maj, wtorek, 10 dni do wyjazdu
Jak zwykle spędzałam przerwę z Kasią. Minęło już kilka dni odkąd dowiedziałam się, że pojadę z Mateuszem do Barcelony, a ja nadal nie zebrałam się na odwagę, żeby powiedzieć Kasi, że nie będzie mnie na jej comiesięcznej domówce. To już taka jej tradycja, raz na miesiąc urządza imprezę i mogę się założyć, że będzie wściekła, kiedy się dowie, że mnie nie będzie, a kiedy pozna powód to mnie zabije. Nie mogę zrozumieć, jak ona może się tak zachowywać. Wiem, że nie lubi piłki, ale żeby wściekać się za każdym razem jak o niej wspomnę ? To już przesada. Przyszedł Mateusz, na co Kasia jak zwykle się skrzywiła. Kolejna rzecz, która mojej przyjaciółce nie podoba się we mnie. Zaczynam się zastanawiać, czy to naprawdę jest przyjaźń... no bo gdyby była, to nie przeszkadzałyby jej tak bardzo dwie najważniejsze rzeczy w moim życiu.
- Wiesz, że zostało już tylko 10 dni ? - zapytał mnie.
- Jeśli liczysz dni do mojej imprezy, to możesz zapomnieć - nie jesteś zaproszony - Kasia wywarczała Mateuszowi prosto w twarz - Powinieneś się już do tego przyzwyczaić...
- Ha ha ha, zabawna jesteś nie ma co - zaśmiał się - ale tak się składa, że mamy z Magdą inne plany na ten weekend.
- Och, doprawdy ? - zapytała sarkastycznie - to ciekawe, bo Magda będzie wtedy u mnie idioto.
- To ty nic nie wiesz ? - zapytał - Ej mała, nie powiedziałaś jej ?
- Czego mi nie powiedziałaś ? - Kasia zaczynała się wściekać - Magda, czemu milczysz ?
- Mateusz mówi prawdę, mamy inne plany, przepraszam, że mnie nie będzie. - wydukałam ze strachem, tak bardzo bałam się gniewu Kasi. Jest moją najlepszą przyjaciółką, ale czasem mnie po prostu przeraża.
- O, to ciekawe - powiedziała zimno- I kiedy miałaś zamiar mi o tym powiedzieć ?
- No właśnie teraz, tylko nie wiedziałam jak - wyszeptałam.
- Świetnie. A co jest aż tak ważne, że olewasz swoją najlepszą przyjaciółkę ?
Mateusz uśmiechnął się dodając mi odwagi. Wiedziałam, że kiedyś będę musiała jej o tym powiedzieć, ale wiedziałam też, że to co się wydarzy jak ona się o tym dowie zmieni wiele w naszej przyjaźni, dlatego odkładałam to w czasie jak najdalej mogłam. Ale wyjazd do Barcelony był moim marzeniem, więc nie zrezygnuje z niego. Nie dla imprezy u Kasi...
- Jedziemy do Barcelony na mecz - odpowiedziałam dumnie.
- Nie no, ty chyba sobie żartujesz !! - wykrzyknęła - Olewasz mnie dla jakiegoś głupiego meczu, i to w dodatku na który jedziesz z nim ?! Śmieszna jesteś, wolisz jego ode mnie ?
- Nie no, przecież wiesz, że tak nie jest - zaprzeczyłam - Oboje jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi !
- Oj, bardzo mi przykro, od teraz masz tylko przyjaciela - powiedziała i odeszła.
Zabrakło mi słów z wrażenia. Myślałam, że się obrazi, że przejdzie jej po kilku dniach. Nigdy bym nie pomyślała, że zakończy naszą przyjaźń. Ale taka już była Kasia, nigdy nie wiedziało się co zrobi. Mateusz przytulił mnie mocno.
- Nie martw się, przejdzie jej - starał się mnie pocieszyć.
- Nie wątpię - odparłam - Nie tym razem, poczuła się zdradzona. Wybaczała mi te dni kiedy oglądałam z tobą mecze, ale te imprezy to była świętość...
- Oj już nie przesadzaj. Za 10 dni będziesz w Barcelonie, spędzisz swoje największe marzenie ! Zobaczysz, na pewno poprawi ci się humor !
- Oby ten wyjazd był tego wart - wymamrotałam.
- Będzie na pewno ! Przecież to Barcelona !
To był ostatni dzień, kiedy rozmawiałam z Kasią. Później nie pojawiła się już w szkole.
piątek, dzień wylotu do Barcelony
Dzisiaj jest ten dzień. Postanowiliśmy lecieć już w piątek, żeby mieć więcej czasu na zwiedzanie. Obudziłam się już o 4 rano, byłam zbyt podekscytowana wyjazdem. Samolot był dopiero o 11, Mateusz miał podjechać po mnie o 8.30 więc miałam jeszcze dużo czasu. Wzięłam prysznic, ubrałam się, sprawdziłam walizkę i poszłam coś zjeść. Mimo wszystko nadal była 6 rano i miałam dużo czasu dla siebie. Usiadłam na łóżku w pokoju i zaczęłam oglądać swoje zdjęcia z Kasią. Do oczu napłynęły mi łzy. Nie rozmawiałyśmy już od 10 dni. Ale postanowiłam, że będę silna, dzisiaj wyjeżdżam do Barcelony. To będzie nowy początek, zapomnę o wszystkim. Będę się cieszyć, spełnię swoje największe marzenie. Z zadumy wyrwał mnie krzyk mamy, że Mateusz już po mnie przyjechał. Nawet nie zauważyłam, kiedy minęły te 2 godziny. Zerwałam się szybko, porwałam walizkę, rzuciłam jeszcze ostatnie spojrzenie na ogromny plakat Barcy i wybiegłam. Z drogi na lotnisko i samego lotu nie wiele pamiętam, taka byłam podekscytowana. Wyszliśmy przed lotnisko i od razu powitały nas promienie barcelońskiego słońca. Na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Postanowiliśmy taksówką pojechać do hotelu. Zza okien samochodu wyłaniała się cudowna Barcelona, patrząc na nią wiedziałam, że podjęłam dobrą decyzję. To było miejsce, w którym powinnam teraz być, nie jakaś impreza w Gdyni. Miałam takie przeczucie, że idealnie się tutaj odnajdę. W hotelu zostawiliśmy walizki i od razu ruszyliśmy na podbój miasta. Oj, chyba się zakochałam - te uliczki, budynki, fontanny, uśmiechnięci ludzie na ulicach ! Po prostu marzenie !
- Podoba się ? - zapytał Mateusz.
- I to jeszcze jak ! - wykrzyknęłam i ucałowałam go w policzek - To najlepszy prezent urodzinowy, dziękuję!
- Polecam się na przyszłość - powiedział zawadiacko i poszliśmy dalej.
Cały dzień zwiedzaliśmy miasto, a i tak czułam, że niewiele zobaczyliśmy. Stadionu jeszcze nie widzieliśmy, postanowiliśmy, że zobaczymy go dopiero przed meczem. Cała ta magia, kibice, hymn, piłkarze, chorągiewki - to wszystko było dopiero przed nami. Chciałam zapamiętać moją pierwszą wizytę na Camp Nou właśnie tak. Nie chciałam mieć w pamięci takiego pustego stadionu, na pewno też robi wrażenie, ale nie takie jak podczas meczu. To, że jestem w Barcelonie nadal wydawało się dla mnie tylko pięknym snem, a Mateusz moją dobrą wróżką. Po raz kolejny zauważyłam, że traktuje mnie jakoś inaczej, ale nie miałam zamiaru zwracać na to jakiejś większej uwagi. Byliśmy zmęczeni, ale jakimś cudem udało mi się przekonać mojego przyjaciela do zjedzenia na mieście. I znowu byłam oczarowana. Ci roześmiani Hiszpanie, cudowne jedzenie, wino lejące się strumieniami, Barcelona - czułam, że to dla mnie za wiele. Z żalem opuszczałam naszą restaurację, postanowiłam, że jeszcze tu wrócimy. Szliśmy spacerkiem do hotelu, noc była nieziemska. Szlam roześmiana po krawężniku a Mateusz robił mi zdjęcia. W pewnym momencie straciłam równowagę i byłabym spadła gdyby nie Mateusz.
- Jesteś moją dobrą wróżką - wyszeptałam w jego ramionach.
- Wiem.
Pochylił się w moją stronę, ale ja wtedy odwróciłam głowę. Nie wiem dlaczego, taki odruch. To wszystko przez ten alkohol, szumiało mi w głowie, nie wiedziałam co robię.
- Chodźmy do hotelu, jestem zmęczona - powiedziałam.
- Och, okej - odparł jakoś ze smutkiem.
Po dotarciu do hotelu spojrzałam tylko na telefon, żadnych nieodebranych połączeń , godzina 2.35 - idę spać.
sobota
Obudziły mnie promienie słońca na twarzy, podniosłam głowę i przestraszyłam się. Dopiero po chwili dotarło do mnie, gdzie jestem. Wyskoczyłam z łóżka i popędziłam do okna. Widok zapierał dech w piersiach. Barcelona była najpiękniejszym miastem na świecie. Mogła konkurować tylko z Paryżem. Szybko ogarnęłam się w łazience i poszłam obudzić Mateusza. Wyglądał tak słodko jak spał, ale trudno , wyśpi się w szkole , teraz idziemy zwiedzać. Zjedliśmy szybko śniadanie w hotelowej restauracji i poszliśmy jeszcze pochodzić po mieście.
- Ej pamiętasz coś z wczorajszej nocy ? - spytał nagle Mateusz podczas siedzenia na ławce przy jednym z placów Barcelony.
- Hmmm, niezbyt, chyba za dużo wypiłam. A co ? Zrobiłam coś głupiego o czym powinnam wiedzieć ?
- Nie, nie spokojnie - powiedział poczym po cichu dodał - właśnie nic nie zrobiłaś...
- Mówiłeś coś jeszcze ?
- Nie - odparł - Chodź, wracamy do hotelu, za niecałe dwie godziny musimy się pojawić na stadionie.
Wstał, złapał mnie za rękę i poprowadził do hotelu. Dotarliśmy tam po pół godzinie, bo oczywiście, jak to my , musieliśmy się zgubić po drodze. Szybko pobiegłam do swojego pokoju i poszłam do łazienki się przygotować. Postanowiłam, że na ten mecz ubiorę się inaczej, jak nie ja. Założyłam sukienkę i szpilki, chciałam wyglądać na prawdę ładnie. To miał być dzień, którego nie zapomnę do końca życia. Z szalika FC Barcelony zrobiłam przepaskę na rękę. Nie mogłam przecież wyjść na mecz bez barw mojego ukochanego klubu. Mateusz miał to samo zdanie co ja, wyszedł z pokoju ubrany w koszulkę swojego ulubionego piłkarza- Iniesty. Po wyjściu z hotelu złapaliśmy taksówkę na stadion. Dotarliśmy po 10 minutach. Kibice już się zbierali, wrażenie było niesamowite a jeszcze nie weszliśmy na stadion. Mateusz pomógł mi wyjść z taksówki i podał mi rękę.
- Gotowa na spełnienie swojego marzenia ? - spytał.
- Dla tego momentu żyłam - odparłam z ogromnym uśmiechem.
Camp Nou było cudowne, nawet nie potrafię opisać jak szczęśliwa byłam, że się tam znalazłam. Weszliśmy na stadion. Gdybym tylko wiedziała, że będę pojawiać się tam później regularnie... Zajęliśmy nasze miejsca, i aż nie mogłam uwierzyć - były tak blisko korytarza, że gdybym chciała będę mogła dotknąć piłkarzy. To było cudowne uczucie. Powoli VIPowska trybuna zaczęła się zapełniać. Pojawiło się wiele osób związanych z Barceloną, o których czytałam na portalach. Nagle zobaczyłam JE - WAGs ! Antonellę, Daniellę, Julię i resztę. Na koniec weszła i ona, Shakira ! To było niesamowite. Byłam tak blisko nich, byłam na meczu Barcelony.
- Idź do nich, poproś o autograf - Mateusz szturchnął mnie w ramię.
- Niee, może w przerwie.
- Podoba ci się jak na razie ?
- Podoba ci się jak na razie ?
- Jest tak, jak sobie wyobrażałam - odpowiedziałam rozmarzona.
Zabrzmiał hymn FC Barcelony. Zawodnicy pojawili się w korytarzu i zaczęli wchodzić na murawę. Spojrzałam w stronę korytarza, nasze spojrzenia spotkały się, uśmiechnął się do mnie. Od tego momentu moje życie miało zmienić się diametralnie... Szkoda, że o tym nie wiedziałam. Cieszyłam się chwilą, że on na mnie patrzy, że zwolnił kroku jakby chciał się zatrzymać przy mnie... Że koledzy musieli go popychać w stronę murawy, że mimo wszystko odwracał za mną głowę ...
~~~~~
No to pierwszy rozdział mam za sobą :)
Mam nadzieję, że się podobało.
Zostawiajcie komentarze, bardzo proszę. Będą bardzo pomocne.
ej jak mogłaś w takim momencie przerwać czekam z niecierpliwością na nowy piszesz bosko czekam na nowy
OdpowiedzUsuńWow *o* Ja się zaczynam zakochiwać w tym opowiadaniu, jest takie.. inne, ale pozytywnie :D Jestem ciekawa kto się tak na nią patrzył na tym stadionie.. Znowu skończyłaś w takim momencie, że... Aż mnie ciekawość zżera od środka xD A ta Kasia czy jak jej tam to nie wie co traci. Żeby zrywać przyjaźń, bo dziewczyna chce spełnić swoje marzenia i nie przyjdzie na imprezę? Nooo okej... Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej <3 Informuj mnie :*
OdpowiedzUsuń