Chciał mnie pocałować. Musiałam użyć całej siły woli, żeby go odepchnąć.
- Marc, co ty wyprawiasz ?
- Ja, ja ... nie wiem - wyjąkał - Przepraszam.
Chciał mnie przytulić na przeprosiny, ale się odsunęłam. Nie ręczyłam za siebie, za to, jak mogę się zachować. Miałam Jordiego i tego chciałam się trzymać.
- Ok, nic się nie stało.
- Jak to nie ? Boże, co ja chciałem zrobić ! - wykrzyknął.
- Alkohol zmienia człowieka. Uznajmy, że nic się nie stało, okej ?
- Dziękuję.
- Chodź, wracamy do hotelu.
Dzisiejszej nocy spałam u chłopaków w apartamencie. Nie było sensu, bym wracała w środku nocy do domu i z samego rana jechała z powrotem, żeby się pożegnać. Tello wspaniałomyślnie oddał mi swoje łóżko i będzie spał na kanapie - o ile w ogóle będzie spał tej nocy. Cristian podejrzanie często pożyczał mi swoje rzeczy, ma zbyt dobre serce.
Szliśmy w milczeniu do hotelu. Nie wiem, o czym myślał Bartra, ale ja nadal miałam przed oczami ten nasz niedoszły pocałunek. Byłam wściekła na niego, że przez ten jeden gest mógł zniszczyć to, co wytworzyło się między mną a Albą. Gdyby do niego doszło nie potrafiłabym przejść nad nim do porządku dziennego, musiałabym powiedzieć Jordiemu. A to zniszczyłoby wszystko. Z drugiej strony byłam wściekła na siebie. Dlaczego ? Bo chciałam, żeby jednak mnie pocałował. Czułam, że coś mnie do niego przyciąga. I widziałam to samo w jego oczach. To wszystko przez ten alkohol, oboje trochę za dużo wypiliśmy i takie były efekty - odczuwaliśmy coś, czego normalnie w życiu byśmy nie poczuli. Poczułam na sobie jego wzrok. Spojrzałam w jego stronę, to od razu udał, że patrzy w inną stronę. Uśmiechał się smutno. Mogę się założyć, że to dlatego, że żałował tej chwili słabości, która mogła zniszczyć jego związek.
Po powrocie do hotelu od razu położyłam się spać. Chciałam zapomnieć o tym, co mogło się wydarzyć. Jednak prześladowało mnie to w snach. Jednak w moim koszmarze udało nam się pocałować, na czym przyłapała nas Sandra, która potem goniła mnie po całej plaży z mordem w oczach. Miało wydarzyć, się coś gorszego ale nagle obudził mnie ktoś, kto z impetem skoczył na moje łóżko i przewrócił się na mnie.
- Aaa, Thiago idioto ! - krzyknęłam.
- Wstawaj, szkoda dnia - powiedział z uśmiechem.
- Ja cię kiedyś zabiję - mordowałam go wzrokiem, na co on przytulił mnie - ej, mokry jesteś !
- Właśnie brałem prysznic, tobie też by się przydał - zmarszczył nos - Cuchniesz alkoholem.
- Bo ty nie.
- No ale ja mogę.
- A ja to niby nie. Kiedy wróciliście ? - zmieniłam temat.
- Jakieś pół godziny temu. Dobra, ja ci nie przeszkadzam, za pół godziny masz być gotowa - wyszedł.
Pobiegłam do łazienki i probowałam doprowadzić się do stanu używalności. Następnym razem jak będę chciała pić z piłkarzami niech ktoś mi przypomni, jak się dzisiaj czułam. To było aż dziwne, oni wypili o wiele więcej niż ja, a patrząc na to, jaki Thiago jest rześki, nic im nie było. Kwestia wprawy. Założyłam letnią sukienkę i wyszłam do nich.
- No no no - powiedział z podziwem Sergi Roberto. Pokazałam mu język i ruszyłam w stronę drzwi.
Usiedliśmy przy stoliku i zamówiliśmy jedzenie.
- No to powiedzcie gdzie byliście - powiedziałam patrząc na Tello siedzącego obok mnie.
- Tu i tam.
- No nie bądź taki tajemniczy.
- To lepiej wy pochwalcie się, co robiliście - porozumiewawczo uśmiechnął się do mnie i do Marca Alcantara.
Spojrzałam na Bartrę i mimowolnie się zarumieniłam. Nie mam pojęcia dlaczego tak zareagowałam, przecież nic się nie wydarzyło.
- Nic, zobaczyliśmy, że sobie poszliście gdzieś bez nas to wróciliśmy do hotelu - spojrzał na nich z wyrzutem.
- Oj już, tylko się nie popłacz - zaśmiał się Sergi - na pewno bawiłeś się lepiej niż my.
- Co masz na myśli ? - zapytałam.
- Nic - szybko uciął rozmowę Tello.
Po śniadaniu nadszedł czas na szybkie pakowanie i wyjazd na lotnisko. Nasz pożegnanie nie trwało długo, a mimo to powstrzymywałam łzy. Obiecaliśmy sobie, że niedługo się spotkamy - kolejna obietnica bez pokrycia. Staliśmy w hotelowym holu.
- No to do zobaczenia - powiedziałam uśmiechając się przez łzy. Thiago i Tello przytulili mnie i poszli w stronę taksówki. Sergi ruszył za nimi. Zostałam sama z Marciem. Spojrzał mi w oczy.
- Jeszcze raz cię przepraszam.
- Ale za co ? Ja już nic nie pamiętam - zaśmiał się i przytulił mnie mocno. Ciężko było mi się od niego oderwać.
- No idź już. Pozdrów resztę zespołu, Julię , Sandrę wszystkich - skrzywił się trochę, pomachał mi i wsiadł do samochodu.
****
Po wyjeździe chłopaków nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Miotałam się po domu, czułam, że mam mętlik w głowie. W końcu wyszłam i poszłam na plażę. Przy szumie fal zawsze najlepiej mi się myślało.
Nie wiedziałam już, co czuję. Był Jordi.
Pierwszy chłopak od dawna, do którego coś poczułam. Widać było, że mu na mnie zależy, traktował mnie jakbym była ósmym cudem świata. Był taki opiekuńczy, szarmancki, cudowny. Uwielbiałam z nim rozmawiać. Był tylko jeden problem - odległość. Nie dało się o niej zapomnieć,niszczyła wszystko, co udało nam się stworzyć. No bo jak być z kimś, do kogo nie można się przytulić ? Nie można przyjść i spędzić czasu ? Powoli rozmowy na skajpie mi nie wystarczały. Nie da się stworzyć związku bez bliskości. Związku, którego oboje pragnęliśmy. Te przeszkody sprawiały, że bolało mnie serce.
Był też Marc. Nie nie było go, był tylko kolegą. Ale nie mogłam wyrzucić go ze swojej głowy. Już w Barcelonie poczułam, że wytworzyła się między nami pewnego rodzaju więź, która tu w Polsce jeszcze się pogłebiła. Coś mnie do niego przyciągało. Widziałam też, że nie byłam mu obojętna. On tworzył szczęśliwy związek z Sandrą, ja miałam namiastkę związku z Jordim. Tym pocałunkiem każdy z nas mógł wiele stracić, dlatego dobrze, że do niego nie doszło. Mogłam się założyć, że to tylko ja szukałam dziury w całym i wyobrażałam sobie niewiadomo co. Tak naprawdę pewnie nic między nami nie było. Jedyną pewną rzeczą było to, że siedział mi w głowie. Ale to nie było problemem, pozbędę się go i wtedy zostanie mi tylko Alba, na relacjach z którym powinnam się skupiać od początku.
Wiedziałam, że związek z piłkarzem z Barcelony nie ma sensu. Ale usilnie trzymałam się myśli, że nam się uda. Nie wiedziałam, czy byłam gotowa walczyć o ten związek. W głębi duszy siedząc i myśląc o tym, czułam, że nie dam sobie rady. Że to mnie przerośnie. Z bezsilności popłynęły mi łzy.
Ktoś klepnął mnie w ramię.
- Hej, co tu robisz tak późno ? - na dźwięk głosu Mateusza od razu się uśmiechnęłam - Dlaczego płaczesz ?
- Nie płaczę.
- No przecież widzę - usiadł na piasku i przytulił mnie. Nie było ważne, że od dawna nie gadaliśmy. Wszystko wróciło. W jego ramionach poczułam, że jestem bezpieczna i że dla niego jestem najważniejsza. Przestałam płakać.
- Myslałam sobie po prostu.
- Od kiedy to myśli sprawiają, że płaczesz ?
- Odkąd są smutne.
- Magda co się stało ?
- Nic.
- No proszę cię. Wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko.
- Mateusz, ja się zakochałam.
- W końcu - wyszeptał. Wziął moją twarz w dłonie i delikatnie pocałował.
Wtedy zrozumiałam, że jest jeszcze on. I podjęłam decyzję .....
~~~~~~
Rozdział by nie powstał gdyby nie Lulu :**
Udało mi się zdobyć komputer, więc napisałam.
Pisany tak na szybko, więc przepraszam, ale nie jest jakiś super. Mimo wszystko mam nadzieję, że się spodoba :)
Jeeju, a myślałam, że Marc ją pocałuje! A tu proszę, wyręczył go Mateusz, tego się kompletnie nie spodziewałam.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Magda w najbliższym czasie znów spotka się z piłkarzami Barcy. :)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie na rozdział drugi.
http://estar-9-contigo.blogspot.com/
boże musiałaś uciąć w takim momencie ? XD
OdpowiedzUsuńnie ma co, czekałam na ten rozdział. *o*
Czemu oni się nie pocałowali, byłoby tak dużo dramaturgi :) ALe bardzo mi się podobał! A to z tym Mateuszem, ja cież pierdzielę. :* POzdrawiam :* Pati :)
OdpowiedzUsuńmaatko, ile się tu wydarzyło! Oby tak dalej, buziaczki
OdpowiedzUsuń