie wybuchnęłam śmiechem i zatęskniłam za drużyną.
Odgoniłam od siebie smutne myśli i próbowałam zasnąć.Mimo dużego zmęczenia nie chciało mi się spać. A kiedy w końcu udało mi się zasnąć,śniłam tylko o nim.........
~~~~~~~
Trochę długie wyszło ;ooo
Rozdział zadedykowany Darii, która jutro wyjeżdża, będę tęsknić :**
Mam nadzieję, że się podobało. Opinie piszcie w komentarzach :)
PS. DZIĘKUJĘ WAM ZA TE 1000 WYŚWIETLEŃ :*
HISZPANIA U21 MISTRZEM EUROPY !!!!!! ♥
Omomomom *___*
OdpowiedzUsuńTy masz kochanie jakiś daar ♥
Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ♥
MYŚLAŁAM, ŻE SIĘ PORYCZE. XDDDDD
OdpowiedzUsuńja tak szybko się wzruszam. *w*
u mnie 16. :) <3
Genialne! :* Kocham twoje opowiadanie jest genialne, kochanie! Ja wiedziałam, że on ja pocałuję. Ale Marc to jest, wrzucił ją do wody, a to jeden. :P Pozdrawiam i czekam na 6 rozdział :*** Pati.
OdpowiedzUsuńJA PIERDYCZĘ! *.* CU-DO-WN-IE!
OdpowiedzUsuńOna musi się znów jakoś spotkać z Albą, musi!
Czy coś się szykuje z Marcem? ;p
nic nie zdradzam :3
UsuńCudowny ! :D ciekawe czy Alba przyjedzie do Polski :D pisz szybko następny ! zapraszam do siebie na nowy somos-tan-felices.blogspot.com
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowy rozdział http://milosc-w-barcelonie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCo rozdział to lepszy <3 Czytając to utożsamiam się z Magdą - też bym strasznie za nimi tęskniła. Kocham to <3 <3 Paulina
OdpowiedzUsuńŚwietne, uwielbiam too! :P
OdpowiedzUsuńhttp://barcaloveforever.blogspot.com/. Szesnasty u mnie. Liczę na komentarze :)
Wspaniały rozdział! <3
OdpowiedzUsuńNowość na http://estar-9-contigo.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam! :)
zapraszam na nowy somos-tan-felices.blogspot.com
OdpowiedzUsuńŚwietny! A te gify i zdjęcia aww *-* Bardzo się ciesze, że chłopaki wygrali należało się im ;)
OdpowiedzUsuńZparaszam do mnie!
http://l-amor-con-amor-se-paga.blogspot.com/
pozdrawiam ;*
świetny rozdział juz czekam aż wreszcie sie spotkają :)
OdpowiedzUsuńKolejny świetny rozdział! :D Czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://amor-por-ti-es-mi-cancion.blogspot.com/
heej, masz talent! cudownie piszesz
OdpowiedzUsuńświetny rozdział i ciekawe opowiadanie ;)
Super .! Świetny rozdział tak jak całe opowiadanie .!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny . ;)
Zapraszam do mnie http://sicelaestvrai.blogspot.com/