czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 7.

UWAGA UWAGA MAŁE ZMIANY !!!!

  1. Jeśli chcesz mnie powiadomić o nowościach na swoim blogu, klikasz TUTAJ i zamieszczasz linka.
  2. Jeśli chcesz, żebym powiadomiła Cię o nowościach na moim blogu, klikasz TUTAJ i zostawiasz swojego aska, fejsa, gg, itp :)






początek czerwca.

Od powrotu z Hiszpanii dni mijały mi strasznie szybko. Dzieliłam je między ciągłe rozmowy z Jordim, Julią i innymi znajomymi poznanymi w Barcelonie. Tak bardzo się zaprzyjaźniliśmy, że nie czuło się tego, że tak wielka odległość nas dzieli. Razem świętowaliśmy wygraną w Primera Division, co prawda ja byłam w Polsce, ale to ładnie pominęliśmy. Prawie całkowicie ograniczyłam życie towarzyskie w Gdyni, wszystko działo się teraz w Barcelonie. Pomógł mi w tym fakt, że z Mateuszem prawie w ogóle nie rozmawiałam, jedynie z Kasią moje kontakty się polepszały powoli, ale to już nigdy nie będzie to samo. Żałowałam utraty Mateusza, ale widziałam, że teraz jest lepiej, nikt nie czepiał się mnie o byle co. Miałam nadzieję, że z czasem wszystko wróci do normy. Mimo tego czułam, że moje życie nie może być lepsze, spełniłam swoje marzenia, poznałam cudownych ludzi, którzy polubili mnie taką jaka jestem i miałam kogoś, kto z czasem może stać się dla mnie kimś bardzo ważnym. Tylko jedna rzecz sprawiała, że na moim błękitnym niebie pojawiały się burzowe chmury. Ten sen prześladował mnie od powrotu z Katalonii. Pojawiał się kilka razy w tygodniu. Zawsze taki sam. Zawsze on, ten jego nieziemski uśmiech i zielone oczy. Za każdym razem zatracałam się w nim tak samo. Za każdym razem budziłam się smutna, że to już koniec. Wiedziałam, co wyraża. Że jest to to, o czym skrycie marzyłam, czego podświadomie pragnęłam. Wiedziałam także, że on nigdy nie będzie mój. Że to pożądanie jest bezsensowne, ale niestety silniejsze ode mnie. Jeszcze nigdy nie czułam z nikim takiego przyciągania. Ten sen mimo iż taki przyjemny, został nazwany przeze mnie koszmarem. Dlaczego ? Bo przypominał mi o tym, czego nie mogłam mieć. Nienawidziłam siebie za niego. Miałam kogoś, Jordiego, który stawał się dla mnie kimś bardzo ważnym, a ja jak idiotka śniłam o kimś innym. Najgorsze było to, że wizja jego uśmiechu męczyła mnie również w dzień, wystarczyła chwila zamyślenia, a już miałam go przed oczami.
Tak samo było teraz. Zganiłam się w duchu "Pomyśl o Jordim. Albo lepiej, skup się na lekcji idiotko". Z zamyślenia wyrwał mnie wibrujący telefon. Byłam akurat na lekcji hiszpańskiego, więc ukradkiem spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił Thiago, czyli pewnie Julii znowu rozładował się telefon i korzysta z telefonu swojego chłopaka.

  • No co chcesz Julia ? - wyszeptałam - Jestem na lekcji.
  • Jaka Julia ? - zaśmiał się Thiago - To ja, twój ulubiony piłkarz.
  • Pominę to ostatnie zdanie.
  • No tak, tak, ja tylko żartowałem. No przecież wiem, że jest Jordi - powiedział obrażony.
  • Przestań. Chcesz coś ? Bo mam lekcję.
- Magda, czy ty rozmawiasz przez telefon ? - usłyszałam.
- Nie, no gdzie, co pani wymyśla.
  • No właśnie chciałem się spytać, gdzie masz tę lekcje.
  • Co ?
  • No w jakiej sali.
  • 9 - szybko się rozłączyłam, bo nauczycielka zaczęła do mnie podchodzić. 
- Korzystałaś z telefonu. 
- Wcale nie - zaprzeczyłam, chodź wiedziałam, że mi nie uwierzy.
- To prawda, ona się obróciła do tyłu i tłumaczyła mi zadanie - wstawiła się za mną Kasia. Uśmiechnęłam się do niej i wyszeptałam : "dzięki". Nagle drzwi się otworzyły i wszystkie głowy zwróciły się w stronę czterech osób, które weszły do klasy. Zaniemówiłam, nie wierzyłam w to, co się dzieje. Nauczycielka spojrzała w stronę gości.
- Słucham ? W czym mogę pomóc ? - zapytała po polsku.
- Dzień dobry - zaczął jeden z nich płynnie po hiszpańsku - Przepraszamy, że przeszkadzamy, ale możemy zwolnić Magdę z lekcji ?
- Jak to ? Magda, czy to twój kolejny pomysł na ucieczkę ? - zwróciła się do mnie, ale nie odpowiedziałam. Nie docierało do mnie to, co widzę. Reszta klasy również patrzyła zaskoczona na nich.
- Nieee - wyjąkałam. Chłopcy uśmiechnęli się do mnie.
- To co, możemy zwolnić Magdę ? I tak lekcja zaraz się kończy.
- Niestety, ale mogą ją zwolnić tylko osoby pełnoletnie.
- Nie ma z tym problemu - uśmiechnął się - tylko chwilę, który z nas jest najstarszy?
Zaczęli przeszukiwać swoje dowody w poszukiwaniu tego, który urodził się najwcześniej.
- Proszę bardzo, o to zwolnienie - powiedział po chwili zielonooki chłopak - może być ?
- Tak - odpowiedziała nauczycielka - Magda możesz zabrać swoje rzeczy. Ja nie wiem, co się w tej szkole teraz dzieje.
- Do widzenia - wzięłam swoje rzeczy i wyszłam z sali z chłopakami.
*
- No, co wy tu robicie ? - spytałam spoglądając "wściekle" na Thiago, Marca, Cristiana i Sergi Roberto po wyjściu z sali.
- No ten, my no - zaczęli kręcić, zaśmiałam się i przytuliłam ich na powitanie.
- Tak bardzo za wami tęskniłam !
- Nie jesteś zła, że tu jesteśmy ? - spytał z niedowierzaniem Cristian.
- Ale dlaczego miałabym być ? Już myślałam, że was więcej nie zobaczę.
- Na to byśmy ci nie pozwolili - zapewnił mnie Marc.
- Ej, a gdzie jest Jordi ? - uśmiech nagle zniknął z mojej twarzy - Mówił, że przyjedzie.
- No właśnie - wyjąkał Thiago - myśleliśmy, że może nie zauważysz, że go nie ma.
- Co ty gadasz ? - parsknął Sergi.
- No nie okłamujmy jej - zaczął Marc.
- Ja jej to powiem - przerwał mu Thiago - Alba miał tu przyjechać zamiast nas, ale jego mama zachorowała. Nie chciał marnować biletu i zaproponował Julii, żeby przyjechała.
- Szkoda - zasmuciłam się, na co Cristian od razu objął mnie ramieniem - To czemu jej tu nie ma ?
- Bo ma jutro zaliczenie na studiach.
- Dlatego masz całą naszą czwórkę - radośnie powiedział Marc, uśmiechając się szeroko i rozkładając ramiona, by mnie przytulić. Mimowolnie wtuliłam się w niego i od razu poczułam się lepiej. Pachniał cudownie, co udało mi się zauważyć.
- No już,już wystarczy tych czułości gołąbeczki - zaśmiała się reszta, tylko Sergi Roberto przyglądał nam się w ciszy. Uśmiechnęłam się dziarsko.
- To nie będziemy tak tu stać, idziemy zwiedzać miasto !
- Chciałaś powiedzieć, położyć się na plażę - wszedł mi w słowo Tello.
- No tak tak, chodźcie, bo zaraz mnie wrócą na lekcje.
****
Cały dzień siedzieliśmy na plaży. Mimo tego chłopacy nadal mieli siłę, żeby szaleć jak dzieci. Ja już od dawna siedziałam tylko na piasku i oglądałam ich wygłupy. Cieszyłam się, że przyjechali, ale brakowało mi Jordiego. Myślałam, że jeśli już ktoś z Barcelony przyjedzie do Polski, to będzie to właśnie on. Było mi przykro, naprawdę za nim tęskniłam, ale wiedziałam, że nie mógł. Że gdyby nie choroba jego mamy, to właśnie on siedziałby ze mną na plaży. Wyglądałoby to inaczej, to jest pewne. Z drugiej strony nie byłam pewna jak to wszystko, by się potoczyło. Nie czułam się w pełni gotowa na związek, choć był on dla mnie bardzo ważny. Jakaś część mnie cieszyła się, że nie muszę się tym zastanawiać, że mogę po prostu cieszyć się mile spędzonym czasem z chłopakami. Ich radosne krzyki sprawiały, że uśmiech nie schodził mi z twarzy. Dostałam smsa od Alby : "Przepraszam, to nie tak miało wyglądać, tak bardzo za tobą tęsknię. J". Uśmiech mi przygasł, co od razu zauważył Tello.
- Zimno ci, co ?
- Nie - zaprzeczyłam.
- Trzymaj moją bluzę.
- Pozbywasz się już drugiej bluzy - zaśmiałam się.
- Wiem, że są w dobrych rękach. A teraz mów, co się stało.
- Nic, zamyśliłam się.
- Spodziewałaś się Jordiego.
- Nie, to nie tak.
- Magda, nie zaprzeczaj, bo to widać.
- Ale ja się naprawdę cieszę, że tu jesteście. Tęskniłam za wami. - zapewniłam go.
- No dobra, wierzę - przytulił mnie i poleciał do chłopaków.
Wtuliłam się w jego bluzę, żeby nabrać odwagi i odpisałam Albie : "To nic, spotkamy się kiedy indziej. Uśmiechnij się i życz zdrowia mamie, M". Na więcej nie było mnie stać, bolała mnie ta różnica odległości. Nawet jeśli chciałabym budować z nim związek, czego w głębi duszy pragnęłam, to to była największa przeszkoda niszcząca go.
- Jesteśmy aż tak nudni, że siedzisz z telefonem ? - spytał ze smutną miną Marc i usiadł koło mnie.
- Odpisywałam na smsa. Wcześniej nie miałam odwagi.
- Znam to uczucie - popatrzył mi w oczy. Odwróciłam wzrok, nagle poczułam się niekomfortowo w jego towarzystwie. Długo jeszcze siedzieliśmy razem i rozmawialiśmy. Z każdą chwilą czułam się w jego towarzystwie coraz swobodniej.W końcu chłopacy rozsiedli się koło nas i przerwali nam rozmowę. Poczułam pewien niedosyt, chciałam więcej.
- No, to się zmęczyłem - powiedział Thiago, któremu mimo to uśmiech nie schodził z twarzy. Tworzyli z Julią taką radosną parę. Szkoda, że nie mogła przyjechać.
- Dziwi cię to ?
- Nie - parsknął śmiechem i przybił sobie piątkę z resztą - Tu jest cudownie, ja nie rozumiem jak my mogliśmy tu nie przyjeżdżać.
- Bo byliście głupi - pokazałam mu język.
- Och, no wiesz - udał, że się obraża, na co Tello wstał z piasku i skoczył na niego. Zaczęli się siłować przy wtórze pokrzykiwań Sergiego.
- Czemu jesteś taki cichy ? - spytałam Marca, który nie dołączył do zabaw chłopaków.
- Jakoś nie mam ochoty - wstałam i przyłożyłam mu rękę do czoła.
- Nie no, gorączki nie masz - powiedziałam poważnie, na co on się zaśmiał - Takiego lubię cię bardziej.
Spojrzał mi w oczy, które przyciągały mnie swoją zielenią. Nie wiem, co by się stało, gdyby nie Thiago, który podszedł do nas.
- Jestem zmęczony, wracamy do hotelu.
Wróciłam do domu koło drugiej, rodzice nawet nie pytali z kim byłam. Bardzo to w nich lubiłam.
******
Piłkarze zostali w Polsce przez 3 dni. Upłynęły nam na zwiedzaniu Trójmiasta, zabawach na plaży i jedzeniu w restauracjach. Hiszpanie naprawdę dużo czasu spędzają na jedzeniu., to aż niewiarygodne ile. Przez nich będę gruba. Na szczęście, żeby temu zapobiec biegaliśmy rano na plaży. Znaczy się rano było pojęciem względnym, 12.30 dla mnie porankiem nie była, ale Sergi uparł się, że jest. Do szkoły nie chodziłam, rodzice, gdy usłyszeli, kto przyjechał, pozwolili mi zrobić sobie wolne.
To był ostatni wieczór chłopaków w Gdyni, następnego dnia musieli wracać. Tak szybko minął nam czas spędzony razem. Będąc z nimi wyobrażałam sobie, jak cudownie wyglądałoby moje życie gdybym żyła w Katalonii. Niestety było to marzenie, które nigdy się nie spełnić. Myśl, że tracę tak cudowną rodzinę wywoływała w moich oczach łzy. Aby uczcić ich wyjazd poszliśmy do klubu w centrum miasta.
- No to idziemy pić - powiedział Tello i ruszył do baru. Wtórował mu Thiago. Oni byli jacyś niezaspokojeni, ciągle pili. Zaczynałam się zastanawiać, gdzie oni mieszczą ten cały alkohol. Faceci - ich nie zrozumiesz.
- Chodź, postawię ci drinka - zaproponował mi Sergio. Nie musiał mnie dwa razy prosić, po chwili wszyscy w czwórkę okupowaliśmy bar.
- Co za pijaki z was, aż wstyd - powiedział Marc na powitanie.
- No tak, abstynent przyszedł - zaśmiałam się.
- Kpisz sobie ze mnie ? - zapytał groźnie obrońca.
- Tak - popatrzyłam mu odważnie w te zielone oczy i od razu zaczęłam tego żałować. Bartra wyniósł mnie na środek parkietu. Tańczyliśmy tak długo, że aż nie czułam nóg. Podeszłam do baru i klapnęłam na krzesło.
- Gdzie chłopacy ? - spytałam równie zdziwionego brakiem kolegów Marca.
- Pewnie znowu gdzieś zniknęli, wrócą rano.
- Czyli zostaliśmy sami...
- Przeszkadza ci to ?
- Nie, oczywiście, że nie - zaśmiałam się ukrywając strach. Nie byłam pewna, tego co mogę zrobić, będąc tylko z nim.
- Wiesz co, nudno tu, chodźmy się przejść.
Wyszliśmy z klubu i skierowaliśmy się w stronę plaży. Księżyc jasno świecił, wieczór był dosyć chłodny, więc Marc dał mi swoją marynarkę. Szliśmy powoli bulwarem w ciszy. Nie była to wymuszona cisza, raczej taka, w której cudownie się milczy. Przerwał ją Bartra, który objął mnie ramieniem.
- Marc ... - zaczęłam. Spojrzał mi głęboko w oczy i pochylił się....




W KOMENTARZACH PISZCIE TO, CO WASZYM ZDANIEM SIĘ WYDARZY :)


~~~~~~~
Dedykuję ten rozdział Patrycji  ,  która zadedykowała mi już 2 rozdziały :**

Przepraszam, że rozdział jest taki krótki, ale chciałam zostawić Was w niepewności, co wydarzy się dalej :P

WYJEŻDŻAM NA WIEŚ, WIĘC KOLEJNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ DOPIERO W SIERPNIU

DZIĘKUJE WAM ZA TE PONAD 2000 WYSWIETLEŃ !!!! :****  Nie spodziewałam się nawet 1/5 z nich ;o

HISZPANIA W FINALE PUCHARU KONFEDERACJI !!!! <3








poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 6.

Ze snu wyrwał mnie ostry dźwięk budzika. Wszystko zniknęło, pozostało mi tylko wspomnienie tych jego przeraźliwie zielonych oczu i uśmiechu na pożegnanie. Jęknęłam cicho, taki piękny sen i musiał się skończyć. Próbowałam jeszcze do niego wrócić, ale nie szło. Wstając spojrzałam na plakaty nad łóżkiem i przypomniałam sobie, jak spędziłam weekend. Usiadłam z wrażenia, nadal ciężko było mi w to uwierzyć. Zawibrował mi telefon : " Miłego dnia, już niedługo się spotkamy. J." Od razu się uśmiechnęłam, przypomniały mi się nasze pocałunki. Ten to potrafi poprawić humor.
- Magda, śniadanie ! - usłyszałam z dołu.
- Już, tylko się ogarnę.
Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, wcisnęłam czapkę na głowę i zeszłam na dół. Zaczęłam odczuwać brak snu z tego weekendu. Prawie zasnęłam przy śniadaniu. W samochodzie było nie wiele lepiej, znowu spóźniłam się na polski. Wpadłam jak burza do klasy i odruchowo zajęłam miejsce obok Kasi.
- Co ty robisz ? - usłyszałam.
- Staram się spać - wymamrotałam leżąc na ławce. Przymknęłam oczy i próbowałam sobie przypomnieć mój sen. Niestety nadal miałam przed oczami tylko tę zieleń jego oczu. Powoli się w niej zatracałam, nagle Kasia mnie szturchnęła.
- Zdejmij tę czapkę ! Czy ty mnie w ogóle słyszysz ? - nauczycielka wściekała się na mnie podchodząc do ławki - Czy ty śpisz na lekcji ?
- Tak.
- Jakim cudem, czy ty wstydu nie masz ? - Kasia zaśmiała się obok.
- No najwyraźniej nie, przepraszam, nic nie spałam w ten weekend.
- Lepiej się pochwal, co robiłaś - z sarkazmem rzuciła moja przyjaciółka, co od razu podchwyciła polonistka.
- Byłam w Barcelonie, wielkie mi coś.
- Co za młodzież, nic tylko do klubów chodzi - powiedziała rozgoryczona nauczycielka.
- Byłam w Hiszpanii, nie w klubie - wymamrotałam, zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z klasy, bo akurat zadzwonił dzwonek. Od razu podeszli do mnie znajomi.
- Byłaś w Barcelonie ? Serio ?
- No tak.
- Po co ?
- Na meczu.
- I jak było ? - pytali wszyscy.
- Cudownie - znowu zawibrował mi telefon, dzwoniła Julia.
  • Hej, jak tam ? - usłyszałam jej dziarski głos - wstałaś już ?
  • Dziewczyno, ja już w szkole jestem - wymamrotałam.
  • Oj to nie za fajnie, a ja właśnie śniadanie Thiago robię, na 11 ma trening.
  • Że ci się chce tak wcześnie wstawać.
  • Czasem trzeba. Słuchaj, mam pytanie. A raczej, mamy pytanie.
  • Dawaj.
  • Kiedy do nas wpadasz znowu ? Wszyscy tęsknią.
  • Nie mam pojęcia, już pewnie w ogóle.
  • O na to ci na pewno nie pozwolimy !
  • My ? - byłam zdziwiona.
  • No tak, chłopacy, WAGs, Jordi. Alba to szczególnie, podobno był nieźle załamany wczoraj wieczorem. Sergio mówił.
  • Weź nie dołuj bardziej, tak strasznie chciałabym wrócić.
  • Z kim rozmawiasz ? - usłyszałam głos Alcantary.
  • Z Magdą.
  • O, pozdrów i powiedz, że ma tu wrócić.
  • Magda...
  • Słyszałam - przerwałam jej i się zaśmiałam.
  • To już musisz przyjechać.
  • Postaram się - obiecałam - wiesz, muszę kończyć już.
  • Trzymaj się, buziaki.
- Kto to był ? - od razu usłyszałam.
- Julia Vigas.
- Weź nie żartuj.
- Mówię prawdę, poznałam całą drużynę Barcy - na potwierdzenie pokazałam jedno ze zdjęć, które miałam na telefonie.
- Wow, jakim cudem ?
- No właśnie, pochwal się - dodała sarkastycznie Kasia.
- Nie mam zamiaru, idę do domu - skierowałam się do szatni. Nie miałam sił siedzieć w szkole i odpowiadać na te durne pytania ludzi z klasy. 
  • Śpisz jeszcze ? - zadzwoniłam do Mateusza.
  • Tak.
  • Co potem robisz ?
  • Muszę jechać do Gdańska.
  • Czyli nie możesz się spotkać ?
  • Nie, wpadnij jutro na mecz, okej ?
  • No dobra, to śpij, nie przeszkadzam.
Wróciłam do domu i od razu położyłam się do łóżka. Próbowałam zasnąć, ale zbyt wiele myśli krążyło mi po głowie. Rozmowa z Julią rozbudziła we mnie tęsknotę za Katalonią. Próbowałam wymyślić jakiś sposób na wyjazd tam, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Po raz kolejny zaczęłam oglądać zdjęcia z wyjazdu. Postanowiłam je wywołać, więc zrzuciłam je na komputer. Zaczęłam przeglądać informacje na temat Barcelony i od razu podskoczyło mi ciśnienie. Wszędzie były artykuły o Jordim Albie i jego nowej  dziewczynie "na tydzień" . Czego to już ludzie nie wymyślą. Zabolało mnie określenie "dziewczyna na tydzień", nie wiedziałam, że z Jordiego taki casanova, że zmienia ciągle dziewczyny. Na początku myślałam, że może to nie prawda, ale wiele dzienników nazwało mnie tak samo. Zaczęłam się zastanawiać, czy to, co było między nami, nie było udawane.
"Nawet nie próbuj myśleć, że to, co twierdzą te szmatławce to prawda. Pogadamy, jak skończę trening. J"
Jaka telepatia. Nie odpisałam nawet, byłam zła i niewyspana. Przeglądałam strony dalej i na każdej było to samo. Łzy napłynęły mi do oczu. Spędziłam tam jeden weekend, a już cała Hiszpania miała mnie za dziewczynę lecącą na kasę. Nie tak sobie to wszystko wyobrażałam. Musiałam się odstresować, wyjęłam książkę od Mateusza i zaczęłam czytać.
***
- Cześć - usłyszałam Jordiego na skajpie. Nie odzywałam się, nadal byłam na niego wściekła za te gazety. W sumie to nie powinnam być zła na niego, ale sama nie wiem, tak było mi łatwiej, znaleźć sobie kogoś do obwiniania.
- No odezwij się proszę, bo będę smutny - zrobił smutną minę, która przy jego chomiczkach wyglądała cudnie. Mimowolnie wybuchnęłam śmiechem.
- Z czego się śmiejesz ?
- Z ciebie głupku.
- Aż tak śmieszny jestem ?
- Yhym - zaczynał mnie boleć brzuch od śmiechu. I tyle jeśli chodzi o mój zły nastrój - Nie wiem, co ty w sobie masz, ale nie potrafię się na ciebie gniewać.
- No to chyba dobrze - uśmiechnął się - Ale teraz rozmowa na poważnie. 
- Okej, ale mam się bać ?
- To, co przeczytałaś w tych gazetach, to jedno wielkie kłamstwo. Ja nie jestem taki.
- Przecież wiem.
- To czemu byłaś na mnie zła ?
- Bo bałam się, że to może być prawda - wyszeptałam. 
- Nigdy. Tak bardzo chciałbym cię teraz przytulić - powiedział smutno - tęsknię za tobą, te dwa dni to było za krótko.
- Wiem - po raz kolejny miałam łzy w oczach. Co ten chłopak w sobie miał ? Ciągle albo się śmiałam, albo płakałam przez niego. 
- Ej, nie płacz. Nie chcę, żebyś przeze mnie płakała.
- Nie płaczę przecież - pociągnęłam nosem.
- Nie umiesz kłamać - zaśmiał się - A teraz mogę ci zadać bardzo poważne pytanie ?
- Jasne.
- Czemu nie ma cię w szkole ? - wybuchnęłam śmiechem.
Nawet nie wiem jak to się stało, a była już 19. Musieliśmy skończyć, bo do Jordiego wpadł Sergi Roberto pograć w fifę. Cały dzień spędziłam rozmawiając z nim przez skajpa. To było cudowne, mogłam mu powiedzieć o wszystkim, tematy nam się nie kończyły. Wydawało mi się, że jest między nami coś wyjątkowego. Czułam pewien niedosyt, tęskniłam za jego głosem. Nie mogłam siedzieć w domu, więc poszłam do galerii poprosić o wywołanie zdjęć. Chciałam powiesić je nad łóżkiem, żeby codziennie przypominały mi, że marzenia mogą się spełniać.
- Czemu nie byłaś dzisiaj w szkole ? - usłyszałam po powrocie do domu.
- Przecież byłam.
- Nie przeginaj Magda - mama najwyraźniej nie była w dobrym humorze.
- Byłam zmęczona, więc wróciłam do domu. Jutro będę cały dzień.
- No to rzeczywiście poświęcenie. 
- Żebyś wiedziała. A mamo, idę jutro do Mateusza oglądać mecz i zostanę już na noc, bo nie chcę sama tak późno wracać.
- Znowu mecz ? Przecież w sobotę byliście na meczu !
- Mamo, ale sezon się jeszcze nie skończył ...
- No skąd ja mogę wiedzieć. Możesz iść, ale masz w środę pójść do szkoły.
- Okej.
- Tylko spróbuj się nie pojawić.
- No przecież pójdę.

Tuż przed snem zadzwonił telefon.

  • Hej - usłyszałam jego głos.
  • Hej.
  • Chcę ci życzyć dobrej nocy.
  • Dziekuję, ale nie musiałeś przecież dzwonić.
  • Wiem, ale chciałem uslyszeć jeszcze twój głos. I chciałem powiedzieć ci, że już odliczam dni do naszego spotkania.
  • To kiedy przyjeżdżasz ?
  • Niespodzianka. Kolorowych snów. - i tak po prostu się rozłączył.
Tej nocy znowu śniłam o tych elektryzujących zielonych oczach.
***
- Hej, gotowa na mecz ? - Mateusz przytulił mnie na powitanie.
- No jasne.
- Idź do salonu, zaraz przyjdę.
Usiadłam na kanapie i wyjęłam telefon. " Powodzenia :* Strzel dla mnie bramkę. M" napisałam Jordiemu. Od razu dostałam odpowiedź " Będzie na pewno, chłopaki pozdrawiają . J". Uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
- Co się stało ?
- A co miało się stać ? - zapytałam zdziwiona.
- No nie wiem, szczerzysz się jak głupia do tego telefonu.
- Wcale nie.
- No przecież widzę - zaśmiał się.
- Nie śmiej się ze mnie.
- Nie było cię wczoraj w szkole .
- Ty też masz zamiar się o to czepiać ?
- Tak, bo umówiliśmy się, że odkąd skończyłem szkołę przestaniesz opuszczać lekcję.
- Skończ. Wyszłam i tyle. W domu bawiłam się lepiej, uwierz mi. - automatycznie myślami powróciłam do wczorajszego dnia. Byłam mi smutno, że dzisiaj nie mogliśmy tego powtórzyć. Tak bardzo brakowało mi rozmowy z nim. Te dwa smsy wymienione przed chwilą już mi nie wystarczały.Pragnęłam dłuższego kontaktu. Z drugiej strony wiedziałam, że akurat dzisiaj nie mogę go rozpraszać.
- O czym myślisz ?
- Tak mnie wzięło na myślenie o maturze - skłamałam.
- Masze jeszcze rok przecież.
- Jeszcze ? Chyba aż.
- Idziesz do Warszawy na studia tak jak ja, prawda ?
- No właśnie nie wiem.
- Jak to ?
- Znam dobrze język, chcę się usamodzielnić, więc myślałam nad studiami w Hiszpanii.
- Usamodzielnić możesz też się w Warszawie ze mną.
- Mateusz, przecież wiesz, że to nie to samo. To są jak na razie tylko marzenia, nie wściekaj się. O patrz, mecz już się zaczyna.
Rozpoczęła się transmisja. Pokazywali Camp Nou, a ja już nie byłam na kanapie w salonie, ale siedziałam wśród kibiców na trybunach. Magia wyobraźni była ogromna. Powróciły wspomnienia. Mecz rozpoczęła ta sama jedenastka, co ostatnio. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem. Chłopacy grali jak nie oni, nic im nie wychodziło. A jak już udawała im się jakaś akcja, to piłka zamiast w bramce przeciwnika, lądowała w rękach ich bramkarza. Byłam przerażona, tym, co się z nimi dzieje. Wyjęłam telefon i napisałam do Alby : "Jesteście najlepsi -  pokażcie to też dzisiaj na boisku. M". Po chwili zadzwonił do mnie, więc wyszłam na taras.
  • Jordi, co się dzieje na boisku ?
  • Nie mam pojęcia, nie możemy się odnaleźć.
  • Słuchaj mnie, jesteście najlepsi ! Jesteście niezwyciężoną Blaugraną, postrachem Europy ! A to jest Camp Nou, nie bez powodu każda drużyna boi się grać na tym boisku ! Pokażcie im dlaczego.
  • Dobrze gada, polać jej - usłyszałam w tle krzyczącego Alvesa - a w ogóle to kto to powiedział ?
  • Magda.
  • Oooo, Magda ! To weź ją na głośnik - wszyscy zaczęli krzyczeć.
  • Ja ci to Dani zapamiętam, wisisz mi piwo.
  • Będą nawet 3 jak wygramy.
  • Jestem za. Ale wracając, gracie jak pizdy, jakbyście nagle zapomnieli, co to w ogóle piłka. 
  • No przecież wiemy.
  • I co macie zamiar z tym zrobić ?
  • Wygrać ten mecz ! - krzyknęli wszyscy.
  • Z kim wy tam rozmawiacie ? Kończyć i siadać mi tutaj - usłyszałam głos Tito.
  • Już kończymy - Jordi wyłączył mikrofon.
  • Wygraj dla mnie ten mecz, okej ?
  • Masz to jak w banku, zadzwonię wieczorem.
Po powrocie Mateusz od razu spytał:
- Z kim rozmawiałaś ?
- Z kolegą.
- To czemu wyszłaś ?
- Ponieważ była to prywatna rozmowa.
- Od kiedy ci przeszkadza, że słyszę twoje rozmowy ?
- Znowu robisz się taki jak w Barcelonie - powiedziałam wściekła.
- Masz rację, przepraszam - usłyszałam po chwili.
- Odwieziesz mnie do domu po meczu ?
- Przecież miałaś zostać na noc.
- Wiem, ale przypomniałam sobie, że muszę coś jeszcze wydrukować na jutro na lekcję.
- Możesz to u mnie zrobić.
- Jak, jak mam to na swoim  kompie ? 
- Dobra, odwiozę cię - powiedział cicho.
Druga połowa upłynęła nam w ciszy. Po rozmowie z Jordim poczułam, że chce wrócić do domu. Chciałam spokojnie z nim porozmawiać, a u Mateusza w domu nie byłoby to możliwe. Od razu by się czepiał i zachowywał jak idiota, tak jak przed chwilą. Od tego wyjazdu do Barcelony miałam go czasami dość. Z drugiej strony jednak był najważniejszą osobą w moim życiu i nie chciałam się kłócić. Coś czułam, że musimy sobie zrobić kilka dni przerwy, żeby przemyśleć to wszystko.
Chłopacy wyszli na boisko i od razu zaczęli lepiej grać. Dokładniej, agresywniej, ciekawiej - tak jak grają zazwyczaj. Widać, że Tito wpłynął na nich w szatni. Mimo tego nadal nie udało im się trafić do bramki.  Obrona przeciwników była nie do przejścia. Im nie zależało na tym, żeby wygrać, ale na tym , żeby nie stracić żadnej bramki. W końcu w 88 minucie Alexis przedarł się przez obrońców, podał piłkę Albie, który ograł bramkarza i czysto wpakował piłkę do bramki.
Zaczął skakać z radości, chłopacy rzucili się na niego.
 Jordi podbiegł do kamery, zdjął koszulkę, a pod nią miał drugą z moim imieniem. Popatrzył prosto w kamerę, uśmiechnął się i zrobił z dłoni serduszko. Szczerzyłam się do telewizora jak głupia, nie wierzyłam w to, co widzę. Jednak musiało to być prawdziwe, bo Mateusz obok mnie ściskał wściekle szklankę w ręce. W sercu zrobiło  mi się jakoś ciepło. Popatrzyłam na ekran, a tam Alba właśnie dostał żółtą kartkę za zdjęcie tej koszulki. Nic mu to nie przeszkadzało, latał po boisku z uśmiechem na ustach i białej koszulce z moim imieniem. Piłkarze przybijali mu piątki, już cieszyli się z wygranej. Mecz skończył się po 5 minutach wynikiem 1:0 dla Barcelony. Chłopacy zeszli szczęśliwi do szatni. W momencie kiedy zniknęli z ekranu, zaczęło mi ich brakować. Tak bardzo zżyliśmy się przez ten weekend. Taka przyjaźń zdarza się raz na jakiś czas, a ja będąc w Polsce żegnałam się z nią z każdym dniem coraz bardziej. 
Mateusz odwiózł mnie do domu. Na podjeździe zagaiłam :
- Dziękuję za podwiezienie. 
- Nie ma za co - powiedział chłodno.
- O co tym razem jesteś zły ? 
- O nic.
- Aha, czyli tak teraz będą wyglądać nasze rozmowy ? Przeprosiłeś dwa dni temu i nadal to samo. Wiesz co? Mam dość, musimy zrobić sobie przerwę.
- Jesteś tego pewna ?
- Tak - wyszeptałam i pobiegłam do domu. 
Było mi strasznie przykro, ale wiedziałam, że podjęłam dobrą decyzję. Przerwa pomoże nam dojść do siebie i sprawi, że wszystko będzie tak, jak kiedyś. Gorący prysznic zmył moje łzy. Akurat położyłam się do łóżka, kiedy usłyszałam dźwięk połączenia na skajpie.
- Wygraliśmy - powiedział z dumą Jordi na powitanie.
- Gratulacje - uśmiechnęłam się.
- To wszystko dzięki tobie.
- No nie przesadzaj.
- Ale ja mówię prawdę, ta rozmowa z tobą dużo nam dała.
- A nie rozmowa z Tito ? - spytałam sceptycznie.
- Nie, on tylko przekazał nam taktykę na drugą połowę i tyle. To wszystko twoja zasługa.
- Oj przestań - zarumieniłam się.
- Widziałaś koszulkę ?
- Tak - wyszeptałam z jeszcze większym rumieńcem na twarzy.
- Podobała się ? 
- Oczywiście. Wiesz ... 
- Tęsknię za tobą - przerwał mi.
- Jordi, ja też. Ale to wszystko nie jest takie łatwe.
- Wiem - powiedział ze smutkiem - ale to się zmieni.
- Jak ?
- Coś wymyślę.
- To co, kolejna bramka też będzie twoja ? - zmieniłam temat, żeby się nie rozkleić.
- Jaka moja ? Każda jest dla ciebie - zaśmiał się.
- Oj no, wiesz o co mi chodzi.
- Wiem wiem, ale lubię się droczyć. Tak słodko się wściekasz.
- No wiesz - znowu wybuchnął śmiechem. Rzuciłam w niego poduszką, która odbiła się od ekranu. No tak, zapomniałam że jest kilka tysięcy kilometrów ode mnie. Tak łatwo było o tym zapomnieć rozmawiając z nim, tak dobrze się przy nim czułam.
- Muszę kończyć - powiedziałam z niechęcią - mam jutro szkołę.
- Słodkich snów - rozłączył się posyłając mi buziaka na dobranoc.
Odłożyłam laptopa na bok, położyłam głowę na poduszkę i znowu śniłam o nim. Tylko tym razem wraz z tym cudownym uśmiechem i oczami widziałam więcej, wiedziałam już kim on jest ...








Nie mogłam się powstrzymać, muszę wstawić :





~~~~
Rozdział zatytuowany mojej najlepszej przyjaciółce - Justynie :*

Wszelkie pretensje o to, że tak długo piszę oraz wszystkie pytania odnośnie bloga proszę kierować do Bartka. To wszystko jego wina, że tak długo nie pisałam ;*

No nie wiem, ten rozdział mi jakoś nie wyszedł ;c

Proszę zostawiajcie komentarze , to motywuje :)

Dzisiaj swoje urodziny obchodzi Leo Messi <3


A wczoraj Hiszpania wygrała z Nigerią 3:0 w PK po dwóch golach Jordiego Alby i jednym Fernando Torresa.




wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział 5.

... i pocałował mnie delikatnie. Później coraz mocniej. Nagle usłyszeliśmy gwizdy dochodzące z willi. No tak, piłkarze zaczęli zbierać się do domów. Byli tak wstawieni, że większość musiała zamawiać taksówki. Ich dziewczyny, przyzwyczajone już do tego, patrzyły tylko z dezaprobatą. Jordi wziął mnie za rękę i dołączyliśmy do nich. Ciężko było mi się pożegnać ze wszystkimi. Czułam, że jesteśmy sobie bliscy, że mimo tak krótkiej znajomości jesteśmy prawdziwymi przyjaciółmi. Nie obyło się bez łez i mocnych uścisków. Pocieszające było, że wymieniliśmy się numerami, nazwami kont na skajpie i fejsie, powiedzieliśmy sobie, że będziemy utrzymywać kontakt. Alba nie wiedział, czemu tak mocno żegnam się ze wszystkimi.
- Chodź, odwiozę cię do hotelu - powiedział Jordi. 
Jechaliśmy ulicami Barcelony, która powoli budziła się do życia.
- Nie myślałam, że jesteś takim dobrym tancerzem - zaśmiałam się.
- To taka moja tajemnica. Mam ich jeszcze wiele, zdradzę ci je dzisiaj wieczorem. Co ty na to, kolacja ?
- Ale Jordi, ja dzisiaj o 18 mam samolot.
- Ale jak to ?
- Wracam do domu, ten mecz był moim prezentem urodzinowym.
- A nie mogłabyś ze mną zostać ? - spytał nieśmiało. W tamtym momencie niczego innego nie pragnęłam, jak tego, żeby się zgodzić. Ale to nie było takie łatwe.
- Nawet jakbym chciała, to nie mogę. Moi rodzice ledwie się zgodzili na mój przyjazd tutaj. Poza tym mam szkołę... - jego twarz posmutniała. Chwilę jechaliśmy w milczeniu.
- Mam pomysł - nagle powiedział - odwiedzę cię po zakończeniu sezonu.
Odpowiedziałam uśmiechem.
- Skoro dzisiaj wyjeżdżasz, to chodź jeszcze gdzieś dzisiaj z nami. Na jakiś obiad albo coś. Zwołam chłopaków, wyskoczymy gdzieś razem. Taka impreza pożegnalna.
- Hmmm no nie wiem - zastanawiałam się - Jest przecież Mateusz...
- No to weź go ze sobą, chętnie go poznamy.
- Pogadam z nim.- podjechaliśmy pod hotel. Popatrzyłam na niego spod rzęs.
- Wracając do wczorajszego meczu.... - zaczął.
- Był niesamowity - powiedziałam podekscytowana- A ta twoja bramka, która dała zwycięstwo? Mistrzowska !
- Wiesz, ona była dla ciebie... - wyszeptał.
- Dla mnie ?
- Tak, chciałem,  żebyś mnie zauważyła...
- Zauważyłam cię od razu, kiedy tylko się na mnie spojrzałeś - zamknął moje usta pocałunkiem.
Jordi otworzył mi drzwi samochodu i odprowadził do wejścia. Dał mi buziaka na pożegnanie, co niestety nie uszło fotoreporterom, którzy zrobili nam chyba z tysiąc zdjęć.
- Jutro będziesz sławna - zaśmiał się Alba. cmoknął jeszcze raz w policzek i wracając do samochodu krzyknął - Przyjadę po ciebie o 12 !
Weszłam do pokoju hotelowego z uśmiechem na ustach.
- Gdzie tak długo byłaś ? Już 7 rano ! - przywitały mnie ostre słowa Mateusza.
- No jak to gdzie ? Z chłopakami z Barcelony.
- Tak długo ?
- Tak. Jakiś problem ?
- Gdzie spędziłaś noc ?
- A ty co, dochodzenie prowadzisz ? Może jeszcze mam ci opowiedzieć co jadłam, z kim i o czym rozmawiałam ? - wykrzyknęłam ze złością i poszłam do łazienki.
- Magda, ja cię przepraszam. Nie wiem, co we mnie wstąpiło - usłyszałam jego głos.
Po chwili zastanowienia otworzyłam drzwi.
- Zostaliśmy zaproszeni na pożegnalny lunch.
- Przez kogo ?
- Przez chłopaków z drużyny - wolałam nie wspominać, że to Alba wyszedł z inicjatywą. Coś czułam, że wtedy znowu miałaby miejsce kłótnia. A tak istniała mała szansa, że się zgodzi.
- Nie mam ochoty iść, chyba źle się czuję.
- Teraz to wymyślasz. Nie chcesz poznać swoich idoli ?
- To już nie są moi idole...
- Ale co ty mówisz ? - spytałam przerażona.
- Wybacz, ale źle się czuję, idę się położyć.
- O 12 wychodzę z chłopakami, jak chcesz, możesz iść ze mną.
- Raczej podziękuję, tylko pamiętaj, że o 16 jedziemy na lotnisko.
- Nie martw się, nie zapomnę.
- Świetnie - poczułam tę niechęć w jego głosie. Obrócił się na pięcie i poszedł do łóżka.
Nie wiedziałam, co w niego wstąpiło. Tak cieszył się na tę wizytę w Barcelonie. Teraz, jak ma okazję poznać tych, których razem ze mną podziwiał oglądając każdy mecz, on odmawia. Nie rozumiałam jego zachowania. Może i był na mnie trochę zły, za to, że zniknęłam, mimo iż mieliśmy spędzić ten weekend razem, ale nie zniknęłam tak sobie. Powód był całkowicie uzasadniony. Myślę, że każdy na moim miejscu podjąłby taką samą decyzję. Żeby mu to wynagrodzić, zaprosiłam go dzisiaj, a on ? Odmówił. Boli mnie trochę jego decyzja, ale nie miałam zamiaru z tego powodu rezygnować ze spotkania z chłopakami. Wezmę od nich kilka autografów, może to udobrucha. Wzięłam prysznic i położyłam się spać chociaż na te 4 godziny.
Wstałam i zaczęłam się szykować do wyjścia.Ubrałam się, spakowałam i byłam gotowa . Mateusz nadal się do mnie nie odzywał, trudno, miałam zamiar się tym nie przejmować i cieszyć się chwilą.
- Wychodzę. Na pewno nie chcesz iść ze mną ? - wolałam się jeszcze upewnić. Nie usłyszałam nic w odpowiedzi, więc wyszłam. Przed hotelem czekał już na mnie oparty o samochód uśmiechnięty Jordi. Podeszłam do niego, pocałowałam w policzek ( co oczywiście zostało uwiecznione przez "cudownych" fotoreporterów) i zapytałam wsiadając do samochodu :
- No to gdzie jedziemy ?
- Niespodzianka - powiedział z tajemniczym uśmiechem na twarzy.
Ruszyliśmy spod hotelu i jechaliśmy uliczkami Barcelony. Wyglądałam przez okno, to miasto było tak cudowne, nie mogłam się na nie napatrzeć.
- Co się stało ? - spytał nagle.
- Nic.
- No przecież widzę. - nie dał się nabrać Alba.
- Mateusz jest na mnie wściekły za to, że spędziłam noc z wami. Zaproponowałam mu, że może teraz iść z nami. Odmówił.
- Idiota - powiedział zły Jordi.
Zajechaliśmy na parking przy plaży. Powitała nas Shakira z Gerardem trzymającym małego Milana na rękach.
- Cześć ! - wykrzyknęła Shaki i mnie przytuliła. - Jeszcze nie wszyscy są, ale chodźmy już.
- Plaża ? - spytałam zaskoczona.
- Robimy piknik. To mój pomysł - powiedział dumnie Gerard.
- No już się tak nie chwal.
- Hej, nie spóźniliśmy się ? - wysapała nagle Julia. - Jechaliśmy z Thiago i Sergim rowerami.
- I tak jeszcze wszystkich nie ma - powiedziała Shakira - O popatrz, tam idzie Tello i reszta, więc możemy już zajmować jakieś miejsce.
Weszliśmy wszyscy na plażę. Starsi zawodnicy przyszli ze swoimi dziećmi, było naprawdę wesoło. Siedzieliśmy, jedliśmy, śmialiśmy się - niczym prawdziwa ogromna rodzina. Czułam się jakbym znalazła swoje miejsce na ziemi. Nagle moje rozważania zostały przerwane przez winogrono, które uderzyło w moje czoło. Usłyszałam śmiech, spojrzałam w stronę z której nadleciało i zobaczyłam Daniego Alvesa, który wskazywał palcem na swoją córkę.
- To wcale nie ja, to tata - piszczała mała Victoria, którą łaskotał w najlepsze Alexis.
- Przecież wiem - powiedziałam i pokazałam język Daniemu.  Po chwili zaczęłam tego żałować, gdyż obrońca gonił mnie po całej plaży z zamiarem wrzucenia do wody. Dołączył do niego też Fabregas. Zauważyłam, że bez Danielli jest kompletnie inny, fajniejszy. Z drugiej strony biegł na mnie Alba. Nie miałam żadnych szans, nawet doping dziewczyn mi nie pomagał.
- Chodź, pomogę - usłyszałam z boku. To Marc postanowił mnie uratować. Podbiegłam do niego, chciałam schować się za jego plecami, kiedy poczułam, że jestem w powietrzu. Nie minęło nawet pół minuty, a ja leżałam w morzu cała mokra. Nade mną stał Bartra cały uśmiechnięty i przybijał sobie piątkę z resztą.
- No z czego się tak cieszysz ? Może byś mi pomógł wstać teraz ? - spytałam ze słodkim uśmiechem i wyciągnęłam rękę w jego stronę licząc na jego naiwność.
- Już już, oczywiście - chwycił moją dłoń i leżał w wodzie razem ze mną. Chłopacy zaczęli mi bić brawo. Mi albo łatwowierności Bartry. Choć w sumie mojej też, w końcu to ja pierwsza uwierzyłam, że chce mi pomóc.
- Oboje jesteście siebie warci - zaśmiał się Cesc.
- Może i coś w tym jest - powiedział Bartra i spojrzał mi w oczy. Zarumieniłam się. Od odpowiedzi uratował mnie Jordi, który pomógł mi wstać. Wszyscy razem wróciliśmy na koce.
- Popatrzcie jak ona teraz wygląda, jest cała mokra - zmartwiła się Antonella - Co za idioci z was.
- Masz, ubierz moją bluzę - powiedział Tello.
- Dziękuję.
Siedziałam chwilę w milczeniu, kiedy podeszła do mnie Julia.
- Musisz dzisiaj wyjeżdżać ? - zadała mi to samo pytanie, co Jordi rano.
- Niestety tak, mam szkołę - powiedziałam ze smutkiem.
- Strasznie szkoda, polubiłam cię. I myślę, że nie tylko ja - uśmiechnęła się do mnie.
- Co masz na myśli ?
- No popatrz - wskazała ręką na miejsce, gdzie siedzieli wszyscy - Znam ich tak długo, a jeszcze nigdy nie widziałam, żeby zachowywali się tak jak teraz. Oni nie są tacy otwarci.
- Nie są ? - spytałam zdziwiona.
- Nie. Traktują się jak rodzina, ale nie wpuszczają nikogo z zewnątrz, są zamknięci jak hermetyczne pudełko. Widać, że masz coś w sobie.
- Raczej wątpię - zaśmiałam się.
- Nie zaprzeczaj, przecież widzę. I się bardzo cieszę, że dołączyłaś do nas.
- Ale ja wcale do was nie dołączałam.
- Powiedz to im wszystkim.
- Hmm, no może masz rację O nie, to już 15 ! - spojrzałam na zegarek - muszę się już zbierać.
Nastąpiła ta smutna chwila pożegnań, o której starałam się zapomnieć, odkąd tylko przyjechaliśmy na plażę. Po raz kolejny dzisiaj popłynęły mi łzy. Tak ciężko było mi się z nimi rozstawać. Julia miała rację, to była moja rodzina - ogromna, cudowna, jedyna w swoim rodzaju. Uściskom nie było końca. Widziałam, że nie tylko ja płakałam, Julii i Shakirze też zaszkliły się oczy. Rozpłakałam się na dobre, kiedy przyszła do mnie Victoria i Olaya, które powiedziały, że nie chcą żeby "nowa ciocia sobie jechała". Wtedy już ostatecznie poczułam się częścią wielkiej barcelońskiej rodziny. Ze łzami w oczach wsiadłam do samochodu Jordiego i pojechaliśmy do hotelu.
- Nie płacz, to nie jest przecież koniec.
- Mam wrażenie, że to właśnie jest koniec.
- Wcale nie, jeszcze nie raz tu przyjedziesz.
- Chciałabym...
- I to twoje marzenie się spełni - powiedział z pewnością - jeszcze jest wiele miejsc, których nie widziałaś w Barcelonie. A ja mam zamiar ci je pokazać.
Uśmiechnęłam się. Zajechaliśmy pod hotel. Alba pocałował mnie mocno.
- To nie jest pożegnanie, niedługo zobaczymy się znowu. Tym razem w Polsce. Idź, bo się spóźnisz.
Wyszłam z samochodu, dałam mu jeszcze buziaka i pobiegłam do hotelu. W moich oczach znowu pojawiły się łzy, ale musiałam być silna, bo właśnie wchodziłam do pokoju. Zobaczyłam Mateusza, więc dałam mu autografy, które dostałam od chłopaków. Nie powiedział nawet głupiego "dziękuję". Trochę mnie to zdenerwowało. Wzięłam swoje rzeczy i poszłam się przebrać do łazienki, specjalnie trzasnęłam drzwiami. Miałam nadzieję, że coś do niego dotrze.
- Gotowa ? - usłyszałam po wyjściu.
- Tak, możemy już iść.
Wzięliśmy walizki i wymeldowaliśmy się z hotelu. Czekaliśmy przed wejściem na taksówkę, kiedy fotoreporterzy znowu zaczęli mi robić zdjęcia. A miałam nadzieję, że w innych ubraniach mnie nie rozpoznają. Oczami wyobraźni już widziałam ten artykuł, który wysmarują na mój temat.
- Co się dzieje ?
- Nie mam zielonego pojęcia.
- Co za idioci, nie rozumiem, czemu nam robią zdjęcia - Mateusz nawiązał rozmowę, musiałam to wykorzystać.
- Przecież nie jesteśmy sławni - wsiedliśmy do taksówki - Co jutro robisz ?
- Chyba nic.
- Masz ochotę się spotkać ? Iść na plażę ?
- Nie miałaś czasem poprawiać ocen ?
- To jeszcze nie teraz. Ale okej, nie to nie.
Przyjechaliśmy na lotnisko, w ciszy przeszliśmy przez odprawę i zajęliśmy swoje miejsca w samolocie. Po chwili usłyszałam :
- Możemy iść na kawę jak chcesz. Wpadnę po ciebie po lekcjach.
- Jak ja ci zazdroszczę, już po maturze, zero szkoły, same wolne.
- Za rok też tego doświadczysz. Patrz, co dzisiaj znalazłem - powiedział i wyjął książkę z plecaka - Proszę, to dla ciebie. Przepraszam, że zachowywałem się jak dupek przez ten weekend.
- Wybaczam - powiedziałam z uśmiechem i przytuliłam się do niego. Jak dobrze było odzyskać swojego przyjaciela z powrotem.
- Byłem po prostu zazdrosny ...
- Ty zazdrosny ? Ale o co ?
- Myślałem, że znalazłaś sobie nowych przyjaciół, że o mnie już zapomniałaś...
- Hej, zawsze będziesz dla mnie jednym z ważniejszych ludzi - zapewniłam go - po prostu teraz grono moich przyjaciół trochę się powiększyło. Ale nie masz się czego obawiać, zawsze będziesz moim najlepszym przyjacielem.
Uśmiechnął się do mnie, oparłam głowę na jego ramieniu i zabrałam się do czytania. Kupił mi moją ukochaną książkę "Eragona" w wersji hiszpańskojęzycznej. Uwielbiam czytać w innych językach, to bardzo pomaga w nauce. Nie mogłam się jednak skupić na czytaniu. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego nie powiedziałam mu o mnie i o Jordim. Nie chciałam, żeby wiedział. To miało być moją tajemnicą, tym bardziej, że nie wiedziałam co tak naprawdę jest między mną a piłkarzem Barcelony. Mateusz nie miał jak się dowiedzieć, o tym, co wydarzyło się w ten weekend. Czułam się więc bezpiecznie, ale też nie wiem dlaczego męczyło mnie poczucie winy. Przecież go nie zdradziłam, nie byliśmy nawet razem. Byliśmy parą przyjaciół, ale ... na myśl o nim na mojej twarzy zawsze pojawiał się uśmiech. Potrząsnęłam głową, nie miałam siły się zastanawiać nad tym wszystkim. Byłam zbyt zmęczona. Wyjęłam słuchawki i wróciłam do czytania. Ani się nie obejrzałam, a już byliśmy w Polsce.
Rodzice czekali na mnie na lotnisku. Uściskałam ich, pożegnałam się z Mateuszem i samochodem wracałam do domu. Krajobraz mijany za oknem jeszcze nigdy nie wydawał mi się taki nudny i bez wyrazu. Po Barcelonie wszystko było takie szare i nijakie. Pogoda w Polsce również nie zachwycała, było pochmurnie i nie za ciepło. Mimowolnie zatęskniłam za barcelońskim słońcem, które zaraz przywołało mi uśmiech Marca przed oczy. Jakiego Marca ? Uśmiech Jordiego, smak jego ust na moich. Poczułam, że łzy cisną mi się do oczu. Pomyślałam o szkole, nie mogłam rozkleić się przy rodzicach.
- Jak było ? - spytała mama.
- Cudownie !
- Opowiadaj - zachęcił tata.
- Weszliśmy na boisko, zagrali hymn a wtedy wyszli oni .... on strzelił ... a jak obronił ... - mogłam mówić godzinami o weekendzie spędzonym w Hiszpanii, ale moja mama przerwała mi ze śmiechem.
- No już, widzę, że ci się podobało. Ale przestań. I tak nic z tego nie rozumiemy.
Po przyjeździe do domu od razu poszłam do pokoju. Było strasznie późno, czułam ogromne zmęczenie, a jutro na dodatek szkoła. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Na dobranoc obejrzałam sobie wszystkie zdjęcia, jakie zrobiłam w Barcelonie. Nawet nie myślałam, że było ich aż tak dużo. No tak, chłopacy dorwali się do mojego telefonu. Co zdjęcie to głupsze. Mimowolnie wybuchnęłam śmiechem i zatęskniłam za drużyną.
Odgoniłam od siebie smutne myśli i próbowałam zasnąć.Mimo dużego zmęczenia nie chciało mi się spać. A kiedy w końcu udało mi się zasnąć,śniłam tylko o nim.........












~~~~~~~
 Trochę długie wyszło ;ooo

Rozdział zadedykowany Darii, która jutro wyjeżdża, będę tęsknić :**

Mam nadzieję, że się podobało. Opinie piszcie w komentarzach :)

PS. DZIĘKUJĘ WAM ZA TE 1000 WYŚWIETLEŃ :*

HISZPANIA U21 MISTRZEM EUROPY !!!!!!  ♥ 













piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział 4.

Rozległ się okropny huk. I nagle coś uderzyło w samochód Jordiego, poleciałam do przodu. Kompletnie nie wiedziałam, co się dzieje. Spojrzałam przerażona na Albę, który był tak samo skołowany jak ja. Nagle ktoś zapukał w okno.
- Wszystko w porządku ? Nic się państwu nie stało ? - jakiś mężczyzna bombardował nas pytaniami, ale do nas to nie docierało - Tak strasznie państwa przepraszam, było ciemno, trochę zabalowałem, no i wstyd się przyznać, ale was nie zauważyłem. Strasznie przepra...
Urwał w trakcie.
- O mój boże czy pan to ... ? Właśnie uderzyłem w gwiazdę Barcelony - wymamrotał przestraszony.
- Magda nic ci się nie stało ? -zapytał mnie Alba.
- Nic mi nie jest.
- Świetnie - powiedział - Proszę słuchać, zależy mi na czasie, więc uznamy, że nic się nie stało i pojedziemy dalej, jasne ?
- Ale .. ale nie będzie policji ? - spytał oszołomiony mężczyzna.
- Nie, nie będzie. Tylko proszę o tym nikomu nie mówić.
- Ależ oczywiście, nie mam zamiaru ! -wykrzyknął - Dziękuję i jeszcze raz najmocniej przepraszam.
- Dobranoc - powiedział Jordi nawet na niego nie patrząc, po czym zamknął okno i zwrócił się do mnie - Na pewno dobrze się czujesz ? Zawsze możemy pojechać do szpitala.
- Nie, nie trzeba, wszystko okej, tylko się trochę wystraszyłam. A jak ty się czujesz ?
- Nie najgorzej. Nadal chcesz jechać na tę imprezę ? - spytał z troską.
- Jasne.
Dalsza droga upłynęła nam w milczeniu. Nadal byłam trochę przerażona po tym, co się wydarzyło. Całe szczęście, że ten wypadek nie był poważny. Zajechaliśmy pod dom Alcantary, wszędzie paliły się światła, słychać było głośną muzykę. Słowem - impreza na całego.
- Gotowa ? -spytał Jordi.
- Nie - wyszeptałam.
- Nigdy nie będziesz - zaśmiał się piłkarz i wyciągnął mnie z samochodu.
Drzwi otworzył nam Thiago z piwem w ręku.
- No nareszcie ! Już myśleliśmy, że nigdy nie dotrzecie ! Coś ciekawego was zatrzymało, co? - spytał i poruszył znacząco brwiami.
- Spadaj, jakiś debil w nas uderzył.
- Nic wam nie jest ?
- Jak widać - wymamrotał Jordi i pociągnął mnie do środka. Cały hałas ucichł, wszyscy spoglądali na nas. Nienawidziłam takich sytuacji, ale cóż, byłam tu na własne życzenie, musiałam to znieść. Uśmiechnęłam się nieśmiało, co niektórzy z nich odwzajemnili. Alba przeprowadził mnie przez cały pokój i wręczył mi piwo.
- Masz, myślę, że będzie idealne, po tym, co się wydarzyło.
- Ooo tak.
- No to teraz poznasz drużynę.
- Ojoj.
- Odwagi, my nie gryziemy - zaśmiał się.
Następne pół godziny minęło mi bardzo przyjemnie. Chłopacy byli na prawdę mili i czułam, że nawiązała się miedzy nami nić porozumienia. Dani Alves oczywiście od razu chciał sobie zrobić ze mną zdjęcie, co inni piłkarze odczytali jako jakiś znak. Nagle każdy podchodził do mnie, brał mojego Iphone'a i robił sobie ze mną fotkę. Będę miała idealną pamiątkę. Wszyscy byli bardzo zdziwieni, kiedy okazało się, że razem z Shakirą już się znamy. Po zapoznaniu się z chłopakami i ich partnerkami Jordi wyciągnął mnie na środek pokoju. Wirowaliśmy wraz innymi przez bardzo długi czas. Nigdy nie podejrzewałam, że z niego taki dobry tancerz. Bawiłam się świetnie. Piłkarze z każdą chwilą byli coraz bardziej wstawieni, ich pomysły były coraz bardziej szalone. Świetnie się rozumieliśmy. Czułam się jakbym znała ich od bardzo dawna. W tańcu zgubiłam gdzieś Jordiego. Powoli traciłam siły, musiałam odpocząć. Wzięłam sobie kolejne piwo i klapnęłam na kanapę. Przyglądałam się tańczącym, kiedy ktoś koło mnie usiadł.
- Cześć. Dobrze się bawisz ? - zapytał.
- Jasne - powiedziałam uradowana.
- Pewnie masz nasz za idiotów, co ? - wskazał na środek pokoju.
- Nie, nie , no co ty - zaśmiałam się i spojrzałam mu w oczy. I zamarłam, poczułam się jakby świat się zatrzymał. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Rozmawialiśmy jeszcze długo, z każdą chwilą czułam, że znamy się coraz lepiej. Chciałam, aby to trwało jak najdłużej. Widziałam, że jemu również podobało się moje towarzystwo.
- Maaarc , chodź tu stary, musisz to zobaczyć. Tello założył się z Messim, o to kto więcej wypije ! Dawaj !
Mój towarzysz tylko machnął  ręką i powrócił do rozmowy. Zaczęliśmy się wygłupiać, robić sobie głupie zdjęcia, czułam, jak wypity alkohol buzuje mi w głowie. Pochylił się w moją stronę...
- O ! Tu jesteś kochanie ! - nagle pomiędzy nas usiadła jakaś postać.
- Hmm, Magda, poznaj moją dziewczynę Sandrę, Sandra to jest Magda - przedstawił nas sobie.
- Cześć miło cię poznać - powiedziałam.
- Taaaaa - nawet na mnie nie popatrzyła - Marc, nudzę się. Czemu tu zawsze musi być tak nudno? Chodźmy stąd ...
Zrobiła minę jak rozkapryszona księżniczka, na co Marc po prostu wstał, pożegnał się ze wszystkimi i wyszedł z nią z domu. Stojąc w drzwiach spojrzał się jeszcze na mnie, wręcz przewiercił mnie wzrokiem na wylot. Czułam, że coś nas do siebie ciągnie. Tak bardzo nie chciałam, żeby wychodził, ale niestety, on miał dziewczynę i musiał się nią zająć.
- Jak się bawisz ? - usiadła obok mnie jedna z dziewczyn - Jestem Julia, dziewczyna Thiago.
- Hmm, dobrze, dziękuję - odparłam patrząc na drzwi.
- Och, widzę, że poznałaś już Sandrę- dodała.- Jest dosyć specyficzną osobą. 
- Nie dało się nie zauważyć.
- Ale wiesz, są z Marc'iem już bardzo długo razem i tak jakoś wyszło, że on nie potrafi z nią zerwać.
- Jak to? - spytałam z nadzieją, za co miałam ochotę się zabić.
- Wiesz, ostatnio im się nie układa jakoś za dobrze, ale Marc, idiota, nadal siedzi w tym związku, mimo że mu mówię ciągle, że to nie ma przyszłości.
- Nie lubisz jej ?
- Aż tak bardzo to widać ? - zaśmiała się.
- Magda, tu jesteś ! Wszędzie cię szukałem - krzyknął Jordi.
- Cały czas tu siedziałam.
- Akurat tu nie szukałem - pociągnął mnie na parkiet. Tańczyliśmy prawie do białego rana.
Tuż przed wschodem słońca Jordi poprowadził mnie na pobliską plażę. Usiedliśmy na piasku.
- Chciałem ci pokazać wschód słońca, jest piękny. Tak samo jak ty - dodał po chwili. Milczałam, patrząc na niego.
- Od razu mi się spodobałaś, jak tylko cię zobaczyłem. Chciałem podejść, ale się bałem. Dopiero chłopacy pomogli mi znaleźć odwagę. - ciągnął nieśmiało - Jesteś prześliczna i ... strasznie Cię lubię.. Ej, dlaczego nic nie mówisz ?
- A czy trzeba coś mówić ? - popatrzyłam mu oczy.
Słońce zaczęło wschodzić. Jordi spojrzał mi nieśmiało w oczy, pochylił się i ...















~~~~~
Rozdział zadedykowany tym wszystkim, którzy nie mogli się doczekać.

Przepraszam za wszystkie błędy, ale było późno. No i przepraszam, ale ten rozdział nie jest tak dobry, jak poprzednie.

Ale mimo wszystko, mam nadzieję, że się podobało.

Czekam na komentarze :)