piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 17.

http://www.youtube.com/watch?v=qewyvRv-0BU


Te dziesięć miesięcy było najpiękniejszymi miesiącami w moim życiu. W październiku zaczęłam studia na tym samym uniwersytecie, co Julia. Od razu odkryłam, że idealnie wybrałam kierunek. Radziłam sobie świetnie. Efekty tego, czego się nauczyłam wykorzystywałam w pracy z chłopakami w Barcelonie. Teraz moje rozmowy z nimi były stałym punktem dnia przed każdym meczem. Byłam z nimi ciągle, jeździłam na wszystkie mecze wyjazdowe. Byłam członkiem drużyny – to było cudowne uczucie. Żeby moja obecność nie wzbudzała niczyjej niechęci i podejrzeń FC Barcelona zaproponowała mi staż. Praca z chłopakami dawała mi naprawdę dużo doświadczenia, którym mogłam się podzielić podczas zajęć.
Mój związek z Jordim rozkwitał. Wspólne mieszkanie okazało się strzałem w dziesiątkę. Bardzo scementowało nasze uczucia. Wiedziałam już, że Alba to mężczyzna, z którym chcę spędzić resztę życia, które przypominało sielankę. Pobudka u boku Jordiego po nieprzespanych nocach, wspólne śniadanie, wyjście na wykłady, treningi, mecze, spotkania z przyjaciółmi. Za nic nie oddałabym życia w Barcelonie. Spotkanie Alby odmieniło je zdecydowanie na lepsze. W końcu poczułam, że żyję pełną piersią, znalazłam swoje miejsce na ziemi. Zyskałam nową cudowną rodzinę, bo inaczej chłopaków z Barcelony i ich partnerek nie mogłam nazwać. Najlepiej dogadywałam się z Cristianem, Thiago, Cesciem, który był dla mnie jak starszy  brat i Andresem, który mimo swego młodego wieku, z powodzeniem mógł zastępować mi ojca. Dawno już zapomniałam o naszych ekscesach w Brazylii. Od Mundialu unikałam tylko Marca Bartry. Nadal nie mogłam zapomnieć o tym, co się wtedy wydarzyło. On sam mi w tym nie pomagał, kiedy tylko mógł, od rozstania z Sandrą, uśmiechał się do mnie rozbrajająco. Nie rozumiałam jego postępowania. Dzięki pobytowi w Barcelonie zyskałam też siostrę – Julię. Była moją najlepszą przyjaciółką, mogłam jej powiedzieć wszystko, zresztą z wzajemnością. Ponadto byłam też częstym gościem w domu Gerarda i Shaki. Bardzo lubiłam ich synka, więc kiedy tylko oni tego potrzebowali, opiekowałam się razem z Jordim małym Milanem. Kiedy tylko mogłam chodziłam na koncerty Shakiry. Uwielbiałam jej energię, jej radość ze śpiewania.  Moje szczęście burzył tylko fakt, że moi rodzice nadal się do mnie nie odzywali. Cóż, to był ich wybór. Ja radziłam sobie bez nich świetnie.

początek maja.
Barcelona miała dzisiaj grać z Malagą. Siedziałam na trybunach i plotkowałam z Julią, która co chwilę masowała się po swoim co raz bardziej zaokrąglonym brzuszku.Była już w piątym miesiącu ciąży. Patrzyłam na nią z przyjemnością, tak bardzo promieniała.Co chwilę ktoś witał się z nami z uśmiechem. Przez związek z Jordim stałam się popularna w Barcelonie, co kompletnie nie robiło na mnie żadnego wrażenia. Chłopcy niedługo mieli wyjść na boisko. Brakowało im tylko jednego zwycięstwa do przypieczętowania zdobycia po raz trzeci trofeum La Ligi . Dosiadł się do nas Fabregas. Męczyła go naprawdę paskudna kontuzja i nie grał już od dwóch  miesięcy. Na kolanach trzymał swoją córeczkę Lię. Bardzo ją lubiłam i podziwiałam Cesca za to, że wychowywał ją tak, by mała nie dostrzegała braku matki. Poświęcał jej cały
swój wolny czas, przez co już prawie od dwóch lat był samotny.  Nagle wśród hiszpańskiego gwaru usłyszałam, jak ktoś mówi po polsku. Początkowo myślałam, że mi się przesłyszało, jednak znowu usłyszałam ten sam głos, tym razem za moimi plecami. Ponadto wydawało mi się, że skądś go znam. Obróciłam się do tyłu i zamarłam w połowie zdania skierowanego do Fabsa. Za mną siedziała Kasia. Osoba, której nie widziałam odkąd skończyłam drugą klasę liceum oraz która, z tego co wiedziałam, nienawidziła piłki nożnej. I Mateusz. Jego widok sprawił, że powróciły wszystkie wspomnienia. Jego cuchnącego alkoholem oddechu na moim policzku, jego rąk, jego dotyku, który sprawił, że do dzisiaj jakaś cząstka mnie bała się mężczyzn. Cesc zauważył, że coś ze mną nie tak. Spojrzał tam gdzie ja i jego twarz wykrzywił grymas wściekłości. Oddał Lię Julii i przeszedł do góry. Chwycił Mateusza za koszulkę.
- Miałeś się do niej nie zbliżać dupku – wycedził.
- Puszczaj mnie !
- Nie pamiętasz już, co ci powiedzieliśmy podczas naszego ostatniego spotkania ?
Patrzyłam na całą sytuację tępym wzrokiem, zupełnie nie obchodziło mnie, co się z nim stanie. Jak dla mnie to mógł nawet nie żyć. Zupełnie inaczej zareagowała Kasia. Całkiem nie wiedziała, co się dzieje. Zaczęła piszczeć, kiedy pięść Cesca zbliżyła się do twarzy Mateusza. Jej przedstawienie zaczęło wzbudzać uwagę innych na trybunach.
- Nie przyjechałem tu dla tej dziwki. Moja dziewczyna ma imieniny, więc zabrałem ją na mecz.
Pięść Fabregasa uderzyła w jego twarz. Rozległ się chrzęst łamanej kości.
- Idioto, złamałeś mi nos ! Posądzę cię !
- Ty uważaj, żebym ja nie posądziła ciebie – podniosłam się z krzesła i spojrzałam na niego z pogardą – Należało ci się.
- Należało mi się ?! – wykrzyknął – Czy ty wiesz, co twoi przyjaciele mi zrobili ?
- Nie i nie obchodzi mnie to. Ale mam nadzieję, że bolało, tak bardzo jak wtedy mnie.
- Dziwka – wycedził.
Pięść Cesca znowu spotkała się z jego twarzą. Mateusz wylądował na ziemi. Kasia krzyknęła.
- Jeśli jeszcze raz obrazisz ją w moim towarzystwie skończy się to dla ciebie szpitalem – Fabregas kopnął go w brzuch.
Kasia pomogła mu stanąć na nogach. Patrzyła to na mnie, to na Mateusza pytającym spojrzeniem.
- A ty co ? To jakieś twoje zboczenie ? Znajdujesz sobie dziewczynę, zabierasz ją na mecz, mówisz jej, że ją kochasz, a potem gwałcisz ?
- Słucham ?! – wykrzyknęła Kasia.
Mateusz chciał splunąć mi w twarz. Cesc nie wytrzymał i rzucił się na niego. Gdyby nie ochroniarze, zostałaby z niego mokra plama.
-  Wyprowadźcie go ! – krzyknęła „4”.
- Chyba prędzej pana by trzeba wyprowadzić.
- On obraził naszą Magdę.
Kiedy ochroniarze to usłyszeli, od razu wyprowadzili mojego byłego chłopaka ze stadionu. Przerażona rzuciłam się w ramiona Cesca.
- Dziękuje ci.
- Gdybym mógł, załatwiłbym go jeszcze bardziej. Za to wszystko, co ci zrobił.
Podeszła do nas Kasia i klepnęła mnie w ramię.
- Magda, możemy porozmawiać ? Co miałaś na myśli mówiąc o Mateuszu i gwałcie ?
- Nie teraz – nawet na nią nie spojrzałam.
Zeszłam do szatni na szybką rozmowę z chłopakami. Wróciłam na trybuny tuż przed rozpoczęciem meczu. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 1:0 dla Barcelony po genialnym golu Alexisa. W  przerwie znowu podeszła do mnie moja koleżanka.
- Możemy teraz porozmawiać ?
- To nie będzie rozmowa na 15 minut, więc nie.
- Ale porozmawiasz ze mną ?
- Tak – westchnęłam.
- Więc kiedy ?
- Poczekaj tu na mnie, przyjdę po ciebie jakoś tak pół godziny po skończonym meczu.
- Okej.
Obróciłam się, zostawiłam ją i poszłam przywitać się z Shakirą, która dołączyła do nas na drugą połowę. Barcelona powiększyła w niej tylko swoją przewagę do 3:0 i przypieczętowała swoje zwycięstwo w lidze hiszpańskiej. Po meczu zeszłam na dół do szatni chłopaków i razem z nimi chwilę świętowałam. Jednak nadal nie doszłam do końca do siebie po spotkaniu z Mateuszem. Jordi od razu zauważył zmianę w moim nastroju.
- Co jest ?
- Nic, pogadamy o tym w domu.
- Mam taką nadzieję.
- Obiecuję ci.
Wyszliśmy z szatni. Jordi odprowadził mnie na boisko. Dałam mu buziaka na pożegnanie.
- Zobaczymy się później, muszę teraz z kimś porozmawiać.
Poszłam po Kasię i zabrałam ją do swojego samochodu.
- To był twój chłopak ? – zapytała, kiedy wchodziłyśmy do kawiarni.
- Tak. Jordi Alba.
- Nigdy nie sądziłam, że te plotki, które czytałam w gazetach, to prawda.
- A widzisz, czasem piszą tam prawdę.
Uśmiechnęła się do mnie, ale zaraz spoważniała.
- Co miałaś na myśli mówiąc takie rzeczy o Mateuszu ?
- Dokładnie to, co powiedziałam.
- Nie rozumiem.
- A co tu jest do rozumienia ? – podniosłam głos – zabrał mnie na mecz. Sprawił, że myślałam, że go kocham. A potem próbował zgwałcić.
- Nie wierzę.
- To uwierz. Myslisz, że czemu uciekłam do Barcelony i Cesc zachował się tak, jak się zachował ?
- Boże.
- Wtedy chciałam go zabić, ale teraz można powiedzieć, że jestem mu wdzięczna. Odmienił mnie i moje życie. Gdyby nie to wydarzenie, nie byłabym z Jordim. Nadal okłamywałabym siebie i mieszkała z nim w Polsce. A tak, mimo że lekko spaczona psychicznie, jestem szczęśliwa.
- Mi powiedział zupełnie co innego.
- Doprawdy ?
- Tak. Kiedy uciekłaś wtedy z imprezy, wmówił mi, że byłaś z nim tylko dla pieniędzy.
Prychnęłam. Akurat pieniędzy mi nie brakowało. Gorszego pretekstu nie mógł sobie wymyślić.
- Że zostawiłaś go, bo znalazł się ktoś lepszy, popularniejszy – ciągnęła – opowiedział mi jeszcze wiele złych rzeczy na twój temat. Powiedział, jak bardzo mnie obrażałaś. Nie chciałam cię więcej znać. Dlatego wyjechałam do Warszawy.
- I pewnie spędzałaś tam z nim ciągle czas i się zakochałaś – powiedziałam ironicznie.
- Dokładnie tak było. Dzięki niemu polubiłam piłkę, ten mecz miał być moim prezentem.
- Skąd ja to znam – prychnęłam – tylko ciebie by pewnie nie zgwałcił, bo w celibacie na pewno nie żyliście. Zrobiłby coś gorszego.
- Wolę o tym nie myśleć. Magda, nawet nie wiesz jak mi przykro z powodu tego co ci się stało.
- No cóż, zdarza się.
- Przepraszam cię, za to, że tak źle o tobie myślałam.
- Spoko.
- Chciałabym to naprawić.
- Nie masz już jak. Ja mam swoje życie, ty masz swoje. Ja mam swoich przyjaciół i przykro  mi, ale ty już do nich nie należysz.
I po prostu zostawiłam ją w tej kawiarni i wyszłam. Wróciłam do domu, zwinęłam w kłębek na kanapie i przytuliłam do Jordiego. Po chwili milczenia wyszeptałam :
- Mateusz był dzisiaj na meczu.
- Ty chyba sobie żartujesz ?
- Niestety nie.
- Czemu mi nie powiedziałaś wcześniej ? Zabiłbym gnoja.
- Spokojnie, Fabs się nim zajął.
- Mam nadzieję, że go bolało.
- Na pewno złamał mu nos. Wydaje mi się, że to nie było wszystko. Zadowolony ?
- Byłbym bardziej, gdybym to ja mu ten nos złamał.
- Oj kochanie, nie można mieć wszystkiego.
- To z nim się widziałaś po meczu ?
- Nie, z Kasią. To było nasze ostatnie spotkanie.
- Przykro mi.
- A mi nie. Nie była moją prawdziwą przyjaciółką. Spotykam się jutro z Julią – zmieniłam temat.
- To dobrze, nie będziesz sama.
- Dlaczego ?
- Mam jutro parę spaw do załatwienia w klubie.
- W takim razie chodźmy spać, bo jutro nie będziesz miał siły.
Pocałował mnie i zaniósł do sypialni.

***
Weszłam spóźniona do mojej ulubionej kawiarni. Julia czekała już na mnie przy  naszym stałym stoliku.
- Cześć, przepraszam za spóźnienie – dałam jej buziaka w policzek i usiadłam.
Kelnerka już niosła moją ulubioną kawę. Żyć, nie umierać.
- Boże, wyglądasz strasznie – powiedziała na mój widok Julia.
- I tak się czuję. Cały poranek spędziłam z moją nową przyjaciółką – toaletą.
- Czuję się zazdrosna – zaśmiała się – a tak już na poważnie, może ci coś zaszkodziło.
- Może i tak, ale już mi lepiej. A ty jak się czujesz ?
-  Ciąża to najpiękniejszy okres w życiu kobiety. Za trzy dni idziemy z Thiago do lekarza i poznamy płeć naszego dziecka.
- To cudownie.
- Thiago ma nadzieję, że to będzie chłopiec.
- I że zrobi z niego małego piłkarza – dodałam.
- Dokładnie – zaśmiała się – a ja  z kolei nie mam konkretnych wymagań. Będę kochać je tak samo. Kocham to dziecko całym sercem odkąd skończyły mi się poranne mdłości i …
Julia nagle zamarła w połowie zdania. Spojrzałam na nią zdziwiona.
- Coś się stało ?
- Boże Magda, ty jesteś w ciąży !
- Zabawna jesteś, naprawdę – zaśmiałam się – ta ciąża ci zdecydowanie poprawiła ci poczucie humoru.
- Ale ja mówię serio. Popatrz, też miałaś dzisiaj poranne mdłości, zupełnie jak ja na początku.
- Raz – wyartykułowałam powoli – Raz, nie przez trzy tygodnie jak ty.
- Dobra, dobra, to dopiero początek. Ale popatrz.
- Niby na co ?
- Ile ty ostatnio jesz, co chwilę zmienia ci się nastrój.
- Wcale nie.
Julia pokiwała głową.
- Oj tak, może ty tego nie zauważyłaś, ale ja tak. I Thiago też.
- Thiago ?
- Tak. W szatni. Krzyczysz, a już po chwili się uśmiechasz.
- To nic nie znaczy.
Wyśmiałam Julię, ale zasiała we mnie ziarno niepewności.  Chwyciłam torebkę i wyjęłam z niej kalendarz. Zaczęłam szybko liczyć, kiedy powinnam dostać okres.
- I co ?
- Powinnam dostać dzisiaj, ale go nie ma. Pewnie się spóźnia przez ten stres związany ze spotkaniem Mateusza.
- Lepiej idź to sprawdź.

Nadal uważałam pomysł, że jestem w ciąży, za niedorzeczny. Ale dla świętego spokoju poszłam do najbliższej apteki i kupiłam test. Wróciłam do domu i zamknęłam się w łazience. Przeczytałam instrukcję i zrobiłam test. Spojrzałam na niego i po chwili pojawił się wynik …








~~~~
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Zostało mi jeszcze 6 rozdziałów i kończę tego bloga. Mam już pomysł na nowego, linka do niego podam jakoś jak już będziemy przy rozdziale 22/23 :)
Mam nadzieję, że się podobało :)

wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 16.

http://www.youtube.com/watch?v=_EdZbopNeS8



Obudziłam się z wielkim kacem. Idiotka ze mnie, co ja sobie myślałam chlejąc tyle wczoraj z chłopakami. Przecież miałam dzisiaj popracować trochę z Vincente del Bosque, a teraz nie miałam siły nawet wstać z łóżka. Zebrałam się w sobie i zwlekłam do łazienki. Zimny prysznic trochę doprowadził mnie do stanu używalności. Resztę miały zdziałać kosmetyki. Usiadłam na łóżku i zaczęłam suszyć włosy. Przeszkodził mi w tym dźwięk smsa. Popatrzyłam na wyświetlacz. MARC. Czego on może ode mnie chcieć ? Otworzyłam wiadomość : „Jak się czujesz ? Chyba musimy porozmawiać. Marc.” i zamarłam.„ Spotkajmy się za 10 minut przy plaży” odpisałam Bartrze.

Uderzyły mnie z całą mocą wspomnienia z wczorajszej nocy. Przypomniałam sobie wszystko, alkohol, taniec z Neymarem, mój taniec na stole, a potem ten nieszczęsny pocałunek i moje wyznanie. Jęknęłam z rozpaczy. Jak ja mogłam coś takiego zrobić ? Jak mogłam coś takiego powiedzieć ? Przecież ja nic do niego nie czułam, Do moich oczu napłynęły łzy. Nie wierzyłam, że mogłam tak strasznie potraktować Jordiego. Musiałam koniecznie wyjaśnić całą tę sytuację z Marciem. A później przyznać się do tego Albie. I ponieść konsekwencje mojego czynu. Strasznie bałam się tego, ale inaczej nie mogłam postąpić. Kochałam go, więc nie mogłam go okłamywać. Moje wyrzuty sumienia prędzej czy później zmusiłyby mnie do wyznania mu prawdy. A lepiej chyba jak dowie się o tym od razu.
- Jak się czujesz ? – spytał na powitanie.
- Mam kaca jak cholera. Ledwo stoję. Nigdy więcej tyle nie wypiję.
- Poczekaj do najbliższej imprezy w Barcelonie.
Zaśmiałam się. Usiedliśmy na piasku.
- Marc…
- Magda … - usłyszałam w tej samej chwili, po czym dodał – Ty pierwsza.
- Okej. Strasznie cię przepraszam za to, co się wczoraj wydarzyło. Byłam kompletnie pijana, nie wiedziałam, co robię. Jest mi strasznie wstyd. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz.
Spojrzałam na niego, na jego twarzy pojawił się cień zawodu. Nie, tylko mi się pewnie wydawało.
- To ja powinienem cię przeprosić, byłaś pijana, a ja to wykorzystałem. Jestem debilem. Przepraszam cię.
Uśmiechnęłam się do niego.
- Przyjmę twoje przeprosiny, jeśli ty przyjmiesz  moje – dodał jeszcze.
- Oczywiście, że je przyjmuję. Dobrze, że wiemy, że oboje zawiniliśmy. I Marc ?
- Tak ?
- Nie mów o tym nikomu, okej ?
- Nie martw się, nie powiem.
- To dobrze. Sama muszę się Jordiemu do tego przyznać.
- Jesteś pewna ?
- Nie mogę go okłamywać.
- Tylko żebyś tego potem nie żałowała.
- Będę musiała ponieść konsekwencje.
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
- Wiem. Dziękuję. – dałam mu buziaka w policzek i poszłam stawić czoła mojemu chłopakowi.


***
- Cześć kochanie. – Jordi przywitał mnie buziakiem.
Nadstawiłam policzek.
- Coś się stało ?
- Proszę cię, powiedz, że nie będziesz krzyczał.
- Hmm, no dobrze.
- Obiecaj.
- Obiecuję. A teraz powiedz mi co się stało !
- Muszę ci coś powiedzieć.
- No tego to już się sam zdążyłem domyślić.
- Kiedy ty wczoraj spałeś wieczorem, poszłam z Nando i Iniestą do klubu.
- No dobrze. Fajnie, że się nie nudziłaś.
- Ale to nie wszystko. Miałam taki zakład z Torresem, że do pierwszej w nocy wypiję wszystkie drinki, jakie tam oferowali.
- Pewnie wygrałaś.
- Niestety nie. To wina Neymara. Wyciągnął mnie na parkiet i zanim się spostrzegłam była już pierwsza. No i przegrałam. Więc musiałam zatańczyć na stole.
- Słucham ?!!?
- Ale nie byłam sama ! Iniesta do mnie dołączył. A ja byłam tak pijana, że nie wiedziałam, co robię. Strasznie dużo mieli tych drinków do zaoferowania.
Postanowiłam nie mówić mu o tym, gdzie, a raczej na kim, znalazła się moja bielizna. Dostałby chyba zawału. Nie chciałam go aż tak bardzo denerwować, przed powiedzeniem mu najgorszego.
- Czyś ty zgłupiała ?!
- No przecież powiedziałam ci, że nie wiedziałam, co robię. No i zobaczył to Marc, podszedł do tego stołu, ściągnął mnie z niego i wyprowadził z klubu,
- Chyba będę mu musiał podziękować za uratowanie ciebie.
- Poczekaj z tym dziękowaniem. Daj mi skończyć. Jak czekaliśmy na taksówkę, nie wiem dlaczego, Jordi, ja… ja go pocałowałam – ostatnie słowa wypowiedziałam szeptem.
- Co zrobiłaś ?!
- Pocałowałam go – zaczęłam płakać – Jordi, ja nie mam pojęcia, dlaczego to zrobiłam ! Byłam tak pijana, że nie kontrolowałam swoich odruchów. Tak bardzo cię przepraszam !
Moje wyznanie też pominęłam. Nie chciałam aż tak mocno łamać Jordiemu serca. Już i tak widziałam, że cierpi. Nie mogłam powstrzymać łez. Brzydziłam się siebie, za to, co zrobiłam. Gdybym tylko wiedziała, jak mogłabym to naprawić. Przez twarz Alby przewijały się różne emocje. Niedowierzanie, gniew, wściekłość, smutek, zazdrość, żal. A potem już sama nie wiedziałam co. Pomieszanie. Długo siedzieliśmy w ciszy. Słychać było tylko moje szlochanie. Nagle Jordi przysunął się do mnie, objął mnie i kciukiem zaczął ścierać łzy.
- No już, nie płacz – pocałował mnie w czubek głowy – wybaczam ci.
- Wybaczasz ? – zapytałam uśmiechając z niedowierzaniem się przez łzy.
- Tak. To nie była twoja wina, byłaś pijana. Kochanie proszę cię, nie płacz. Nienawidzę tego widoku, moje serce wtedy cierpi.
- Kocham cię – wyszeptałam ściągając z niego koszulkę.

***
Powróciliśmy do Hiszpanii jako zwycięzcy. Finał Mundialu zakończył się rzutami karnymi, w których lepsi okazali się moi przyjaciele. Kraj przywitał nas jak bohaterów. Byłam dumna z siebie, że choć trochę przyczyniłam się do tego ogromnego sukcesu. Niestety finałowy mecz nie odbył się bez tragedii. Kontuzja Jordiego okazała się poważniejsza, niż wszyscy myśleli. Wyszedł w podstawowym składzie, ale już po 15 minutach gry zniesiono go na noszach z boiska. Werdykt lekarza bardzo go załamał. Na boisko mógł wrócić dopiero we wrześniu. Początkowo bardzo cierpiał, ale już w Barcelonie z uśmiechem na ustach stwierdził, że będzie się mógł skupić na mnie i że na pewno wyjdzie mu to na dobre. Starałam się wypełnić mu czas tak, by choć na chwilę zapomniał, że jak na razie nie może wejść  na murawę.
Tuż po powrocie z Brazylii pojechaliśmy na kilka dni do Polski. Musiałam odebrać wyniki maturalne, żeby później móc je dostarczyć na studia. Doszłam do wniosku, że nawet jeśli nie przyjmą mnie w tym roku to trudno, będę próbować w następnym.. Jordi był bardzo dumny z mojego wyniku z egzaminu z hiszpańskiego. Miałam 100%. Mnie zdziwiłby akurat inny wynik. Patrząc na to, ile czasu mówiłam w tym języku, byłoby dziwne, jakbym nie zaliczyła matury na maxa. Byłam zadowolona z reszty moich wyników, czułam, że wystarczą, bym mogła studiować w Katalonii . Rodzice bardzo się ucieszyli, że wybrałam już kierunek studii i że złożyłam już papiery. Nie pytali tylko gdzie. Wiedziałam, że nie będą zadowoleni, jak usłyszą, że nie chcę się uczyć w Polsce.
Po powrocie do Barcelony dużo czasu spędzaliśmy poza domem. Na kilka dni pojechaliśmy w odwiedziny do rodziców Jordiego. Bardzo bałam się tej wizyty, ale jak się później okazało, nie miałam czego. Jego rodzice przyjęli mnie bardzo ciepło. Na pożegnanie usłyszałam od mamy mojego chłopaka, że lepszej dziewczyny dla swojego syna nie mogła sobie wymarzyć. Popłakałam się wtedy, a ona razem ze mną. Babcia Jordiego miała tylko jedno zastrzeżenie do naszego związku. Była wściekła na swojego wnuka, że ten jest chyba jakiś upośledzony uczuciowo i jeszcze mi się nie oświadczył. Zawstydzony Jordi oświadczył, że wszystko w swoim czasie. Babcia pogroziła mu palcem i oznajmiła, że jeśli w ciągu dwóch lat nie zobaczy na moim palcu pierścionka zaręczynowego, to więcej się do niego nie odezwie. Biedny Jordi musiał obiecać babci, że tak się stanie. Po powrocie do domu czekała na mnie miła niespodzianka. W skrzynce czekał na mnie list, który potwierdzał moje przyjęcie na studia w Barcelonie.
Musiałam wybrać się do domu, by powiedzieć rodzicom o mojej wyprowadzce. Odwożąc mnie na lotnisko Jordi po raz pierwszy od pobytu w Brazylii spotkał Marca. Podszedł do niego, uderzył z pięści w twarz i wycedził :
- Jak mogłeś ?! Ona była pijana debilu !
Po czym pocałował mnie na pożegnanie. Nie miałam nawet siły przepraszać Bartry za to, co się stało. Zresztą on nawet tego nie chciał. 
- Zasłużyłem sobie na to – powiedział tylko i ruszył w stronę swojego brata, który przyglądał się całej sytuacji z ogromnym zdziwieniem.
W domu pojawiłam się cztery godziny później. Rodziców nie było w domu. Zadzwoniłam do mamy i dowiedziałam się, że wyjechali na kilka dni na Mazury i że wrócą za dwa dni. Postanowiłam wykorzystać ten czas na spakowanie swoich rzeczy, które następnego dnia wysłałam w paczkach do Barcelony.  Byłam przerażona tym, z iloma rzeczami nie mogłam się rozstać. Rodziców przywitałam kolacją. Chciałam pochwalić się tym, czego nauczyłam się gotować w Hiszpanii. I wtedy wszystko się zepsuło.
- No kochanie, złożyłaś już podanie na UJ ? – spytał przy jedzeniu tata.
- Nie.
- To wszystko przez te wyjazdy do Hiszpanii, jeszcze się okaże, że się na studia nie dostaniesz.
- Ale ja nie idę do Krakowa.
- To gdzie chcesz ? Do Warszawy ? Wrocławia ?
- Nie.
- To może do Poznania.
- Nie.
- To gdzie ty dziecko chcesz się uczyć ? – spytał wyraźnie już sfrustrowany.
- Dostałam się na psychologię w Barcelonie.
- Co ty powiedziałaś ? – widziałam jak mojemu ojcu żyłka pulsuje.
-  Będę studiować w Barcelonie.
- Po moim trupie !
- Tato !
- Nie pozwalam !
- Już za późno, złożyłam tam wszystkie potrzebne papiery. Zaczynam na początku października.
- Jeśli tam wyjedziesz, już tu więcej nie mieszkasz.
- Jak możesz ją tak traktować ? – oburzyła się mama.
- Mogę. Wiedziałem, że z tej całej piłki będą kłopoty.
- Dobrze, żegnam was.
Wstałam od stołu ze łzami w oczach i wróciłam do Barcelony.
Po powrocie pół nocy spędziłam płacząc w ramionach Jordiego. Wszystko, co robił, nie mogło mnie pocieszyć.
- Nie mam już domu i rodziny – załkałam.
- Co ty opowiadasz ! Dom masz tutaj, ze mną. A rodziną możesz nazwać całą FC Barcelonę. Kochanie, nie będziesz sama. Pokaż im, że się mylili.
Tak bardzo go kochałam. I on jak zwykle miał rację. Mój dom był przy nim, a nie w Polsce.









~~~~~
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Rozdział dedykuję Kubie, Wołkowi i Bartkowi, dziękuję Wam za te pocztówki z Barcelony <3
Tym, którzy nie widzieli, polecam zobaczenie najnowszej REKLAMY Barcelony.
Nie wiem no, jakoś nie jestem bardzo dumna z tego rozdziału...........

niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 15.

http://www.youtube.com/watch?v=BK7xI5v7OI8


- Gotowa ?

Jordi podał mi rękę i razem weszliśmy do samolotu. Usiadłam na swoim miejscu i wśród gwaru piłkarzy próbowałam sobie uświadomić, że to prawda, że to wszystko nie jest snem. Wokół mnie chłopcy z reprezentacji witali się głośno, biegali pomiędzy siedzeniami, a za nimi zrozpaczona stewardessa pokrzykiwała, by usiedli na miejsca, bo zaraz odlatujemy. Czekała nas długa podróż do Brazylii.
- Witam pani Magdo – usłyszałam głos del Bosque – Mam nadzieję, że spędzimy razem cudowny czas. Chodź, poznasz resztę reprezentacji.
-Panie del Bosque ! Proszę natychmiast siadać na swoje miejsce ! – krzyknęła stewardessa.
Biedna kobieta, już wyglądała na wykończoną. A to dopiero początek podróży.  A zachowanie chłopaków nie zapowiadało się na lepsze.
- No teraz możemy już wstać. Chodź – pociągnął mnie z sobą Iniesta i krzyknął – Cisza ! Przedstawiam wam naszą niezastąpioną Magdę !
Po czym przeciągnął mnie przez cały samolot, żebym poznała wszystkich jego kolegów z reprezentacji.
Strasznie spodobał mi się Iker Casillas, był dla mnie bardzo miły i dobrze nam się rozmawiało.
- Musisz poznać moją narzeczoną, Sarę. Jutro przyleci z Madrytu. Myślę, że się zaprzyjaźnicie.
- Tak samo jak z moją żoną, Victorią. Poznasz ją jutro, przyleci razem z Sarą – usłyszałam od Ramosa – Kurcze, gdybyśmy my mieli taką piękną dziewczynę w szatni to zwycięstwo w La Lidze byłoby nasze.
- Marzenie ściętej głowy. Nigdy nie zostałabym Madridistką – powiedziałam z uśmiechem do niego.
- Wszystko można zmienić – wziął mnie za rękę.
- No już, amorze, zostaw ją w spokoju, bo jak się Viki i Alba  się dowiedzą, to jutro nie będziesz się tak uśmiechał – przerwał nam ktoś rozmowę – Fernando Torres.
- Miło mi poznać.
- Spadaj stąd – warknął do niego Ramos.
El Nino zacisnął dłonie w pięści. Spojrzałam na nich zdziwiona. A gdzie ta wielka przyjaźń ? Gdzie to sławne Sernando ? Czyżby to było jedno wielkie kłamstwo pod publiczność ?
- Jest i mój przyjaciel ! – krzyknął Andres i przybił sobie piątkę z El Nino.
Tego się już w ogóle nie spodziewałam. Porozmawiałam chwilę z nimi i poszłam do Jordiego. Iniesta przy Torresie był kompletnie inny niż w Barcelonie. Tam zawsze spokojny, opanowany, rzadko kiedy się odzywał. Razem z Xavim tworzył duet, na którym zawsze można było polegać, czasem wręcz nazywano ich ojcami Barcelony. Tutaj ? Przy Nando śmiał się, żartował, krzyczał, wręcz szalał. A o Xavim zapomniał całkowicie. Zupełnie go nie poznawałam. O wiele bardziej wolałam tego Andresa.
Wyjęłam Jordiemu słuchawki z uszu.
- Mogę cię o coś zapytać ?
- Jasne.
Sprawa Sernando nie dawała mi spokoju. Postanowiłam dowiedzieć się czegoś od mojego chłopaka.
- O co chodzi z Sergio i Fernando ? Myślałam, że się przyjaźnią.
- Bo tak kiedyś było.
- Kiedyś ? 
- Tak. Na któryś z meczy jakoś tak rok temu przyjechała dziewczyna Ramosa, żeby mu kibicować. Po wygranej poszliśmy świętować do baru. I Sergio, i Fernando się mega upili. Viki miała dość patrzenia na to jak wlewają w siebie kolejne kieliszki i wyszła na dwór. Po chwili dołączył do niej Torres i zaczął się do niej przystawiać. Wszystko to zobaczył Sergio, pobił go i od tego czasu się do siebie nie odzywają. A jeśli już muszą to warczą na siebie i mają ochotę się pozabijać.
- To straszne. Taka przyjaźń zniszczyła się przez jeden wieczór.
- Nie rozpaczali nad tym jakoś długo. Sergio spędza teraz prawie cały czas z Ikerem, a Nando z Iniesta.
- Zauważyłam…
- I muszę przyznać, że o tego czasu w naszej kadrze zrobiło się weselej.
- Weselej ?
- Andres w końcu wyluzował.
- Nie poznaję go właśnie.
- Wkrótce się przyzwyczaisz. Ale jeśli brakuje ci dawnego Andresa, to nie martw się, po powrocie do Barcelony będzie taki sam.
Zamyśliłam się. Spojrzałam w bok i zobaczyłam smutnego Cesca.

- Hej. Co się stało ?
- Zostawiłem Lię samą po raz pierwszy na tak długo. Carlota się nią opiekuje.
- Nie mogą tu przyjechać ?
- Niestety nie. Carlota ma egzaminy.
- Wytrzymasz jakoś. Dojedziemy do hotelu, to od razu do nich zadzwonisz. Teraz musisz skupić się na grze, na zwycięstwie.
- Wiem, postaram się.
Uśmiechnęłam się pokrzepiająco do niego.
- A jak sobie radzisz ?
- Na początku byłem kompletnie przerażony, zostałem całkiem sam z małym dzieckiem. Ale mogłem liczyć na pomoc Carloty, chłopaków z drużyny, przyjaciół, wynająłem opiekunkę i jakoś stanąłem na nogi.  Teraz już nie wyobrażam sobie, że moje życie mogłoby wyglądać inaczej.
-  Po Mundialu zostaję na stałe w Barcelonie. Jakbyś czasem potrzebował kogoś, kto zajmie się Lią, byś miał wolny wieczór, nie wahaj się dzwonić do mnie.
- Dziękuję.
Wróciłam do Jordiego. Objął mnie ramieniem, oparłam o niego głowę i zasnęłam.


***
- No chodź, one już czekają – popędzał mnie Sergio.
- No już, jeszcze tylko umaluję usta.
- Te kobiety – westchnął jednocześnie Ramos i Jordi, który siedział u mnie w pokoju.
- Jestem gotowa.
- Alleluja.
Zeszliśmy do holu, gdzie miałam poznać dziewczyny z Madrytu. Na kanapie siedział Iker, a obok niego prześliczna brunetka. Naprzeciwko niej, na fotelu, siedziała jej koleżanka, jeszcze piękniejsza od niej. Sara Carbonero i Victoria Ramos. Dziennikarka sportowa i modelka. Nagle poczułam się mała i nic nie warta. Przy tych kobietach sukcesu moje osiągnięcia były nic nie warte.

- Hmm, Sergio.
- Tak ?
- To był chyba zły pomysł – chciałam zawrócić, ale żona mojego towarzysza akurat nas zauważyła i machnęła do nas ręką.
- Tutaj kochanie !
- Teraz już musisz iść.
- Cześć – uśmiechnęłam się do nich nieśmiało.
- Witaj, ty musisz być Magda.
- Iker nam tyle o nas opowiadał, z tobą wygrają ten Mundial.
Obie wstały, mocno mnie uściskały i ucałowały w oba policzki. Nigdy bym się nie spodziewała, że one okażą się takie miłe. Od razu złapałam z nimi świetny kontakt.  Sergio z Ikerem wymieniali zadowolone uśmiechy. Przypisywali sobie całą zasługę, za to, że nasza przyjaźń rozkwitła.
Od tego czasu codziennie spędzałam czas z Victorią. Stała się moją jedyną przyjaciółką tutaj. Jedyną, bo mało która z dziewczyn z Barcelony przyleciała do Brazylii. Shaki musiała zostać, bo mały Milan akurat złapał ospę i ciężko ją przechodził. Julia również musiała zostać, z tego samego powodu, co Carlota. Z resztą barcelońskich WAGs nie dogadywałam się tak dobrze, jak z nimi, więc byłam szczęśliwa zaprzyjaźniając się z Viki.  W przerwach między treningami chłopaków, na które chodziłam obowiązkowo i w dniach, kiedy oni nie mieli meczy, spędzałam z nią bardzo dużo czasu. Chodziłyśmy na zakupy, na plażę, wychodziłyśmy na drinka. Czasem dołączała do nas Sara, ale rzadko. Ona była tutaj w pracy. Ja w sumie też, ale nikt nie określał mi mojego zakresu zadań. Miałam tylko rozmawiać z chłopakami. I robiłam to bardzo często. Poza zwykłymi rozmowami i wygłupami z chłopakami z Barcy, bardzo się zaprzyjaźniłam z Fernando. Jeśli nie widziano mnie z Jordim, bądź Cristianem i Thiago, to było prawie pewne, że będę gdzieś z Nando i Iniestą, Byłam obecna na każdym treningu, żeby wspierać chłopaków dobrym słowem. A tak naprawdę stałam sobie z del Bosque i prześcigaliśmy się w krzyczeniu na chłopaków. Za to przed meczami zmieniałam się w prawdziwą profesjonalistkę. Żadnego pokpiwania i śmiechu z chłopakami. Poważna rozmowa i przygotowanie do zwycięstwa. Hiszpania szła do przodu jak burza. Jeśli będą utrzymywać taki poziom, to w finale zagrozić im będzie mogła tylko Brazylia, która wygrywała swoje mecze dzięki Neymarowi, który wpadł w szał strzelania bramek. Pracował na tytuł króla strzelców.


***
Prawdziwą niespodziankę przeżyłam kilka dni przed ćwierćfinałem. Wychodziłam z hotelu na spotkanie z Viki, która mieszkała w innym niedaleko ( zasada oddzielenia piłkarzy od ich partnerek nie obowiązywała tylko mnie, jako ich „dobrego ducha” ) , kiedy wpadłam na Jonathana dos Santosa, Marca Muniesę, Martina Montoyę i Marca Bartrę.
- Co wy tu robicie ? - spytałam zdziwiona. 
- To samo pytanie możemy  zadać tobie – popatrzył na mnie 
Bartra.
- Ale ja spytałam pierwsza.
- Mieszkamy tu.
- Ja też.
- Sama ? – głupio spytał Bartra.
- Idioto, przecież ona jest tutaj z reprezentacją – odpowiedział za mnie dos Santos.
- Przyjechaliście kibicować ?
- Ćwierćfinały to już poważna sprawa.
- Kochanie, czemu nie masz jeszcze kluczy do pokoju ? Zmęczona jestem.
Pierwszy raz widziałam dziewczynę, która stanęła obok Jonathana.
- Magda, to moja dziewczyna Ana.
- Cześć.
Chciałam być miła, a ona spojrzała na mnie jakbym była jakaś trędowata.
- A ty kim jesteś ? – spytała mierząc mnie od stóp do głów.
- Magda, dziewczyna Alby, pracuję w reprezentacji Hiszpanii – odpowiedziałam jej twardym spojrzeniem.
- Miło mi Cię poznać – uśmiechnęła się, a jej twarz od razu wydała się milsza – myślałam, że jesteś kolejną natrętną fanką, tyle ich już spotkaliśmy odkąd wysiedliśmy z samolotu. Już zdążyłam zapomnieć, jakie to wszystko męczące.
- Ana niedawno wróciła z USA.
- To dlatego jeszcze się nie poznałyśmy – uśmiechnęła się – musimy to nadrobić.
- Teraz nie mogę.
- Może wieczorem ? – namawiał mnie Muniesa.
- Jeden mały drink – wtórował mu Bartra.
- No dobra, do zobaczenia tutaj o 20 – zgodziłam się.
Od tego spotkania dzieliłam czas również na spotkania z nimi. W Barcelonie nie rozmawiałam z  nimi jakoś często, zwykle zajęta Jordim albo innymi, ale tutaj to się zmieniło. Bardzo się zżyliśmy. Często spędzałam z nimi czas na plaży. Jordi nie miał dla mnie zbyt wiele czasu, więc odbijałam sobie smutek na rozmowach z Bartrą. Odkryłam, że mamy wiele wspólnego. Świetnie się rozumieliśmy. Kiedy spytałam go, czemu Sandra z nim nie przyjechała, powiedział, że musiała zostać, bo robiła zdjęcia do jakiejś gazety. Jasne, Sergi Roberto został na pewno z tego samego powodu. Bez komentarza. Czasami było tak, że tonęłam w tych jego zielonych oczach, a do świata żywych przywoływało mnie głośne wołanie. Miałam z tego powodu lekkie wyrzuty sumienia, ale one znikały za każdym razem, gdy Jordi brał mnie w ramiona.


***
Chłopcy bez problemu wygrali ćwierćfinał i półfinał. Byli faworytami do zwycięstwa. Do najważniejszego meczu pozostało jeszcze 5 dni, więc piłkarze dostali kilka dni wolnego. Cieszyłam się na to, bo chciałam w końcu spędzić więcej czasu z Jordim. Niby byliśmy razem w reprezentacji, więc powinniśmy ciągle cieszyć się sobą, ale tak nie było. Niestety i tym razem los sobie z nas pokpił. Jordi doznał lekkiej kontuzji i żeby być w pełni sił na finał, musiał zostać w łóżku. Tego wieczoru narzekał jeszcze na ból głowy, więc siedziałam sama znudzona i przerzucałam kanały w telewizorze. Nie mogłam liczyć na towarzystwo Sary ani Viki, gdyż spędzały ten wieczór na romantycznych kolacjach ze swoimi partnerami. Ani Marc, ani Muniesa, ani Montoya nie odbierali telefonu. Byłam skazana na nudę.
Nagle rozległo się pukanie. Otworzyłam drzwi uśmiechniętemu Torresowi.
- Masz jakieś plany na ten jakże cudowny wieczór ?
- Czeka na mnie telewizor i telenowele brazylijskie.
- Przecież to grzech.
- No ale co poradzę na to, że Jordi leży uziemiony w łóżku, a sama nigdzie nie pójdę.
- Hmmm, masz pół godziny.
- Na co ?
- Ubierz się ładnie, ja zgarnę Andresa i pójdziemy się czegoś napić do klubu. Co ty na to ?
- Trzy razy tak.
Po godzinie siedzieliśmy już w jednym z najmodniejszych klubów. Iniesta miał tak dobry humor, że cały czas stawiał nam cały czas co raz to nowe drinki. Po dwóch godzinach nadal nie spróbowałam wszystkich, jakie tu mieli. A założyłam się z Torresem, że do pierwszej w nocy mi się to uda. Na godzinę, przed końcem mojego czasu, do naszego stolika dosiadł się
Dani Alves z Neymarem.  Oni też mieli dni wolne przed finałem. Nando, Andres i Alves zaczęli wspominać Puchar Konfederacji. Szybko znudziło mi się wysłuchiwanie ich bardzo pasjonujących historii o tym, co działo się w szatniach po meczach. Ney miał tak samo znudzoną minę jak ja. Po chwili wyciągnął mnie na parkiet. Straciłam poczucie czasu, strasznie kręciło mi się w głowie. Kiedy spojrzałam na zegarek Neymara, akurat wybiła pierwsza w nocy. Pędem pobiegłam o stolika, gdzie czekał na mnie zadowolony Fernando.
- No kochana, zostały ci jeszcze trzy drinki do spróbowania, a właśnie wybiła pierwsza. Wiesz co to oznacza ?
- Że wygrałeś – wymamrotałam wściekła.
- Przepraszam, możesz powtórzyć, bo nie słyszałem – pastwił się nade mną El Nino.
- Że wygrałeś ! – wrzasnęłam mu prosto do ucha.
- No właśnie. Więc teraz wskakuj na stół i tańcz. 
- Oj nie, nie licz na to.

- Zakład to zakład, a ty przegrałaś kochana.
- Sama tego nie zrobię.
- Dasz radę Magda – pocieszał mnie Alves.
- Zatańczę z tobą – powiedział do mnie całkiem schlany Iniesta i pomógł mi wejść na stół.

*MARC*
Właśnie weszliśmy z Muniesą i Montoyą do klubu. Moją uwagę od razu wzbudziły krzyki dobiegające z tyłu lokalu. Spojrzałem w tamtą stronę i zamarłem. Ujrzałem Magdę tańczącą z Iniestą bardzo niestosowny taniec na stole. Andres na głowę miał założone różowe stringi, należące chyba do Magdy, która tańcząc leniwie pozbywała się kolejnych części własnej garderoby. Musiała być kompletnie pijana ! Wokół stołu stał Fernando Torres, Dani Alves i Neymara, również bardzo nawaleni, którzy krzykami zachęcali Magdę i Iniestę do dalszego tańca. Nie mogłem pozwolić na to, by Magda zrobiła po pijaku coś, czego potem będzie żałować przez bardzo długi czas. Przepchnąłem się przez tłum ludzi w klubie, podszedłem do stołu i ściągnąłem z niego Magdę.  Nie zważając na oburzone krzyki jej towarzyszy zarzuciłem jej na ramiona moją bluzę i wyprowadziłem na dwór. Nie mogłem jej w takim stanie zostawić samej, więc postanowiłem odwieźć ją do hotelu. Magda oparła się na moim ramieniu. Czułem ciepło jej oddechu na swojej szyi. Dostałem gęsiej skórki. Nagle Magda pocałowała mnie. W pierwszej chwili moje usta zacisnęły się, potem rozluźniły i oddałem pocałunek. Po długiej chwili oderwałem się od niej.
- Kocham cię Marc – wyszeptała mi do ucha.
A ja, mimo że było to tylko pijackie wyznanie, poczułem się najszczęśliwszym człowiekiem w Brazylii, ba, na całym świecie….










~~~~~
CZYTASZ - KOMENTUJESZ
Rozdział dedykuję Darii, mojej znawczyni Christiana Greya i Victorii, której obiecałam już dawno to, że się pojawi w tym blogu :)

czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 14.

http://www.youtube.com/watch?v=bKdXhBYq9wc


Nigdy chyba jeszcze 10 miesięcy nie minęło mi tak szybko, nigdy chyba nie były one tak produktywne. Nie żałuję ani  minuty, od początku do końca wiedziałam, czego chcę. Postawiłam wszystko na jedną kartę – życie z Jordim już na zawsze. Poświęciłam temu marzeniu wszystko, moje życie towarzyskie, czas, nieprzespane noce. Już od pierwszego września moje życie toczyło się według ściśle określonego schematu. Szkoła, zakuwanie do matury,
rozmowy z Albą na skajpie, ponowne powtórki materiału, kolejna krótka rozmowa z moim chłopakiem, sen. I to wszystko, nic więcej. I tak codziennie. Zero spotkań towarzyskich, całkowicie odcięłam się od życia klasy i moich znajomych. Kiedyś byłam w miarę popularna, często gdzieś wychodziłam. Teraz nie mogłam sobie na to pozwolić. Moim priorytetem było zdanie matury na tak wysokim poziomie, by przyjęli mnie na studia w Barcelonie. Rodzice nic nie wiedzieli o moich planach, myśleli, że uczę się tyle, by bez problemu pójść na UJ. Moje kontakty towarzyskie ograniczyły się do rozmów przez telefon z Julią, Shaki bądź którymś z chłopaków tak raz na tydzień. Na więcej nie miałam czasu. Tymbardziej, że oglądałam każdy mecz. Nie tylko dlatego, że bym nie przeżyła, gdybym nie obejrzała. Musiałam. Przed każdym meczem rozmawiałam z całą drużyną przez telefon, motywowałam ich do gry, a w czasie przerwy dawałam im wskazówki. Na początku bardzo się dziwiłam, że trener im pozwala na te telefony do mnie, ale później się okazało, że to było jego zalecenie. Tak bardzo ufał mojej ocenie i wierzył w moje zdolności. Powoli uzależniałam się od tego, podobała mi się ta funkcja „trenera”. Ponadto jeździłam do Barcelony na każdy ważniejszy mecz Primera Division oraz na każdy mecz Ligii Mistrzów rozgrywany na Camp Nou. Byłam tam potrzebna, żeby wspierać Jordiego i innych. Kochałam patrzeć na to jak grają, jak cieszą się z każdej zdobytej bramki. Ich uśmiechy skierowane w moją stronę w tamtych chwilach były dla mnie potwierdzeniem, że moje wyrzeczenia nie idą na marne. Najlepszą nagrodą jednak była dla mnie każda zadedykowana mi bramka strzelona przez Jordiego, kiedy byłam w Polsce i każdy pocałunek, jaki dostawałam od niego stojąc obok Tito na skraju murawy. To było to wspomnienie, które sprawiało, że za każdym razem gdy mówiłam sobie, że mam dość i że nie dam rady,  odnajdywałam w sobie nowe pokłady energii. Niby to było niewiele, a jednak dla mnie to było wszystko. Ta świadomość, że gdzieś tam jest ON, że na mnie czeka, że jeśli mi się powiedzie będziemy razem już na zawsze.
            Taki związek na odległość był ciężki. Ale jakoś dawałam radę. Wiedziałam, że bez niego byłoby jeszcze gorzej. Codzienne rozmowy nie wystarczały, bardzo za nim tęskniłam. Dlatego wykorzystywaliśmy każdą minutę razem jak najmocniej. Cieszyliśmy się sobą na zapas. Czasem nachodziła mnie myśl, że przecież to bez sensu, że on pewnie mnie tam zdradza. Ale zaraz przypominałam sobię tę szczerość w jego oczach, kiedy mówił mi, że mnie kocha, czułość jego dotyku. I moje obawy automatycznie znikały. Wiedziałam, że on tęskni za mną tak mocno jak ja za nim, że cierpi tak samo.  Początkowo rodzice nie traktowali mojego związku na poważnie. Myśleli, że wytrzymamy miesiąc, maksymalnie dwa. Nie dawali nam żadnych szans, według nich ta odległość zniszczy wszystko. Dlatego widząc, że  wytrzymaliśmy do Bożego Narodzenia pozwolili mu spędzić z nami święta.  Czas, jaki mogliśmy spędzić razem był najlepszym prezentem, jaki mogłam otrzymać. Dla Jordiego było to pierwsze białe Boże Narodzenie.  Obiecał mi, że następne spędzimy razem z jego rodziną w L’Hospitatet de Llobregat. Rozczulał mnie fakt, że w swych planach na przyszłość uwzględniał również mnie.
            Im bardziej zbliżał się termin mojej matury, tym mniej czasu miałam dla niego i tym bardziej byłam zestresowana. Tak bardzo bałam się, że wszystko zawalę i będę mogła zapomnieć o studiach w Barcelonie, co sprawi, że mój związek się rozpadnie. W duszy wiedziałam, że nie przetrwa kolejnego roku rozłąki. Moje urodziny wypadały w Święto Pracy, czyli tuż przed maturą. W przededniu ich chodziłam cała wściekła po domu, ponieważ po przerobieniu całego materiału z matematyki doszłam do wniosku, że nic nie umiem. Całkowicie sfrustrowana położyłam się do łóżka. Rok ciężkiej pracy i wyrzeczeń dawał mi się powoli we znaki.  Obudziłam się z przeświadczeniem, że nie jestem sama w pokoju.  Pierwszym, co zauważyłam, było ogromne pudełko z czerwoną kokardą. Uniosłam głowę wyżej i zamarłam. To musiał być sen. Na krześle przy biurku siedział Jordi.

- Jak .. jak … to nie możliwe – wyjąkałam.
- Niespodzianka. Wszystkiego najlepszego kochanie -  wstał i złożył na moich ustach czuły pocałunek.
- Co ty tutaj robisz ?
- Świętuję z tobą twoje dziewiętnaste urodziny.
- Ale przecież mecz …
- Tym się nie martw, dostałem pozwolenie od trenera na przyjazd tutaj. Ale pod jednym warunkiem …
- Jakim ?
- Że złożę ci życzenia od całej drużyny i ucałuję od każdego z osobna.
Zaczął całować mnie po całym ciele, co wywołało u mnie ogromne łaskotki.
- Już, przestań no ! Kocham cię !
- Też cię kocham. Odpakuj prezent !
Z ogromną ciekawością sięgnęłam po pudełko. Starannie zaczęłam odwijać kokardę.
- No Magda, jeszcze wolniej, bo mama na pewno nie czeka na ciebie ze śniadaniem.
Pokazałam mu język i otworzyłam pudełko. Wewnątrz znajdowało się jeszcze jedno, mniejsze oraz przewiązana wstążką koszulka. Odłożyłam małe pudełko na bok i wyjęłam ją. Moim oczom ukazała się koszulka domowa Barcelony z numerem „18” i „Jordi Alba” na plecach. Pisnęłam z radości i zarzuciłam mu ręce na szyję.
- Teraz już każdy będzie wiedział, że jesteś moja.
- Jakby ktoś jeszcze tego nie wiedział.
- Na pewno znajdą się tacy, dlatego wolę ich uprzedzić.
- Dziękuję, mój ty zazdrośniku.
Sięgnęłam po mniejsze pudełeczko i otworzyłam je. W środku leżał pęk kluczy.
- A to co ?
- Klucze do mojego mieszkania. Chcę żebyś ze mną zamieszkała.
- Przecież i tak zawsze jak przyjeżdżam, to mieszkam u ciebie.
- Wiem, ale chcę żebyś przyjechała i została w nim na zawsze.
Pocałowałam go czule.
- Masz to jak w banku.
Jordi został ze mną jeszcze 5 dni. Chciał dotrzymać mi towarzystwa przed maturą. Dzięki jego obecności nie bałam się aż tak bardzo czekających mnie egzaminów.  5 maja odprowadził mnie do szkoły, ucałował na pożegnanie i ruszył na lotnisko. Ten pocałunek dodał mi odwagi, dał siłę na całe trzy tygodnie matur. Wiedziałam, że jeśli sobie poradzę, będę go miała już na co dzień, bez obawy, że niedługo muszę wracać do siebie.

***
            Samolot powoli podchodził do lądowania.  Znowu byłam w domu, w Barcelonie, wśród mojej cudownej rodziny. Zaszło w niej kilka mniej lub bardziej znaczących zmian.
Cesc po ciężkich zmaganiach w sądzie uwolnił się od swej byłej już partnerki Danielli i zdobył wyłączną opiekę nad ich córką, Lią. Teraz nieco przerażony, ale również szczęśliwy rozpoczynał nowy etap w swoim życiu. Nowy etap w życiu rozpoczynała też Julia i Thiago, którzy od świąt Wielkanocnych byli zaręczeni.
Antonella, partnerka Leo Messiego, spodziewała się dziecka. Tym razem miała to być córeczka, a termin porodu wyznaczony był na koniec sierpnia. Również Xavi w końcu miał doczekać się swojego pierwszego potomka. Związek Cristiana Tello z Victorią, dziewczyną poznaną podczas joggingu, nabierał tempa. Widać było, że jest stworzona na dla niego. Smutnych wiadomości było o wiele mniej, a mianowicie tylko jedna – Marc nadal nie dowiedział się o zdradach Sandry. W piłkarskim życiu chłopaków również zaszło kilka zmian. Jedną z wiodących ról w klubie zaczął odgrywać Neymar, sprowadzony do Barcelony rok temu i ogromna nadzieja wszystkich na zwyciężenie w Lidze Mistrzów. Nie spodobało się to Pedro, który postanowił odejść w letnim okienku transferowym. Tak samo jak Victor Valdes, któremu kończyła się umowa. Przez te smutne wieści przebijała się jedna, która przyprawiała wszystkich o uśmiechy. Do reprezentacji Hiszpanii, która wybierała się na Mundial do Brazylii, wraz z jej stałymi bywalcami, takimi jak np. Iniesta czy Busquets, jako nowi kadrowicze dołączyli też Tello i Thiago. Była to dla nich ogromna szansa.
            Zobaczyłam czekającego na mnie przy wyjściu z lotniska Albę i rzuciłam mu się w ramiona, co oczywiście nie umknęło uwadze fotoreporterów. Powoli zaczynałam się do nich przyzwyczajać.
- Tak bardzo tęskniłam !
- Wszystko zdane ?
- Na 100%. Barcelono przybywam !
Zaśmiał się i pojechaliśmy do domu. Rzuciłam swoje bagaże w holu, zabrałam rzeczy na plażę i wyciągnęłam tam  Jordiego.  Tam spotkaliśmy się z resztą, tam dawno ich nie widziałam. Za dwa dni miał się odbyć finał Ligii Mistrzów, w którym Barcelona miała zmierzyć się z PSG, a po chłopakach w ogóle nie było widać strachu czy napięcia. Byli pewni wygranej. Takiego zachowania udało mi się ich nauczyć podczas tych naszych przedmeczowych rozmów telefonicznych.
- Gdzie wybierasz się na studia ? – zapytała Julia.
- Nie mam zielonego pojęcia. Wiem na pewno tylko jedno, tutaj.
- Nie masz jeszcze żadnego wybranego kierunku ?
- Nie – powiedziałam ze smutkiem.
- Ty głupia jesteś – nagle powiedział Bartra – przecież powinnaś zostać psychologiem.
- Psychologiem ? Jak to ? – zaśmiałam się.
- Ty się jeszcze pytasz ? – zawtórował mu Fabregas – Przypomnij sobie te wszystkie rozmowy z nami przed meczami. Nawet nie wiesz, ile nam dałaś. Jesteś do tego stworzona.
- A i pracę będziesz miała potem – u nas ! – dodał Alves.
- No może i coś w tym jest.
- Nie coś w tym jest, tylko wstajesz, jedziesz do domu, wypełniasz papiery i je zawozisz ! Jordi zabieraj ją stąd ! – wykrzyknął Iniesta.
Nie mogłam się z nimi kłócić. W drodze do domu przemyślałam sobie wszystko, co od nich usłyszałam i przyznałam im rację. Nadawałam się na psychologa. Kochałam pracę z ludźmi, a już w szczególności z chłopakami z Blaugrany. Rozmowy z nimi dodawały mi skrzydeł, sprawiały, że czułam się potrzebna. Chyba dzięki nim odkryłam swoje życiowe powołanie.  Następnego dnia wypełniłam papiery i zawiozłam je na uczelnie. Jako miejsce zamieszkania podałam adres Jordiego. W końcu od niedawna był to też mój dom.

***
Nadszedł dzień finałów Ligii Mistrzów. Barca miała zmierzyć się z PSG w Monachium. Pojechaliśmy już tam poprzedniego dnia. Wszędzie czuło się atmosferę podekscytowania zbliżającym się meczem. Przeprowadziłam z chłopakami długą rozmowę, w której zawarłam jasny przekaz – mają nie wątpić w swoją siłę, zagrać swoje i po prostu zwyciężyć. Są zwycięzcami, wygrali Superpuchar i La Ligę, to trofeum miało być zwięczeniem ich ciężkiej, całorocznej pracy. A później, natchnieni zwycięstwem mieli jechać i wygrać Mundial. Proste założenie do wykonania. I tak też było. Chłopcy wzięli sobie do serca moje słowa i po 90 minutach walki dumnie schodzili do szatni jako zwycięzcy. Miałam łzy w oczach, które stały się jeszcze większe, kiedy podszedł do mnie Xavi.
- Dziękujemy ci, ta wygrana to twoja zasługa. Bez ciebie już dawno byśmy się załamali. Mamy dla ciebie nagrodę, chodź, podniesiesz z nami puchar.
Nie mogę nawet powiedzieć, co wtedy czułam. Nie pamiętam. Ale wiem jedno, był to dla mnie jeden z najpiękniejszych dni mojego życia. Dzień, w którym uwierzyłam w siebie i w to, że to, co robię ma jakiś sens. Lecz nie była to dla mnie jedyna nagroda. Później, kiedy już zbieraliśmy się z chłopakami do powrotu do hotelu, podszedł do nas bardzo zadowolony z siebie Iniesta, Xavi i Jordi wraz z trenerem reprezentacji Hiszpanii, Vincente del Bosque.
- No i to jest trenerze właśnie nasza kochana Magda – przedstawił mnie Andres.
- Dobry wieczór.
- Dobry wieczór, to dla mnie zaszczyt proszę pana – powiedziałam i spojrzałam zdziwiona na Albę, który odpowiedział mi promiennym uśmiechem.
- Właśnie usłyszałem od moich chłopców, jak wiele przez ten rok pani dla nich zrobiła.
- Ale przecież nie zrobiłam nic.
- Nie bądź taka skromna – fuknął na mnie Xavi – Te zdobyte trofea to również jej zasługa.
- Jestem pod wrażeniem, pani Magdo – usłyszałam od del Bosque – I mam dla pani propozycję nie do odrzucenia.
- Naprawdę ?
- Pojedzie pani z nami do Brazylii, jako członek naszej kadry.
- Ja ? – zapytałam z niedowierzaniem.
- Ależ oczywiście. Pani jedynym zadaniem będzie zmotywowanie naszych cudownych chłopców do zwycięstwa. Generalnie to sami to wiedzą, że trzeba wygrywać, ale przyda się nam ktoś, kto im to ładnie ułoży w głowach. A pani nadaje się do tego idealnie. Oczywiście, nie będzie to posada psychologa, gdyż do tego nie ma pani niestety żadnych uprawnień. Uznajmy, że będzie pani naszym dobrym duchem kadry.
- Ale tak można ?
- Jestem trenerem, mogę sobie dobierać ludzi jak chcę. A ja chcę panią. I mam nadzieję, że pani chce z nami pojechać.
- Proszę cię, Madzia, zgódź się – przekonywał mnie Jordi.
- Z największą przyjemnością – odpowiedziałam Vincente del Bosque.
Jego propozycja początkowo bardzo mnie zaskoczyła. To było coś, o czym nigdy, nawet w najśmielszych snach, nie śmiałam marzyć.  Poczułam się tak doceniona, jak jeszcze nigdy. Praca z nimi da mi tak wiele doświadczenia, cennego później, na studiach.
- Zgadzam się -  powiedziałam z uśmiechem.
Chłopcy krzyknęli radośnie, del Bosque uśmiechnął się do siebie, a Jordi objął mnie w pasie i wyszeptał mi do ucha :
- No kochanie, jedziemy razem do Brazylii …





~~~~
Tym razem dedykuję ten rozdział Paulinie , która wczoraj miała uro ! Wszystkiego  najlepszego kochana ! <3

Cóż, Dominika nie umie liczyć ;cc Będą 23 rozdziały i epilog, także już dużymi krokami zbliżamy się do końca :)